Tymczasowe zawieszenie broni w najnowszej wojnie handlowej Donalda Trumpa może okazać się bardzo kruche. Choć Kanada i Meksyk uzyskały miesięczne odroczenie przed wprowadzeniem zapowiedzianych 25-procentowych ceł, eksperci ostrzegają, że po jego upływie mogą zostać postawione nowe, trudniejsze do spełnienia przez te kraje warunki.
Prezydent USA, rozpoczynając drugą kadencję, wraca do znanej z wcześniejszej kadencji taktyki nacisku ekonomicznego i nie ukrywa satysfakcji z podjętych działań.
"Cła są bardzo skuteczne, zarówno ekonomicznie, jak i w uzyskiwaniu wszystkiego, czego chcesz" - stwierdził Donald Trump podczas rozmów z dziennikarzami w Gabinecie Owalnym.
Kluczową postacią w nowej administracji okazuje się Peter Navarro, doradca ds. produkcji i handlu, który niedawno wyszedł z więzienia po odbyciu kary za obrazę Kongresu w związku z dochodzeniem w sprawie wydarzeń z 6 stycznia 2021 roku. Navarro, znany ze swojego radykalnego podejścia do polityki handlowej, zyskał szczególne względy prezydenta, który nazywa go "moim Peterem". Współpracuje ściśle z sekretarzem skarbu Scottem Bessentem, sekretarzem handlu Howardem Lutnickiem i Jamisonem Greerem, nominowanym na przedstawiciela USA ds. handlu.
Reakcja na ogłoszenie nowych ceł była natychmiastowa. Największe amerykańskie grupy biznesowe ostrzegły przed wzrostem cen towarów konsumpcyjnych, od żywności po samochody. Kanada zagroziła odwetowymi cłami na amerykańskie towary o wartości 107 miliardów dolarów, obejmującymi między innymi alkohol, odzież i drewno. Trump odpowiedział zaostrzeniem retoryki, twierdząc, że USA "nie potrzebują niczego, co ma Kanada". Sytuacja doprowadziła do intensywnych negocjacji, które zakończyły się 30-dniowym odroczeniem wprowadzenia ceł.
Wzajemne ustępstwa Meksyku i USA
Tymczasowe porozumienie z Meksykiem pokazuje złożoność wzajemnych relacji. Prezydent Claudia Sheinbaum, zamiast odpowiadać na oskarżenia o "niedopuszczalny sojusz" z kartelami narkotykowymi, zręcznie przekierowała dyskusję na problem amerykańskiej broni zalewającej Meksyk. Ostateczna umowa przewiduje więc nie tylko wysłanie meksykańskich wojsk na granicę w celu powstrzymania nielegalnej imigracji i handlu narkotykami, ale także zobowiązuje USA do podjęcia działań przeciwko przemytowi broni do Meksyku.
Kanada niepewna przyszłości
Północny sąsiad USA również uzyskał tymczasowe ustępstwa, choć kosztem stosunkowo niewielkich koncesji - dodatkowych 200 milionów dolarów kanadyjskich na bezpieczeństwo graniczne i powołania specjalnego koordynatora ds. przemytu fentanylu. To niewiele w porównaniu z dzienną wymianą handlową wartą około 2 miliardów dolarów. Jednak mimo tymczasowych porozumień, niepewność pozostaje. W Windsor w Ontario, kluczowym ośrodku kanadyjskiego przemysłu motoryzacyjnego, tysiące pracowników obawia się o przyszłość, gdyż 30-dniowe zawieszenie ceł nie daje żadnych gwarancji na przyszłość.
"Nie czuję ulgi" - powiedział John D'Agnolo, przewodniczący związku zawodowego Unifor reprezentującego pracowników Forda.
Chiny zapowiedziały odwet
W relacjach handlowych między USA a Chinami napięcie po raz kolejny osiąga punkt krytyczny. W przeciwieństwie do Kanady i Meksyku, Chiny, już dotknięte wysokimi cłami, nie otrzymały żadnego okresu przejściowego przed wprowadzeniem podwyżek. Spotkało się to z błyskawiczną reakcją Pekinu w postaci środków odwetowych wymierzonych w amerykański eksport. Jest to wyraźny sygnał, że druga kadencja Trumpa może przynieść jeszcze ostrzejszą konfrontację handlową między dwiema największymi gospodarkami świata.
Według analityków, ta eskalacja może prowadzić do globalnego spowolnienia gospodarczego. Michael Smart, były amerykański urzędnik handlowy, obecnie pracujący w Rock Creek Global Advisors, podkreśla, że Trump "chce zrównoważyć handel, przywrócić produkcję do kraju i zwiększyć dochody, a uważa, że jedynym sposobem na to jest nakładanie ceł."
Obecna sytuacja różni się od pierwszej kadencji Trumpa tym, że prezydent wydaje się być jeszcze bardziej zdeterminowany do używania narzędzi ekonomicznego przymusu, nawet jeśli miałoby to prowadzić do poważnych zawirowań na globalnych rynkach. Można się spodziewać, że w najbliższych miesiącach konflikt handlowy między USA a Chinami może się jeszcze zaostrzyć, szczególnie że Trump nie sygnalizuje chęci złagodzenia swojego stanowiska, a wręcz przeciwnie - wydaje się traktować cła jako skuteczne narzędzie realizacji swoich celów politycznych i gospodarczych.
Co z Unią Europejską
Tymczasem na horyzoncie pojawia się kolejny front - Unia Europejska. Trump już zapowiedział możliwość nałożenia ceł na europejskie towary w ciągu najbliższych dwóch tygodni, co może fundamentalnie zmienić relacje transatlantyckie.
"Europejczycy wykorzystywali Stany Zjednoczone przez lata i nie mogą tego więcej robić" - stwierdził, sugerując, że UE będzie zmuszona do negocjacji.
Eksperci przewidują, że potencjalne cła na europejskie towary mogą objąć szeroki zakres produktów, od samochodów po artykuły luksusowe. UE już zapowiada przygotowanie listy amerykańskich towarów, które mogłyby zostać objęte cłami odwetowymi. Szczególnie narażone są sektory rolnictwa, przemysłu motoryzacyjnego i wysokich technologii.
Sytuację komplikuje wewnętrzna dynamika w administracji Trumpa. Podczas gdy Navarro i jego zwolennicy popychają w kierunku bardziej agresywnej polityki handlowej, bardziej umiarkowane głosy, jak sekretarza skarbu Scotta Bessenta, są obecnie przytłumione. Trump wydaje się być bardziej niż w pierwszej kadencji skłonny do używania przymusu ekonomicznego.
Marcowy termin dla Kanady i Meksyku, zbliżające się negocjacje z UE oraz trwający konflikt z Chinami tworzą atmosferę niepewności na świecie. Biznes i inwestorzy obawiają się, że rząd USA może wykorzystać groźbę ceł nie tylko do celów handlowych, ale także jako narzędzie nacisku w innych spornych kwestiach, od imigracji po bezpieczeństwo narodowe.
rj