11 kwietnia 2018

Udostępnij znajomym:

Kiedy w ostatnich latach rodzice, nauczyciele lub uczniowie skarżyli się na brudne klasy i stołówki, urzędnicy chicagowskich szkół publicznych (CPS) przywoływali wysokie oceny za czystości w audytach przeprowadzanych przez niezależną firmę. Sprzątacze przyznają, że przełożeni zdradzali im, kiedy będą inspekcje czystości - wynika z doniesień dziennika “Chicago Sun-Times”.

Sprzątacze w dwóch chicagowskich szkołach twierdzą, że ich szefowie ostrzegali ich za każdym razem, kiedy firma audytorska przyjedzie i zrobi kontrolę, czasami kilka dni wcześniej. Czasami wiedzieli także, gdzie dokładnie mają posprzątać. To pozwoliło im skupić się na tych obszarach, o których wiedzieli, że będą sprawdzane przez kontrolerów i pomijać inne części szkół, które nie będą poddane inspekcji. Zapewniono im także dodatkową pomoc i środki czystości.

“Był to jedyny czas, kiedy dostawało się wszystko, czego potrzebujesz, właśnie przed inspekcją” - powiedziała w rozmowie z “Chicago Sun-Times” Maria Villegas, która sprząta w szkole Sayre Language Academy Elementary w dzielnicy Galewood, na północnym-zachodzie miasta.

Przyznała, że została poinformowana z wyprzedzeniem przez jej przełożonego, kiedy przyjedzie inspektor.

“Kiedy wiemy, że będzie inspekcja, zostawiamy pewne rzeczy, które normalnie robimy codziennie. Porządnie czyścimy schody, którymi inspektorzy będą wchodzić, pierwszych kilka łazienek, które będą sprawdzać. Osoba, która kontroluje wejście na pierwsze piętro, sprawdza łazienki, sprawdza klatki schodowe - ale nie przechodzi na wyższe piętra" - przyznała Villegas.

“Takie sztuczki są potrzebne do czas audytów, ponieważ, jak mówi, liczba sprzątaczy w większości szkół CPS została zmniejszona, gdy prywatne firmy przejęły kontrakty i nie ma wystarczającej siły roboczej, aby zrobić wszystko”.

"Prosimy tylko o to, żeby zatrudnili więcej personelu do szkół, ponieważ wszystkie szkoły są brudne" - mówi Villegas. "I uważam, że w każdej szkole priorytetem powinny być dzieci i nauczyciele”.

"W niektórych szkołach, takich jak w mojej, jest około 400 dzieci, a w nocy jesteśmy dwie. Czy możecie sobie to wyobrazić? Dwie osoby, które mają wyczyścić szkołę z 400 dziećmi? " - pyta pracownica Sayre Language Academy Elementary w dzielnicy Galewood.

W 2014 r. CPS przekazał kontrolę nad większością osób z zatrudnionych do utrzymania szkół w czystości, co obejmuje około 1,700 pełnoetatowych stanowisk, dwóm prywatnym kontraktorom. Urzędnicy przekonywali, że przyniesie to oszczędności w wysokości $340 milionów, a jednocześnie spowoduje, że szkoły będą czystsze.

Firma Sodexo MAGIC została odpowiedzialna za utrzymanie czystości w kilkudziesięciu szkołach. Druga firma, Aramark, w wyniku skarg ze strony dyrektorów i rodziców dotyczących pracy w ich szkołach, została zastąpiona przez Sodexo.

Aby monitorować pracę tych prywatnych firm, CPS wynajęła inną, z siedzibą w Massachusetts, Premier Facility Solutions, aby - jak tłumaczono - “zapewniała niezależne audyty czystości w różnych szkołach". Premier ma teraz dwuletni kontrakt w wysokości $250,000 z CPS na inspekcje w szkołach. Za sprawdzenie czystości w jednej szkole firma wystawia rachunek na około $200.

W styczniu 2017 r. Forrest Claypool, ówczesny kurator CPS, zwrócił się do Chicagowskiej Rady Edukacyjnej o zatwierdzenie dodatkowych $427 milionów na zawarcie umowy z tymi firmami w celu przejęcia obowiązków związanych z zarządzaniem obiektami.

W tym czasie CPS wskazywało, że 96 procent szkół przeszło audyty czystości i był to "najwyższy odsetek od trzech lat”. Ale w serii szczegółowych kontroli czystości przeprowadzonych tej zimy, inspektorzy z personelu CPS i firmy Aramark po cichu udokumentowali to, co określili mianem "krytycznych" problemów w 91 ze 125 szkół.

Sprzęt do przygotowywania posiłków był brudny, łazienki śmierdzące, podłogi nie zostały należycie wyczyszczone, znaleziono także odchody po szczurach- wynika z raportów.

Gdyby chicagowskie szkoły publiczne zostały skontrolowane przez Miejski Departament Zdrowia Publicznego, tak jak prywatne firmy, to CPS mogłoby zostać ukarane grzywnami sięgającymi $37,000 tylko w jednej szkole - donosi “Chicago SunTimes”.

Inspekcje rozpoczęły się po wykryciu inwazji gryzoni w listopadzie ub. roku w szkole podstawowej Mollison w dzielnicy Brownville. Najgorsze warunki pod względem czystości znaleziono w szkołach, w których co najmniej czworo na pięcioro dzieci pochodzi z rodzin czarnoskórych i latynoskich z niskimi dochodami. Rodzice i uczniowie nie byli informowani o wynikach tych inspekcji, o żadnych problemach stwierdzonych w szkołach ich dzieci.

Burmistrz Rahm Emanuel komentując doniesienia “Chicago Sun-Times” stwierdził, że jest to "niedopuszczalne”. “Janice wie o tym i zmieni to” - powiedział nadmieniając nową kurator CPS Janice Jackson, której córka i przybrany syn chodzą do chicagowskich szkół publicznych.

Czarnoskórzy radni wezwali do reform, a związek zawodowy chicagowskich szkół publicznych (CTU) zażądał, aby przeprowadzono inspekcje w pozostałych szkołach dystryktu, co, jak informuje CPS, nastąpi po lipcu.

CPS odmówiło opublikowania najnowszych raportów kontroli czystości oraz raportów o ponownych inspekcjach, których nawet nie udostępnia szkołom.

Arnie Rivera, dyrektor operacyjny CPS, przyznaje, że miały miejsce niedociągnięcia i zapowiada przeprowadzenie comiesięcznych inspekcji we wszystkich budynkach szkolnych przez nowy zespół.

JT

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor