Skupiając się na zbliżających się wyborach na stanowisko burmistrza Chicago zapominamy, iż tego samego dnia, 28 lutego, mieszkańcy wybierać będą aldermanów. Wszystkim kończy się w przyszłym roku kadencja i zdecydowana większość ubiegać się będzie o kolejną. Zanim to jednak nastąpi, członkowie rady otrzymają automatyczne podwyżki wynagrodzenia, bez konieczności poddawania tego pod głosowanie.
Około 15 lat temu rada tego miasta postanowiła, że podnoszenie jej płac odbywać się będzie automatycznie i dostosowane zostanie do poziomu inflacji. Z jednej strony chodziło o usprawnienie systemu podwyżek, z drugiej – według wielu osób był to czynnik decydujący – o uniknięcie ciągłego głosowania na ten temat, co źle odbierane było przez wyborców, którym nie podobało się coroczne przyznawanie sobie coraz wyższych wynagrodzeń przez aldermanów.
Według dostępnych danych, po zeszłorocznej podwyżce w wysokości 5.5%, tegoroczna ma wynieść prawie 10%. Ponieważ wynagrodzenia aldemanów są różne, ale większość członków rady zarabia $130,000 rocznie, to nowa podwyżka podniosłaby tę kwotę do około $143,000.
Mogą odrzucić
Członkowie rady mają możliwość odrzucenia podwyżki, a kandydujący na urząd burmistrza alderman Ray Lopez, który zaproponował ostatnio poważne zmiany w działaniu administracji miejskiej, mówi, że będzie jednym z nich.
„Radni są liderami w społeczności i powinni dawać przykład, odrzucając tę podwyżkę” – powiedział. W ubiegłym roku radny Lopez także nie przyjął podwyżki płac.
Ald. Gilbert Villegas, reprezentujący 36. dzielnicę miasta, również planuje odmowę przyjęcia podwyżki.
„10% to dużo” – uważa. „Większość mieszkańców mojego okręgu nie widziała tego rodzaju rekompensaty”.
Zgodnie z rozporządzeniem miejskim jedynym sposobem na odrzucenie podwyżki jest wysłanie odpowiedniego pisma do Urzędu Budżetowego Miasta przed 2 września.
„Musisz dobrowolnie odmówić dodatkowych 12 tysięcy dolarów” – mówi Lopez. „W przeciwnym razie automatycznie je otrzymasz”.
Podobne decyzje podjęło jeszcze kilku innych radnych, w tym Brendan Reilly i Carlos Ramirez-Rosa. Część jest niezdecydowana. Jednak zdecydowana większość radnych Chicago podwyżkę przyjmie.
Radny Lopez mówi, że zaproponuje obniżenie płac aldermanów do 120 tysięcy rocznie, i ograniczenie podwyżek do 3% rocznie. Chciałby też, by podwyżki były dostępne tylko na początku każdej nowej kadencji dla członków rady.
Ponieważ wybieralna funkcja radnego Chicago nie jest zajęciem pełnoetatowym, wiele z tych osób wykonuje na co dzień inne prace. Lopez naciska więc, by wprowadzić przepisy zakazujące radnym wykonywania drugiej pracy poza biurem radnego.
Polityk ten rzucił rękawicę obecnej burmistrz, Lori Lightfoot i stara się o zajmowane przez nią stanowisko. Pomysłów na reorganizację administracji miasta ma więcej:
Rada miasta do odchudzenia?
Zmniejszeni liczby radnych o połowę - to najnowsza i zarazem jedna z najodważniejszych obietnic przedwyborczych Ray’a Lopeza. Zgodnie z tym postulatem radnych w Chicago byłoby 25, a nie jak teraz 50. Ten postulat nie jest oderwany od rzeczywistości, bo o takim zabiegu w przeszłości mówiło się często i to po obu stronach politycznej barykady. Niestety, podobnie jak z pojawiającą się co jakiś czas propozycją ograniczenia ich kadencji, nigdy nic z tego nie wyszło.
Odważnych postulatów Lopeza było więcej. Większość z nich sprowadza się do odebrania części kompetencji burmistrzowi i nadania ich silniejszej radzie miasta – wyposażonej w dodatkowe narzędzia. Lopez chce stworzyć stanowiska trzech nowych urzędników wybieranych w głosowaniu bezpośrednim, czyli przez samych mieszkańców.
Mowa o funkcji radcy prawnego, inspektora generalnego i miejskiego kontrolera. Lopez chce wprowadzić te funkcje zamiast upoważniać burmistrza do mianowania "pionków" na te stanowiska. Rada miasta miałaby mieć także własne biuro budżetowe, które byłoby kompetentne do kwestionowania stanowiska czy propozycji burmistrza m.in. w sprawie miejskiego budżetu. Oprócz tego miałaby powstać 21-osobowa Komisja Karty Miejskiej, która co 10 lat będzie analizować strukturę rady miasta. Chodzi prawdopodobnie o tropienie ewentualnych nadużyć czy konotacji. Wyborcze obietnice Lopeza są pierwszymi, które wywróciłyby od strony prawnej sposób zarządzania miastem poprzez zmiany administracyjne.
Kim jest Ray Lopez?
To radny z Southwest Side i jednocześnie jeden z najbardziej zagorzałych krytyków burmistrz Lori Lightfoot. Z zawodu jest pilotem – pracował w liniach Southwest. Lopez jest dobrym mówcą – zadaje trafne, niewygodne pytania podczas przesłuchań w komisjach i miał najlepszą frekwencję spośród wszystkich członków rady miasta w ubiegłej kadencji – tak oceniają go dziennikarze. Wielokrotnie podkreślał, że oprócz zmian natury administracyjnej będzie chciał zadbać o bezpieczeństwo w mieście. Pierwszym krokiem ma być zwolnienie szefa chicagowskiej policji Davida Browna, który piastuje stanowisko z namaszczenia Lightfoot. Lopez jest jednym z przynajmniej ośmiu kandydatów, którzy 28 lutego przyszłego roku zmierzą się w boju o fotel burmistrza Wietrznego Miasta.
Kto jeszcze kandyduje Poza Lightfoot i Lopezem?
Sophia King, radna z 4. okręgu miejskiego. Rod Sawyer, radny Chicago, który jest synem byłego burmistrza Eugene'a Sawyera. Paul Vallas, były szef Chicago Public Schools. Kam Buckner, członek stanowej Izby Reprezentantów. Willie Wilson, zamożny biznesmen, najbardziej chyba znany z rozdawania milionów dolarów nieznajomym. Ja'Mal Green, działacz społeczny.
Wybory 28 lutego 2023 roku, więc liczba kandydatów może się jeszcze zmienić. W tej chwili sondaże przedwyborcze dają zwycięstwo obecnej burmistrz, Lori Lightfoot.