Liczba zapisów do chicagowskich szkół publicznych spadła w tym roku szkolnym o nieco ponad 10,000 uczniów – jak wynika z nowych danych opublikowanych przez dystrykt.
CPS poinformowało w środę, że w tym roku zapisanych zostało 330,411 uczniów – to spadek o 3% w porównaniu z 340,658 zapisanymi do dystryktu w ubiegłym roku.
Ogólna liczba uczniów w dystrykcie spadła o prawie 25,000 w ciągu ostatnich dwóch lat i ponad 73,000 w porównaniu do liczb sprzed dekady, kiedy rejestracja CPS przekroczyła 404,000.
Dyrektor generalny CPS Pedro Martinez przypisał spadek liczby zapisów wielu różnym czynnikom, w tym pandemii COVID-19, spadkowi liczby urodzeń w mieście i transferom poza dystrykt szkolny. Przemawiając na swoim pierwszym posiedzeniu zarządu jako dyrektor generalny, Martinez obiecał „głębsze zagłębienie się” swojej administracji zarówno w kwestie wpływu, jaki te spadki mają na poszczególne szkoły i dzielnice, jak i powody, dla których uczniowie opuszczają nie tylko dystrykt, ale i miasto.
„Zdecydowana większość uczniów, która opuszcza CPS, opuszcza Chicago” – powiedział.
Według danych okręgowych, CPS odnotowało spadki na wszystkich poziomach od K-8, podczas gdy zapisy do szkół średnich pozostały względnie stabilne.
Wiceprezes zarządu Sendhil Revuluri określił spadek zapisów jako „wiadro zimnej wody”, ale powiedział, że CPS musi „skonfrontować się z rzeczywistością” tych spadków i pracować nad odwróceniem tej sytuacji.
Chicagowski Związek Nauczycieli zwraca uwagę na brak inwestycji ze strony miasta, niedofinansowane szkoły, brak przystępnych cenowo mieszkań i brak wsparcia w zakresie zdrowia psychicznego jako największe problemy, z którymi zmaga się Chicago Public Schools.
„Półtora roku pandemii i zgony zaostrzyły potrzeby w dzielnicach, które były zaniedbywane przez dziesięciolecia. To powinna być chwila refleksji i okazja do transformacji inwestycji i wizji. Rodziny muszą widzieć, jak burmistrz i dystrykt podejmują i wdrażają inwestycje, które nie stanowią tylko deklaracji dotyczących istniejących nierówności”.
Kolejna obawa, poruszona przez prezesa zarządu Miguela del Valle, dotyczyła poziomu przemocy w mieście. Chicago było już świadkiem ponad 660 zabójstw w tym roku, a del Valle powiedział, że wielu rodziców „martwi się o bezpieczeństwo swoich dzieci i społeczności, w których żyją”.
„I dlatego decydują się na przeprowadzki, a czasami przeprowadzki te oznaczają miejsca poza Chicago (…)” – powiedział. „Taka jest rzeczywistość”.
jm