Niezwykle trudno się zorientować, co tak naprawdę o inwazji Rosjan na Ukrainę sądzą zwykli obywatele tego kraju, gdyż krytyka grozi długim pobytem w więzieniu. Rząd Władimira Putina zaostrzył i tak już represyjną politykę, zamykając niezależne media i blokując dostęp do Twittera, Facebooka i Instagrama.
Mimo wszystko eksperci zauważyli, że Rosjanie wyrobili sobie ogólne zdanie o tym, co się tak naprawdę dzieje. Wojna wywołała pewien sprzeciw i nastroje antyputinowskie, niestety ograniczają się one do mniejszości, która raczej nie wpłynie na dzala prowadzone przez Putina, a tym bardziej nie obali go.
Większość społeczeństwa rosyjskiego nie była przygotowana do wojny, podobnie jak i ich wojsko. Po tym, jak Putin ogłosił w telewizji państwowej rozpoczęcie "specjalnej operacji wojskowej" na Ukrainie, doszło do zaskakującej krytyki ze strony wysoko postawionych Rosjan - od miliarderów, przez sportowców, po influencerów z mediów społecznościowych.
"Bezprecedensowe jest to, że oligarchowie, część urzędników oraz inne wpływowe osoby publicznie opowiadają się przeciwko wojnie" - mówi Alexis Lerner, naukowiec z Akademii Marynarki Wojennej USA.
Głosy sprzeciwu
W kilkudziesięciu rosyjskich miastach odbyły się protesty antywojenne. Trudno powiedzieć, ile osób wzięło w nich udział, jednak organizacja praw człowieka OVD-Info oszacowała, że od rozpoczęcia wojny podczas trwania protestów aresztowano ponad 15 tysięcy Rosjan.
Czy wybuchy nastrojów antywojennych, zarówno pośród elit jak i opinii publicznej mogą sugerować nadchodzący zamach stanu lub rewolucję przeciwko reżimowi Putina? Eksperci uważają, że jest to mało prawdopodobne.
Putin skutecznie zabezpieczył się przed taka ewentualnością, od obsadzenia wojska oficerami kontrwywiadu po podział służb bezpieczeństwa na grupy kierowane przez zaufanych sojuszników. Dzięki takim zabiegom komukolwiek w rządzie będzie ciężko mu się przeciwstawić.
"Putin od dawna przygotowywał się na taką ewentualność i podjął wiele skoordynowanych działań, aby upewnić się, że nie jest bezbronny" - mówi Adam Casey, doktorant na Uniwersytecie Michigan, który bada historię zamachów stanu w Rosji i w byłym bloku komunistycznym.
Pełna kontrola
Marne szanse także upatruje się w możliwości przekształcenia protestów antywojennych w duży ruch, który mógłby ogarnąć cały kraj.
"W Rosji trudno jest zorganizować trwały protest zbiorowy" - zauważa Erica Chenoweth, politolog z Harvardu. "Rząd Putina uznał wiele form protestów za przestępstwo i zamknął lub ograniczył działalność grup, ruchów i mediów postrzeganych, jako opozycyjne lub związane z zachodem.”
Nie zapominajmy także, że w Rosji funkcjonuje ścisła kontrola rządu nad środkami masowego przekazu. Większość Rosjan czerpie wiadomości z mediów rządowych, które uprawiają swoją propagandę. Niestety wielu z nich wierzy w to, co słyszy. Jedno z niezależnych badań opinii publicznej wykazało, że 58% Rosjan popiera wojnę.
Przed wojną Putin był niezwykle popularny w Rosji. Wielu obywateli postrzegało go jako człowieka, który może uratować kraj przed chaosem. Cieszył się też dużym poparciem elit, których majątki i pozycje są od niego zależne. Wojna może to zmienić, jednak nawet trwały spadek poparcia najprawdopodobniej nie przełoży się na zamach stanu lub rewolucję.
al