----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

05 lutego 2025

Udostępnij znajomym:

Propozycja przejęcia kontroli nad Strefą Gazy przez USA i przesiedlenia jej 2,2-milionowej palestyńskiej populacji wywołała falę sprzeciwu na Bliskim Wschodzie. Panama ugięła się pod żądaniami USA i zapowiedziała częściowe zerwanie współpracy z Chinami. Decyzja o zawieszeniu tysięcy pracowników agencji USAID wywołała szok w kraju i obawy w krajach korzystających z pomocy Stanów Zjednoczonych.

Strefa Gazy w rękach USA?

We wtorek, podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie, Donald Trump ogłosił plan przejęcia przez Stany Zjednoczone kontroli nad Strefą Gazy. W towarzystwie premiera Izraela, Benjamina Netanjahu, Trump przedstawił wizję odbudowy zniszczonego regionu, proponując przesiedlenie około 2 milionów Palestyńczyków do sąsiednich krajów, takich jak Egipt i Jordania. Plan zakłada przekształcenie Gazy w rozwinięty obszar, określany przez prezydenta jako "Riwiera Bliskiego Wschodu", nie wykluczył użycia amerykańskich żołnierzy do zabezpieczenia Gazy. Niektórzy z jego sojuszników w Kongresie uznali pomysł za doskonały, a rejon Gazy określili jako „nadmorską posiadłość”. Rok temu, podczas wystąpienia na Harvardzie Jared Kushner, prywatnie zięć Donalda Trumpa, pochwalił „bardzo cenny” potencjał „nieruchomości nadbrzeżnych” Gazy i zasugerował, że Izrael powinien usunąć cywilów na czas „oczyszczania” pasa Gazy. Inni politycy amerykańscy obawiają się, że pomysł stanowi poważne zagrożenie dla żołnierzy USA, którzy musieliby tam stacjonować i wywoła jeszcze większy chaos w tamtym rejonie świata.

Plan spotkał się z natychmiastowym sprzeciwem.

Szczególnie znacząca była natychmiastowa reakcja Arabii Saudyjskiej, która tradycyjnie utrzymywała bliskie relacje z USA w regionie Zatoki Perskiej. Saudyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało jednoznaczne oświadczenie, podkreślając, że nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem jest niemożliwe bez utworzenia niepodległego państwa palestyńskiego. Ta pozycja została określona jako "niepodlegająca negocjacjom i nienaruszalna". Warto przypomnieć, że wojna w Gazie, rozpoczęta po ataku Hamasu z 7 października 2023 roku, znacząco zaostrzyła stanowisko Rijadu wobec Izraela. Następca tronu, książę Mohammed bin Salman, wcześniej określił izraelską operację wojskową, w której zginęło około 47 000 Palestyńczyków, jako "ludobójstwo".

Jordania i Egipt, kluczowi gracze regionalni, również odrzucili sugestie Trumpa dotyczące przyjęcia palestyńskich uchodźców. Król Abdullah z Jordanii szczególnie podkreślił konieczność powstrzymania ekspansji osiedli i sprzeciwił się wszelkim próbom aneksji terytoriów oraz wysiedlania Palestyńczyków. Egipski minister spraw zagranicznych Badr Abdelatty położył nacisk na przyspieszenie dostaw pomocy humanitarnej do Gazy, jednocześnie sprzeciwiając się jakimkolwiek planom wysiedlenia Palestyńczyków.

Pomysł spotkał się również z krytyką europejskich sojuszników, w tym Francji i Wielkiej Brytanii, a same władze palestyńskie określiły go jako "poważne naruszenie prawa międzynarodowego".

Konfrontacja z Chinami w Panamie

Równolegle do kryzysu na Bliskim Wschodzie, administracja Trumpa podjęła zdecydowane kroki w celu ograniczenia chińskich wpływów w Ameryce Łacińskiej. Sekretarz stanu Marco Rubio podczas swojej pierwszej zagranicznej wizyty w nowej roli doprowadził do znaczącego przełomu - Panama zgodziła się nie odnawiać swojego uczestnictwa w chińskiej Inicjatywie Pasa i Szlaku (BRI), polegającej na dużych inwestycjach tego kraju w infrastrukturę międzynarodową.

Panama była pierwszym krajem Ameryki Łacińskiej, który oficjalnie poparł BRI w listopadzie 2017 roku, krótko po zerwaniu stosunków dyplomatycznych z Tajwanem, co było dużym zwycięstwem Chin. Obecna decyzja o wycofaniu się z inicjatywy stanowi z kolei znaczące zwycięstwo dla Waszyngtonu, który od lat argumentował, że Pekin wykorzystuje BRI do prowadzenia "dyplomacji pułapki zadłużenia".

Szczególne znaczenie ma kwestia kontroli nad Kanałem Panamskim. Amerykańskie obawy koncentrują się na działalności chińskich firm w pobliżu tej strategicznej drogi wodnej. Firma CK Hutchison Holdings z Hong Kongu operuje dwoma portami przy wejściach do kanału, a dwie chińskie firmy państwowe budują czwarty most nad jednym z jego wejść. Departament Stanu USA uznał obecność Chin w tym regionie za zagrożenie dla kanału i naruszenie amerykańsko-panamskiego traktatu.

Według słów prezydenta Panamy, umowa z chińskimi firmami nie będzie przedłużona, a być może nawet wcześniej zerwana, jeśli pozwoli na to prawo.

Demontaż USAID

Najbardziej dramatyczne zmiany dotknęły jednak Amerykańską Agencję Rozwoju Międzynarodowego (USAID). Decyzja o zawieszeniu tysięcy pracowników agencji, która nastąpiła w koordynacji z nieoficjalnym Departamentem Efektywności Rządowej Elona Muska (DOGE), wywołała szok w środowisku międzynarodowym i ostre protesty demokratów.

USAID, założona w 1961 roku, z budżetem około 40 miliardów dolarów rocznie, prowadzi działania humanitarne w ponad 100 krajach i jest największą agencją tego typu na świecie – dla porównania, brytyjski jej odpowiednik wydaje około 15 miliardów dolarów rocznie na podobne cele. Amerykańska agencja zatrudnia, a właściwie zatrudniała, 10 000 pracowników na całym świecie, z czego dwie trzecie pracuje za granicą. Obecne cięcia dotykają praktycznie wszystkich "bezpośrednio zatrudnionych" z wyjątkiem osób pełniących "funkcje krytyczne dla misji, kluczowe przywództwo i specjalnie wyznaczone programy".

Skutki tej decyzji są już odczuwalne na całym świecie. W Nigerii pacjenci z HIV wyrażają obawy o dostępność leków antyretrowirusowych finansowanych przez USAID. W Ukrainie zagrożone są programy dostarczania protez dla rannych żołnierzy. Agencja odpowiada również za kluczowe projekty, takie jak rozminowywanie terenów pokonfliktowych i powstrzymywanie rozprzestrzeniania się wirusa Ebola w Afryce, co jest formą zabezpieczenia samych Stanów Zjednoczonych przed tym zagrożeniem.

Administracja rządowa argumentuje, że USAID marnuje pieniądze i wymaga dostosowania do obecnych priorytetów politycznych. Elon Musk posunął się jeszcze dalej, sugerując, że agencja powinna zostać całkowicie zamknięta, gdyż jest "nie do naprawienia". Jednak całkowita likwidacja USAID wymagałaby aktu Kongresu, który ją powołał.

Globalne implikacje

Te trzy równoległe kryzysy pokazują fundamentalną zmianę w amerykańskiej polityce zagranicznej. Widzimy odejście od multilateralizmu na rzecz jednostronnych działań, które demokratyczni prawodawcy w Waszyngtonie określają jako "nielegalne" i "niekonstytucyjne". Senator Andy Kim, który wcześniej pracował w USAID, podkreśla, że agencja jest "narzędziem polityki zagranicznej o dwupartyjnych korzeniach, krytycznym w obecnym, niebezpiecznym środowisku globalnym".

Eksperci zwracają uwagę, że kombinacja agresywnej polityki wobec Gazy, konfrontacji z Chinami w strategicznym regionie Ameryki Łacińskiej oraz demontaż systemu pomocy zagranicznej może prowadzić do długotrwałych negatywnych konsekwencji dla globalnej pozycji USA i stabilności międzynarodowej.

Z drugiej strony liczba polityków amerykańskich popierających te działania jest również duża, zwłaszcza w odniesieniu do Chin i ograniczenia wydatków budżetowych. W sprawie Strefy Gazy zdecydowana większość polityków republikańskich na razie powstrzymuje się od komentarza.

rj

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor