Na razie o wyludnieniu mowy nie ma, ale warto zwrócić uwagę, iż nasz stan jest jedynym w całym kraju, który traci mieszkańców nieprzerwanie od 7 lat.
Analiza Illinois Policy Institute wykazała, iż nasz stan skurczył się w tym roku o kolejne ok. 80 tysięcy mieszkańców. To druga co do wielkości utrata mieszkańców w kraju, a także wynik o 22 tysiące wyższy od roku poprzedniego.
W okresie ostatniej dekady Illinois utraciło najwięcej mieszkańców pośród wszystkich stanów - 253,000 - co stanowi tyle, ile liczy w sumie ludność Naperville i Peorii.
Tegoroczny spadek nie jest najgorszym wynikiem w historii stanu, ale musimy cofnąć się aż do 1945 roku, gdy liczba mieszkańców Illinois zmniejszyła się o 118,000.
Skutki spadku liczby ludności są rozległe dla gospodarki i podatników.
„Na rynku pracy jest mniej ludzi, więc jest mniej pracowników, a to oznacza również ich niższą jakość” - mówi Orphe Divounguy, główny ekonomista Illinois Policy Institute. „Nasz rynek mieszkaniowy też pozostaje za innymi, więc mamy mniej okazji dla tych, którzy tu zostają".
Spadek populacji oznacza, że mniej ludzi jest w stanie spłacać zwiększony dług publiczny, na przykład emerytury sektora publicznego, które pochłaniają około jednej czwartej podatków pobieranych przez stan.
„Więc zamiast stymulować gospodarkę, nadal pobieramy cenne zasoby, łatamy nimi dziury fiskalne, nie rozwijamy się, przez co dalej tracimy mieszkańców" - dodaje Divounguy.
Główny ekonomista Illinois Policy Institute opowiada się za reformą emerytalną, która od lat wydaje się czymś nieosiągalnym w Springfield. Uważa też, że prawodawcy muszą zaprzestać błędnej polityki fiskalnej, polegającej na przykład na podwyższaniu płacy minimalnej w okresie kryzysu gospodarczego.
„Robimy rzeczy odwrotne do tego, co powinno się wydarzyć w takim okresie" - uważa Divounguy.
Dodaje, iż stany o rosnącej populacji, takie jak Teksas i Floryda, prowadzą politykę prowzrostową, która przyciąga firmy tworzące miejsca pracy i samych pracowników.
„Ludzie przenoszą się tam, gdzie funkcjonują rynki pracy, gdzie są możliwości i mogą się rozwijać” - dodaje na koniec.
Mniej ludzi, mniejsza reprezentacja w Waszyngtonie
W przyszłym roku, jak co dziesięć lat, legislatorzy zajmą się redystrybucją miejsc w Izbie reprezentantów, a tym samym zmianą liczby głosów elektorskich w poszczególnych stanach. Obecne liczby wskazują, iż Illinois straci jedno miejsce w Kongresie, a tym samym jeden głos elektorski. Podobny los czeka najprawdopodobniej kilka innych stanów, które utraciły mieszkańców w okresie dekady, takich jak Michigan, Minnesota, Ohio, czy Kalifornia. Zyskają za to stany, których populacja jest coraz wyższa, zwykle prężne gospodarczo: Teksas zyska aż 3 miejsca w Kongresie i 3 głosy elektorskie, Floryda 2, a Kolorado, Arizona, czy Oregon po jednym.
Nie są to wielkie zmiany, ale wskazują, iż stany południowe i zachodnie zyskują politycznie kosztem pozostałych, w tym Illinois.
rj