Grupa aktywistów z południa Chicago planuje na przyszły tydzień marsz przeciwko przestępczości i nierównościom społecznym, który może zablokować ruch na północnym odcinku Lake Shore Drive i przy stadionie Wrigley Field.
Cel został sprecyzowany - zablokować ruch na północy miasta, aby głos protestujących z południa i zachodu został tam usłyszany. "Często nie słyszy się płaczu i skarg biednych ludzi" - powiedział pastor Gregory Livingston - “Musimy iść tam, gdzie nas usłyszą“. Organizatorami marszu jest Coalition for a New Chicago oraz Violence Interrupters.
Protest planowany jest na przyszły czwartek, 2 sierpnia. Przełoży się na pewno na duże utrudnienia w ruchu, bo demonstracja zaplanowana jest na godz. 4.00 po południu, w godzinach szczytu komunikacyjnego.
Protestujący planują wyruszyć Lake Shore Drive niedaleko Diversey Parkway i będą kierować się na północ ulicą Belmont Ave. do Clark Street, a następnie w stronę Wrigley Field, gdzie tego dnia o godz. 7:05 wieczorem rozpocznie się mecz Chicago Cubs z San Diego Padres.
Wcześniej w tym miesiącu podobny protest na dwie godziny zablokował ruch na autostradzie Dan Ryan na południowej stronie miasta. Organizatorzy sierpniowej akcji twierdzą, że chcą podnieść świadomość mieszkańców z północnej strony Chicago.
Aktywiści będą domagać się też dymisji burmistrza Rahma Emanuela i komendanta policji Eddiego Johnsona.
“Maszerujemy przeciwko ich pustym kłamliwym obietnicom” - powiedział pastor Livingston.
Będzie to też reakcja na strzelaninę z 14 lipca w dzielnicy South Shore na południu, w której od kuli policjanta zginął Harith Augustus. Jego śmierć wywołała serię protestów, w czasie których dochodziło do konfrontacji z funkcjonariuszami. W ciągu 24 godzin od strzelaniny policja upubliczniła nagranie wideo z zajścia, ale bez dźwięku.
Na nagraniu widać, że Augustus miał pistolet w kaburze. Policja stwierdziła, że nie miał odpowiedniego pozwolenia na noszenie broni w miejscach publicznych. Pastor Livingston stwierdził, że jeśli faktycznie tak było, to Augustus popełnił błąd.
Ale zakwestionował to, jak funkcjonariusze zachowali się w stosunku do niego. Czy incydent miałby taki sam przebieg, gdyby do podobnej sytuacji doszło w innej części miasta, na północy? - pytał.
Inne postulaty protestujących dotyczą zwiększenia miejskich inwestycji w najbiedniejszych i najbardziej dotkniętych przestępczością dzielnicach miasta.
Planowany marsz, który ma zablokować ruch w godzinach popołudniowego szczytu komunikacyjnego, bez wątpienia będzie krytykowany przez wielu mieszkańców. Odbędzie się też w dniu otwarcia czterodniowego festiwalu Lollapalooza w Parku Granta.
Organizatorzy nie skontaktowali się z policją ani z burmistrzem w sprawie planowanego protestu. Pastor Livingston przyznał, że uczestnicy zdają sobie sprawę, że mogą zostać aresztowani.
"W ogóle nie prosimy nikogo o zgodę" - powiedział. "Oni (policja) niech robią to, co muszą."
Anthony Guglielmi, rzecznik policji w Chicago, poinformował, że ma dojść do spotkania z organizatorami marszu.
"CPD bardzo szanuje prawo do wolności słowa i publicznej demonstracji, ale jednocześnie musi dbać o bezpieczeństwo mieszkańców" - stwierdził Guglielmi.
Będzie to druga blokada autostrady w ostatnim czasie. Podobny marsz zorganizowany przez księdza Michaela Pflegera z parafii św. Sabiny, sparaliżował ruch na Dan Ryan, ruchliwej autostradzie na South Side. Był także protestem przeciwko przestępczości z bronią palną, bezrobociu w najgorszych dzielnicach na południu i zachodzie miasta.
Maszerujący mieli być oddzieleni od samochodów barierą ciężarówek ekip drogowych, pojazdów ratowniczych i umundurowanych funkcjonariuszy, ale kiedy kilka tysięcy osób pojawiło się na autostradzie, sytuacja szybko zmieniła się. Po około godzinie stanowa policja zgodziła się zamknąć wszystkie północne pasy dla ruchu, którymi na odcinku od 79th Street do 67th przeszli protestujący. Pełna blokada autostrady Dana Ryana trwała około godziny. Nikt nie został aresztowany.
JT