24 stycznia 2023

Udostępnij znajomym:

Rosnąca liczba ofiar śmiertelnych na drogach w Stanach Zjednoczonych nadal przeczy światowym trendom. Jest wiele rzeczy, które specjaliści od bezpieczeństwa ruchu drogowego mogliby podpatrzeć w innych krajach – sugeruje serwis Bloomberg.

W połowie ubiegłego roku Departament Transportu przedstawił Momentum, nowy program federalny stworzony po to, „aby pomóc krajom na całym świecie uczyć się na podstawie naszych najlepszych praktyk w planowaniu i modernizacji transportu”.

Było to zastanawiające posunięcie dla kraju, którego sieć mobilności wydaje się bardziej budzić litość niż podziw zagranicy. Amerykański system transportu drogowego dzięki dominacji samochodów osobowych generuje ponad dwukrotnie więcej dwutlenku węgla w przeliczeniu na mieszkańców niż drogi Unii Europejskiej. Amerykańskie wysiłki na rzecz budowy czystszych alternatyw, takich jak szybka kolej - która jest powszechna w Japonii, Chinach i wielu krajach Europy - pochłonęły miliardy dolarów i niczego nie zmieniły.

Ale najsłabsze wyniki Stany Zjednoczone notują w zakresie bezpieczeństwa, są one wręcz dramatyczne: aż 11.4 na 100,000 Amerykanów umiera w wypadkach drogowych (wskaźnik zbliżony do Rosji, Gruzji i Uzbekistanu, wszystkie rozwinięte kraje mają znacznie niższe wskaźniki: Szwajcaria - 1.7, Wlk. Brytania - 2.81, Niemcy - 2.98, Dania - 3, Hiszpania - 3.15, Włochy - 4.13, Polska – 8.18, źródło:WHO).

W przeciwieństwie do większości krajów rozwiniętych, drogi w USA stały się bardziej śmiercionośne w ciągu ostatnich dwóch dekad, w tym podczas pandemii, zwłaszcza dla osób znajdujących się poza pojazdami - w ubiegłym roku w Stanach Zjednoczonych zginęło najwięcej pieszych od 40 lat, a liczba zgonów wśród rowerzystów wzrosła o 44% w latach 2010-2020.

Autor opracowania na ten temat w serwisie Bloomberg proponuje więc, by zamiast reklamować własne rozwiązania, Departament Transportu może zbadał, dlaczego drogi w innych krajach są o wiele bezpieczniejsze i w miarę możliwości wdrożył je na drogach krajowych.

Wyjątkowość Ameryki?

Wiele osób odrzuca tego typu globalne porównania używając argumentów podobnych, jak stosowane podczas omawiania danych związanych z przestępczością z użyciem broni palnej, czy kosztów opieki zdrowotnej – wskazując na pewne wyjątkowo amerykańskie cechy. W przypadku bezpieczeństwa na drogach duża liczba ofiar śmiertelnych jest nieunikniona w ekspansywnym kraju, który w dużym stopniu opiera się indywidualnym transporcie kołowym.

Tak narracja to bzdura – uważa autor raportu. Dowody na to są tuż za północna granicą, w Kanadzie, równie przestronnym i w podobnym stopniu uzależnionym od samochodów kraju, gdzie prawdopodobieństwo śmierci w wypadku jest o 60% niższe.

Wiele krajów - w tym Finlandia, Francja i Japonia - chwali się niskimi wskaźnikami śmiertelności na drogach, które stanowią ułamek danych z USA. Bliższa analiza pokazuje, że kryzys bezpieczeństwa ruchu drogowego w USA nie jest odzwierciedleniem geografii ani kultury. Jest wynikiem decyzji politycznych, które przedkładały szybkie podróże samochodowe i zyski producentów nad bezpieczeństwo na drogach.

Powolny spadek

Do niedawna podróżowanie po Stanach Zjednoczonych nie było bardziej niebezpieczne niż w innych krajach rozwiniętych. W 1979 r. ryzyko śmierci w wypadku samochodowym w USA spadło poniżej poziomu we Francji i było tylko nieco powyżej Niemiec Zachodnich i Korei Południowej.

W latach 70. i 80. drogi USA i Europie stały się bezpieczniejsze dzięki wprowadzeniu pasów bezpieczeństwa, poduszek powietrznych i ulepszonym konstrukcjom pojazdów. Stany Zjednoczone były światowym liderem, gdy chodzi o ocenę bezpieczeństwa pojazdów - uruchomiony w 1983 r. system testowania oferował informacje na temat odporności zderzeniowej różnych modeli, wpływając zarówno na kupujących, jak i producentów. Program był hitem i inne kraje na całym świecie wkrótce go naśladowały.

Jednak w ciągu ostatnich 30 lat Stany Zjednoczone nie nadążały za spadającymi wskaźnikami śmiertelności na drogach Europy, Azji i Kanady. W 2021 r., gdy USA osiągnęły najwyższy od 16 lat poziom takich zgonów, Japonia i Norwegia odnotowały ich najniższą liczbę od lat 40. XX wieku.

Głównie piesi i rowerzyści

Kontrast jest szczególnie uderzający wśród tak zwanych niechronionych użytkowników dróg, kategorii obejmującej pieszych, rowerzystów, a także osoby korzystające ze skuterów i wózków inwalidzkich. Według danych OECD, liczba zabitych w wypadkach drogowych pieszych w USA wzrosła o ponad 40% w latach 2010-18, ponad dwukrotnie szybciej niż w jakimkolwiek innym kraju członkowskim (z których większość odnotowała spadek). Dlaczego?

Na przykład Europa stworzyła o wiele więcej dzielnic miejskich wolnych od samochodów i wymaga stale włączonych świateł. Usunięcie samochodów z centrum miasta znacznie poprawia bezpieczeństwo. Lub nielubiane w USA fotoradary - Kanada i Francja powszechnie zaczęły stosować te urządzenia, które są wciąż zakazane w wielu stanach USA – w celu powstrzymania przekraczania prędkości i przejeżdżania na czerwonych światłach. Stwierdzono, że technologia ta wpływa na poprawę bezpieczeństwa.

Ronda i odchudzanie ulic

Choć nielubiane przez Amerykanów – głównie w związku z nieumiejętnością ich pokonywania, ronda uznawane są za najbezpieczniejszą formę skrzyżowań. Innym ulepszeniem, stosowanym w USA, ale na znacznie mniejszą skalę, jest tzw. „dieta drogowa” lub „odchudzanie ulic”. Okazuje się, że zamiana czteropasmowej drogi na dwupasmową, ale wyposażoną w środkowy pas do skrętu i ścieżki dla rowerów lub pieszych po bokach jest o wiele bezpieczniejsza i nie traci na przepustowości.

Testy bezpieczeństwa dla pieszych

Pogłębiająca się luka jest również widoczna w przepisach dotyczących samochodów, które za granicą stały się surowsze. Oto przykład: Unia Europejska dodała testy bezpieczeństwa pieszych do ocen zderzeniowych pojazdów już ponad dwie dekady temu, a teraz wprowadzają je również Japonia, Chiny i Australia. USA nadal tego nie robi, producenci są temu przeciwni. Jak wyglądają takie testy automatycznych systemów hamowania można zobaczyć w filmie poniżej: 

W USA rynek samochodowy zdominowały większe SUV-y i pickupy. Finansowe korzyści tego trendu zachwyciły producentów, ale waga i wysokość tych pojazdów naraża innych użytkowników dróg na większe niebezpieczeństwo. Badania powiązały wzrost popularności SUV-ów ze wzrostem liczby zgonów pieszych w USA. Większe pojazdy zyskują na popularności również w innych krajach, ale wyższe podatki od benzyny (a także opłaty uzależnione od masy samochodu) spowolniły ich przyjęcie.

W przeciwieństwie do wielu krajów rozwiniętych, Stany Zjednoczone notują stały wzrost liczby przejechanych mil na mieszkańca od 2010 roku, stwarzając większe prawdopodobieństwo wypadków. USA odnotowały również spadek korzystania ze znacznie bezpieczniejszego transportu publicznego, w przeciwieństwie do rosnącej liczby takich pasażerów w większości pozostałych części świata.

Trendy takie jak te zachodzą równolegle, a wyodrębnienie ich indywidualnego wpływu na liczbę ofiar śmiertelnych w wypadkach stanowi wyzwanie nawet dla najbardziej skrupulatnego badacza. Ale efekt netto jest jasny: Amerykanie są obecnie znacznie bardziej narażeni na śmierć w wypadku drogowym niż ludzie w innych bogatych krajach, a przepaść ta stale się powiększa.

na podst. bloomberg.com
rj

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor