Po inwazji Rosji na Ukrainę ceny ropy naftowej na światowych rynkach wzrosły do niemal rekordowych poziomów. W tym tygodniu po raz pierwszy wyrównały się z poziomem sprzed wojny w wyniku obaw o recesję, a tym samym spadku liczby kontraktów krótkoterminowych.
Z jednej strony eksperci mówią o zwiększeniu podaży ropy na światowych rynkach – rosyjski surowiec zaczął różnymi drogami trafiać do odbiorców w Azji i Afryki, przy jednoczesnym zwiększeniu jej wydobycia w różnych częściach świata.
Z drugiej mamy słabnący popyt, głównie ze względu na zagrożenie recesją oraz słabnący popyt konsumentów wraz z kończącym się okresem wakacyjnym w USA.
Ceny ropy spadły o 25% od połowy czerwca, gdy odnotowano ich najwyższy poziom. Baryłka ropy Brent kosztowała w piątek ok. $95, co stanowi spadek o 14% tylko w tym tygodniu i niemal tyle samo, co w dniu 24 lutego. W szczytowym momencie jej cena przekroczyła $120.
Podobnie wygląda sytuacja z innymi odmianami, których ceny systematycznie spadają.
Co z benzyną
Spadek cen ropy jest ulgą dla konsumentów, którzy już zmagają się z gwałtownie rosnącą inflacją. Czwartek był 49 dniem z rzędu, w którym odnotowano spadek średnich cen benzyny w kraju. Do poziomu sprzed wybuchu wojny w Ukrainie brakuje jeszcze trochę, bo ok. $1, ale koszt zakupu galona paliwa na stacji jest już niższy o ponad dolara od najwyższej ceny notowanej w czerwcu.
Połowa stacji benzynowych w kraju sprzedaje obecnie benzynę po cenie poniżej 4 dolarów za galon, choć w Illinois na ten moment ze względu na tradycyjnie wyższe ceny jeszcze musimy chwilę poczekać. Wiele wskazuje jednak na to, że w kolejnych tygodniach paliwo będzie coraz tańsze, choć jak zaznaczają eksperci, na zbyt wielki spadek na razie nie powinniśmy jeszcze liczyć.
Należy pamiętać, że ceny energii gwałtownie rosły jeszcze przed wojną na Ukrainie z powodu odrodzenia popytu po ustępującej pandemii. Dodatkowy, gwałtowny wzrost cen wynikał z obaw o zakłócenia dostaw po rozpoczęciu wojny, ponieważ Rosja jest głównym eksporterem ropy.
Gdy inflacja energetyczna rosła, Rezerwa Federalna zaczęła podnosić stopy procentowe, co sprawiło, że pożyczanie pieniędzy - od kredytów hipotecznych po karty kredytowe – stało się droższe i zachęca ludzi do wstrzymania się z wydatkami, co z kolei ma teoretycznie obniżyć ceny, a raczej wstrzymać ich niekontrolowany wzrost.
Potrzeba trochę czasu, aby efekty spadku cen ropy były odczuwalne, a ryzyko polega na tym, że FED może podnieść stopy procentowe do punktu, w którym gospodarka może nie tylko spowolnić, ale nawet pogrążyć się w recesji w wyniku niskiego popytu.
rj