20 grudnia 2017

Udostępnij znajomym:

Druga edycja Festiwalu „Tradycja na co dzień”, który w minioną niedzielę odbył się w Domu Podhalan, zgromadziła ponad dwudziestu wystawców reprezentujących różne dziedziny rzemiosła góralskiego, rękodzielników i artystów.

Na kilka godzin góralska siedziba w Wietrznym Mieście zamieniła się tradycyjny wiejski targ ze straganami, na których górale wystawiali regionalną odzież, wyroby z metalu, skóry i drewna. Pod sceną „zaparkował” wóz na drewnianych kołach, tzw. „zeleźniok” ze starym pługiem i innymi sprzętami niezbędnymi do uprawiania roli. W szałasie baca (Wojciech Jędrol i Grzegorz Sarna) „warzyli” bunc i zyntycę. Góralki mówiły o haftowaniu, szyciu i zdobieniu kobiecych i męskich strojów. Na góralskiej wsi każda z gospodyń musiała umieć prząść wełnę, haftować, wyszywać, szyć stroje, szatkować i kisić kapustę nie wspominając o cerowaniu skarpet, robieniu „wykrowków” z gruli lub rzepy (ziemniaków), czy robieniu masła i posługiwaniu się wrzecionami tkając surduty i zdobiące ściany domostwa kilimy. Chętni mogli zobaczyć, jak się rzeźbi, robi skrzypce lub kołyski, a nawet buduje domy według starej góralskiej metody „na capy”, bez użycia gwoździ. Gazdowie na Podhalu parali się „ciesiółką” budując domy, robiąc wozy i inne niezbędne w gospodarskim obejściu narzędzia i przedmioty, jak chociażby skrzynie i beczki, w których przechowywana była mąka i pasza dla zwierząt. Zazwyczaj starali się nadawać swoim wyrobom niepowtarzalny wygląd rzeźbiąc i okuwając je w bardziej artystyczny sposób.

Na scenie prezentowały się zespoły i muzycy. Zawitali też „pytace”, którzy na podhalańskiej wsi jeździli na koniach do gospodarzy, aby zapraszać ich na wesela lub inne uroczystości. Witając uczestników i gości imprezy jej pomysłodawca i organizator Stanisław Sarna, prezes Koła Dębno Podhalańskie i wiceprezes Związku Podhalan zarazem powiedział, że festiwal jest przyczynkiem do zachowania w pamięci, szczególnie u młodego pokolenia Amerykanów polskiego pochodzenia, obrazu góralskiej wsi sprzed lat, pokazania zawodów i umiejętności, które na co dzień towarzyszyły naszym dziadkom i pradziadkom w życiu codziennym, o których bardzo często nie mamy już wiedzy.

Jan Słodyczka, popularny rzeźbiarz, architekt i budowniczy z dumą przyznał, że jego prace znajdują się w kilku polonijnych kościołach, a sam mieszka w domu zbudowanym przez siebie według starej metody. Jo mom dom góralski z bali drewnianych zrobiony. To jest „płazówka” pikno. Rżnięta na osiem coli. Fajne grube, co by mi nie duchało do izby i ciepluśko co by było (...). Jo się urodził w góralskiej chałupie, to chciołek i umrzyć w góralskiej, co bym mioł taką jako trza i chwała Bogu udało sie”.

Wśród gości obecny był konsul generalny Piotr Janicki, który z uznaniem mówił o umiejętnościach góralskich rzemieślników. „Myślę, że jak teraz nie uda się tego przekazać, to już następne pokolenia nie będą pamiętały i wiedziały jak się żyło na Podhalu”.

Festiwal prowadzili Maria Krzeptowska-Giewont i Marian Bryja.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor