Chicagowscy architekci chętnie przekazują datki na kampanię radnych i bardzo często goszczą na ich imprezach wyborczych. W tym kontekście pojawia się poważne pytanie na temat etyki, bo to członkowie Rady Miasta ustalają, które projekty zostaną zrealizowane.
Autorzy projektów powinni przestrzegać kodeks etyki Amerykańskiego Instytutu Architektów, zabraniającego podejmowania działań, które mogłyby wpływać na osądy urzędników. Kodeks pozwala jednak na przekazywanie datków na kampanie polityczne, tym samym architekci twierdzą, że przestrzegają zasad.
Jednak datki dają architektom przewagę nad zwykłymi mieszkańcami, którzy sprzeciwiają się projektom, ale mogą nie zwrócić uwagi swojego starosty - powiedziała Alisa Kaplan, dyrektor ds. polityki w Reform for Illinois, niezależnej organizacji badającej rolę pieniądza w polityce. "Nawet postrzeganie quid pro quo podkopuje system polityczny" - dodała.
Z kolei architekt Linda Searl, członkini Chicagowskiej Komisji Planowania, i jej była przewodnicząca w latach od 2003 do 2012 roku, wskazała, że niepokoić może to, że niektóre datki były przekazywane w trakcie rozpatrywania danych projektów.
Większość pieniędzy trafia do członków Rady Miejskiej w szybko rozwijających się dzielnicach Chicago. Architekci i ich klienci deweloperzy mają powód, by pozostać w dobrych stosunkach z radnymi, którzy są w stanie zrealizować ich projekt, odesłać go na deskę kreślarską lub go odrzucić - komentuje dziennik “Chicago Tribune”.
Od początku obecnego boomu budowlanego w 2010 r. do połowy listopada bieżącego roku ci, których zawód jest określony jako "architekt", przekazali ponad $180,000 radnym, ich organizacjom w okręgach i innym miejskim politykom, w tym burmistrzowi Rahmowi Emanuelowi - wynika z danych dotyczących kampanii w Illinois.
Firmy architektów przekazały jeszcze więcej, bo ponad $350,000.
Wśród największych darczyńców są trzy duże firmy: Antunovich Associates, Solomon Cordwell Buenz i bKL Architecture, których wieżowce zmieniły wygląd takich dzielnic, jak Streeterville, Lincoln Park i West Loop.
Firmy o zasięgu globalnym, takie jak Skidmore, Owings & Merrill, projektanci niezrealizowanego drapacza chmur Chicago Spire oraz Studio Gang, architekci Aqua Tower, również przekazują datki na kampanie radnych, choć mniej.
Najwięcej pieniędzy od architektów na swoją kampanię dostał radny Brendan Reilly z 42. okręgu, który obejmuje popularne obszary budowlane w centrum, i radny z 25. okręgu Daniel Solis, długoletni przewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego w Radzie Miasta. Solis ogłosił w listopadzie, że nie będzie ubiegał się o reelekcję w przyszłym roku.
Architekci opisują swój wkład w kampanie jako sposób budowania relacji, a nie wywieranie wpływu na decyzje radnych.
“Przekazuję konsekwentnie datki tym wspaniałym urzędnikom publicznym” - powiedział w wywiadzie z “Chicago Tribune” architekt Joseph Antunovich.
W ciągu ostatnich pięciu lat Antunovich i jego firma przekazała ponad $43,000 na konto demokratycznej organizacji radnego Solisa.
W tym czasie Solis udzielił wsparcia dla kilku budynków zaprojektowanych przez Antunovicha. Od 2013 architekt przekazał także $12,000 na kampanię radnego Toma Tunneya z 44. okręgu.
Tunney poinformował, że otrzymał na kampanię $1,500 od Antunovicha w maju 2016 r., około trzy miesiące przed tym, jak poparł wieżowiec zaprojektowany przez Antunovicha przy 400 West Belmont Avenue, nazywając go "odważnym, nowym projektem".
18-piętrowy budynek powstaje pomiędzy dwoma dwu- i trzypiętrowymi. W jednym z tych budynków mieszka Kelly King-Taylor wraz z mężem i córką.
"W ogóle nie jesteśmy zachwyceni, bo więcej ludzi zostanie skierowanych już w gęsto zaludnioną strefę – powiedziała, wyrażając obawy o dodatkowe korki na ulicy Belmont. Kobieta przyznała, że jest zaskoczona tym, że architekci mogą przeznaczać datki na kampanie radnych.
Tunney powiedział, że wyborcze wpłaty od Antunovicha nie odegrały żadnej roli w jego decyzji dotyczącej poparcia projektu. Zapewnił, że datki na kampanie radnych nie dają architektom przewagi nad grupami obywatelskimi, które sprzeciwiają się propozycjom.
"Po prostu bardzo dokładnie ich sprawdzamy (architektów i deweloperów)" - powiedział Tunney. "W naszej dzielnicy jest to bardzo rygorystyczny proces."
JT