23 sierpnia 2018

Udostępnij znajomym:

21 sierpnia zapamiętamy jako jeden z najgorszych do tej pory dni w prezydenturze Donalda Trumpa. Każdy poruszony tego dnia wątek będzie miał ciąg dalszy, niektóre mogą mu poważnie zaszkodzić. Tego dnia do ekranów telewizorów przyklejeni byli dziennikarze, wyborcy, politycy i prawnicy. Jeśli ktoś sprawiał wrażenie, iż napływającymi wiadomościami się nie przejmuje, był to gospodarz Białego Domu.

Wydarzenia następowały po sobie szybko. Najpierw Paul Manafort, a następnie Michael Cohen uznani zostali winnymi poważnych przestępstw federalnych, z których każde niesie ze sobą wysokie kary więzienia. W sumie grozi im po kilkadziesiąt lat. Następnie inny doradca Trumpa, Larry Kudlow, musiał tłumaczyć się z prywatnego spotkania we własnym domu z mężczyzną podejrzewanym o powiązania z białymi nacjonalistami. Tego samego dnia jeden z największych sojuszników prezydenta w Kongresie oskarżony został o przywłaszczenie setek tysięcy dolarów z funduszy kampanijnych. Jakby tego było mało, tego samego dnia opinia publiczna dowiedziała się, iż wycofywane właśnie przez administrację przepisy EPA dotyczące elektrowni węglowych przyczynią się rocznie do nawet 1,400 przypadków przedwczesnej śmierci w wyniku zanieczyszczeń powietrza. Sam prezydent popołudnie spędził w Charleston w Zachodniej Virginii, gdzie na odbywającym się wiecu najgorętszych tematów dnia nie poruszył.

Dla tych, którzy nie mieli okazji poznać w szczegółach wtorkowych wydarzeń, lub uznali je za mało istotne, w wielkim skrócie przypomnienie najważniejszych punktów i wyjaśnienie, czemu są one jednak ważne i mogą (choć nie muszą) nieść za sobą poważne konsekwencje nie tylko dla oskarżonych.

Michael Cohen, wieloletni osobisty prawnik i doradca Donalda Trumpa, wszedł we wtorkowe przedpołudnie do budynku sądu na Manhattanie, gdzie przyznał się do ośmiu przestępstw federalnych, za które grozi mu w sumie do 65 lat więzienia, choć jak podał Fox News, zgodnie z zawartą wcześniej umową prawdopodobnie spędzi za kratkami od 3 do 5. W zgodnej opinii prawników większość zarzutów to banalne przestępstwa podatkowe i jako takie nie dotyczą prezydenta. Dwa punkty jednak stanowią dla Donalda Trumpa problem. Jeden dotyczy zmowy z wydawnictwem National Enquirer. Jej celem było kupienie milczenia byłej modelki Playboya, Karen McDougal, która rzekomo miała dłuższy romans z Trumpem w 2006 r. Drugi dotyczy $130,000 przekazanych gwieździe porno, Stormy Daniels, która mniej więcej w tym samym czasie miała z nim przelotny flirt. Do tego pieniądze dla Daniels pochodziły z pożyczki pod zastaw domu, w uzyskaniu której pomogły fałszywe informacje złożone w banku.

Przedstawiając sprawę inaczej: Cohen przyznał się w sądzie federalnym do kupowania milczenia kobiet, które sypiały z Trumpem i choć wydarzenia te miały miejsce wcześniej, to robił to w okresie kampanii wyborczej na stanowisko prezydenta. Co ważne, Cohen przyznał, iż czynił to za wiedzą i na polecenie ówczesnego kandydata, później prezydenta. Same operacje finansowe koordynowane były z kampanią i kontami sztabu.

To bardzo poważne zarzuty. Wielu ekspertów prawa uważa, że jeśli rewelacje Cohena zostaną potwierdzone, to prezydent automatycznie stanie się winnym przestępstw federalnych – złamał prawo dotyczące finansowania kampanii politycznych i brał udział w zmowie mającej na celu złamanie prawa.

„W normalnych okolicznościach zostałyby mu natychmiast postawione zarzuty” – uważa Jens Ohlin z Cornell Law – „Nie stanie się to jednak, gdyż jest prezydentem”.

Ujmując sprawę jeszcze inaczej można powiedzieć, że długoletni doradca i prawnik obecnego prezydenta właśnie oficjalnie przyznał, iż Trump zamieszany był w federalne przestępstwo. Taki zarzut wystarczy, by rozpocząć proces impeachmentu, a gdyby nie był on prezydentem, najprawdopodobniej postawione byłyby mu także zarzuty. Dla kogoś innego byłby to poważny kryzys, być może początek końca kariery politycznej. W tym przypadku prawdopodobnie niewiele się wydarzy, gdyż kontrolowany przez republikanów Kongres na razie nie daje sygnałów, by z informacjami tymi zamierzano coś zrobić.

Prawnik reprezentujący Michaela Cohena pojawił się w programie telewizyjnym The Rachel Maddow Show i zapewniał, że jego klient posiada informacje dotyczące „rosyjskiej zmowy” i włamań na konta partii demokratycznej. Zapowiedzi te należy jednak traktować z przymrużeniem oka, przynajmniej na razie, gdyż Cohen wielokrotnie coś zapowiadał, ale do tej pory w niewielkim stopniu się z tego wywiązał. Można by długo ciągnąć wątek dotyczący byłego prawnika i doradcy prezydenta, gdyby nie inna informacja pochodząca z tego samego dnia.

Paul Manafort, były szef kampanii prezydenckiej Trumpa, usłyszał złe wiadomości godzinę przed pojawieniem się w nowojorskim sądzie Cohena. Do ostatniej chwili jego obrońcy wierzyli w wyrok uniewinniający, okazało się, że nieco się przeliczyli. Uznano go winnym ośmiu spośród osiemnastu zarzutów dotyczących przestępstw podatkowych i bankowych. Grozi mu w sumie kilkadziesiąt lat więzienia.

Manafort poza krótkim przewodzeniem kampanii w sierpniu 2016 r. był przez wiele lat republikańskim konsultantem politycznym, a także wysoko opłacanym konsultantem prorosyjskich polityków na Ukrainie. Jego działania w tym kraju przerwało w 2014 r. odsunięcie od władzy Wiktora Janukowycza, z którym Manafort pozostawał w biznesowych i prywatnych kontaktach.

Właśnie okres spędzony w Rosji był bezpośrednim powodem procesu w stanie Virginia, będącego ubocznym produktem dochodzenia komisji Muellera. Warto pamiętać, że postawione mu zarzuty nie miały nic wspólnego z badanymi przez komisję rzekomymi i do tej pory nieudowodnionymi powiązaniami sztabu Donalda Trumpa z Rosją.

Zarzuty postawione Manafortowi dotyczyły oszustw podatkowych, niezgłoszenia dochodów uzyskanych za granicą oraz wyłudzeń bankowych pożyczek. To jednak nie koniec jego problemów, bo prokuratura może zażądać ponownej rozprawy dotyczącej 10 zarzutów, w których jurorom nie udało się dojść do porozumienia. Poza tym w przyszłym miesiącu, tym razem w Waszyngtonie, znów stanie przed sądem. Oskarżony jest m.in. o spisek, pranie brudnych pieniędzy, składanie fałszywych oświadczeń dotyczących lobbowania na rzecz obcego państwa, czy utrudnianie pracy wymiarowi sprawiedliwości.

Prawnicy Manaforta na pewno będą apelować. Może go również uniewinnić prezydent, którego zwolennicy cały czas podkreślają, iż wszystkie jego przestępstwa nie są w żaden sposób związane z okresem pracy dla Donalda Trumpa.

Mimo wszystko sprawa zajmuje media, gdyż winnym poważnych przestępstw federalnych uznany został człowiek jeszcze niedawno pełniący funkcję szefa sztabu urzędującego prezydenta. Podobny przypadek miał miejsce raz, gdy w ramach dochodzenia w aferze Watergate skazany został John Mitchell, szef kampanii prezydenta Nixona w 1972 roku.

Wszyscy spodziewali się gwałtownej reakcji Donalda Trumpa na wtorkowe rewelacje. Jednak takiej nie było. Przed wiecem w Zachodniej Virginii w kilku słowach nawiązał do Manaforta nazywając go „dobrym człowiekiem”, a uznanie go winnym skomentował jako „bardzo smutne”. Zamiast tego pojawiły się inne tematy: indyka na Thanksgiving, 25 proc. ceł na samochody z Europy, a przede wszystkim groźba wystąpienia z NATO, jeśli pozostałe kraje nie zaczną łożyć większych sum na tę organizację. W pewnym momencie zebrany na wiecu tłum zaczął skandować „lock her up!” nawiązując oczywiście do Hillary Clinton i w ogóle nie zważając na wydarzenia dnia, czyli dwóch bliskich prezydentowi mężczyzn mających na wiele lat trafić do więzienia za federalne przestępstwa.

