Chodzi o linie lotnicze Virgin Atlantic należące do brytyjskiego przedsiębiorcy Richarda Bransona. Spółka ogłosiła upadłość, jej władze złożyły wniosek do sądu w Nowym Jorku o ochronę przed wierzycielami.
Było to możliwe dzięki skorzystaniu z rozdziału 15 amerykańskiego prawa upadłościowego, ten zapis blokuje innym podmiotom możliwość przejmowania majątku Virgin w Stanach Zjednoczonych. To typowa procedura dla firm, których oddziały są rozlokowane w różnych krajach, a konieczne jest zabezpieczenie aktywów spółki. Jeszcze w lipcu Virgin Atlantic skorzystało z pomocy państwa. Na konto firmy trafiło 1.5 mld dolarów federalnego wsparcia, które miały zapewnić stabilność finansową przedsiębiorstwa. Nie przyniosło to zakładanych efektów, podobnie jak likwidacja 3.5 tysiąca miejsc pracy.
Władze spółki przyznają, że obecne zapasy finansowe pozwolą na kontynuowanie działalności przez miesiąc. Ratunkiem, a właściwie wybawieniem ma być zaakceptowanie przez akcjonariuszy i inwestorów porozumienia finansowego – dzięki temu konto firmy zasili kwota 1.2 mld funtów (1.5 mld dolarów). Według dokumentów złożonych do sądu, liczba rezerwacji lotów świadczonych przez VA spadło o niemal 90% w stosunku do tego samego okresu ubiegłego roku.
Virgin Atlantic nie należą tylko i wyłącznie do Richarda Bransona, miliarder co prawda ma większość akcji, bo 51%, ale pozostała część należy do amerykańskich linii lotniczych Delta Airlines. Przewoźnik ma, a właściwie miał, bogatą siatkę połączeń, obejmującą także loty transatlantyckie.
Dla Bransona wniosek o upadłość Virgin Atlantic to podwójny cios. Kilka miesięcy wcześniej ten sam los spotkał inną, zarządzaną przez niego spółkę - linie lotnicze Virgin Australia.
FK