Silne fale i prądy porwały kobietę i mężczyznę uczestniczących w imprezie polar-plunge, czyli wspólnej kąpieli w jeziorze Michigan w niedzielny poranek. Akcja ratunkowa zakończyła się wyciągnięciem mężczyzny, który jednak zmarł po przewiezieniu do szpitala. Kobiety nie udało się odnaleźć.
Pomimo wysokich fal, wiatru i niskich temperatur, grupa kilkunastu pływaków zdecydowała się na kąpiel w zimnych wodach jeziora Michigan około 9 rano na Park Avenue Beach w pobliżu North Shore Yacht Club w Highland Park.
Michael Vodicka, mieszkaniec Highland Park, relacjonował później, że woda była tak wzburzona, że śmiałkom udało się wejść tylko na 20 jardów w głąb jeziora. Straż przybrzeżna otrzymała zgłoszenia o falach dochodzących do 8 stóp. Pływacy walczyli z prądem i wysokimi falami. Kiedy pływali, 52-letnia mieszkanka Elgin i 46-letni mężczyzna z Itasca, zostali porwani przez ogromne fale.
W wyniku utrudnionej warunkami atmosferycznymi akcji ratunkowej, ratownikom udało się wyciągnąć mężczyznę na brzeg. Pomimo podjętej natychmiast reanimacji i przewiezienia do szpitala w Higland Park, mężczyzna zmarł. Kobiety nie udało się wyciągnąć z wody i została uznana za zaginioną.
Zespoły nurków zaczęły przeszukiwać wodę wzdłuż linii brzegowej, w poszukiwaniach pomagał helikopter straży przybrzeżnej. Po przeszukaniu powierzchni około 10 mil kwadratowych w pobliżu miejsca, gdzie kobieta była ostatni raz widziana, akcja została przerwana około godz. 4 po południu.
Policja w miastach wzdłuż linii brzegowej jeziora Michigan w Illinois i Wisconsin została powiadomiona o wypadku i poproszona o monitorowanie swoich plaż pod kątem zaginionej pływaczki.
Monitor