Duncan Hunter, republikański reprezentant w Kongresie, był jednym z pierwszych dwóch polityków w Izbie Reprezentantów, którzy udzielili poparcia Trumpowi podczas republikańskich prawyborów w 2016 r. Drugim był Chris Collins, aresztowany przez FBI i oskarżony o wykorzystywanie poufnych informacji. We wtorek wieczorem Hunterowi wraz z żoną postawiono zarzut sprzeniewierzenia na prywatne cele $250,000 z funduszy kampanijnych. Lista wydatków małżeństwa jest bardzo długa i co najmniej dziwna. Od lizaka w kształcie pierścionka ze sklepu Target, przez bilety na mecze sportowe, przedstawienia i koncerty, po gry wideo z Apple Store. Margaret Hunter wydała ponad 5 tysięcy dolarów w restauracjach typu fast food bez przedstawiania tych zakupów jako wydatki na kampanię polityczną. W innych przypadkach próbowali to robić dość nieudolnie, na przykład kupując ubrania w butiku w klubie golfowym i kwalifikując je jako zakup „piłeczek na rzecz weteranów”. Małżeństwo o problemy z prawem oskarżyło własnego księgowego, który według nich pozostawił w dokumentach ślady nieuczciwej działalności. Sięganie do zabronionych funduszy kampanijnych stało się jasne, gdy na jaw wyszły ich problemy finansowe. Debet na prywatnych kontach wynosił ponad 37 tysięcy dolarów, zadłużenie kart kredytowych prawie 25 tysięcy. Sprawa nie jest nowa, bo już w sierpniu 2016 r. komisja etyki w Kongresie zgłosiła niewłaściwe wykorzystywanie funduszy przez Huntera. Mimo to został wybrany ponownie, a sprawa została odroczona na wniosek Departamentu Sprawiedliwości. Ostrzeżenie nie zadziałało, Hunter przyłapany został chwilę później na kupowaniu biletu lotniczego wartości $600 dla swojego domowego królika.

Sprawa Duncana Huntera nie ma nic wspólnego z prezydentem, poza przynależnością do tej samej partii. Tu pojawia się jednak problem. W związku z kryminalnymi zarzutami istnieje bardzo wysokie prawdopodobieństwo, iż straci on kongresowy mandat i trafi do więzienia, a jego miejsce mogą w listopadzie przejąć demokraci. Z politycznego punktu widzenia to bardzo ważny okręg, od lat uznawany za republikański.

Tego dnia miało miejsce jeszcze kilka innych spraw, które mogą mieć wpływ na kondycję partii GOP przed zbliżającymi się wyborami. Pozostawmy je na razie na boku i powróćmy do sprawy Michaela Cohena. Choć przyznał się on do winy, co opisywaliśmy wcześniej, to sprawa operowania funduszami sztabów wyborczych od lat budzi wiele kontrowersji. Prawo zmienia się często i w większości przypadków winni błędów, zaniedbań i świadomego naruszenia przepisów nie ponoszą wielkich konsekwencji, może z wyjątkiem kar finansowych. Zeznania Cohena będą musiały przejść próbę w sądzie i Kongresie. Choć złamane zostało prawo federalne, to może się okazać, że żadnej afery z tego nie będzie, bo często ława przysięgłych nie jest w stanie dopatrzeć się w takich działaniach przestępstwa. Dla prokuratury wygodnym jest, że Cohen przyznał się do winy. Jednak na tym sprawa może się zakończyć, bo wiele zależy od strategii prawników prezydenta. W końcu były demokratyczny kandydat na prezydenta, John Edwards, nie poniósł żadnych konsekwencji w związku z wydatkiem około miliona dolarów z kampanijnych funduszy na ukrycie pozamałżeńskiego romansu, który mógł zaszkodzić mu wśród wyborców. W 2017 r. uniewinniono senatora Menendeza z New Jersey, który w zamian za pieniądze na kampanię odwdzięczał się wykorzystując zajmowane stanowisko. Sprawy tego typu zbyt często zahaczają o Konstytucję, wolność wypowiedzi i swobody zawarte w tym dokumencie. Dlatego choć wtorkowe wydarzenia na razie nie wyglądaja dobrze dla prezydenta i jego partii, za wcześnie jest, by wyciągać jakiekolwiek wnioski.

Na podst.: huffingtonpost, csmonitor, Vox, theweek, salon.
Rafał Jurak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor