Chicagowska policja podała krwawy bilans minionego weekendu: zginęło 12 osób, a 66 zostało rannych.
Komendant policji, Eddie Johnson, planuje zorganizować konferencję prasową o godzinie 11 rano w poniedziałek dotycząca przestępczości w mieście. Departament twierdzi jednak, że w tym roku odnotowano w całym mieście spadek liczby strzelanin o 30 procent.
Policja poinformowała, że niektóre z ofiar były przypadkowe, a inne celem strzelanin związanych z porachunkami gangów w mieście.
„Detektywi pracują przez całą dobę w celu zbadania tych incydentów, odtworzenia ich chronologii i ustalenia sprawców” – powiedział Fred Waller z chicagowskiej policji. „Będziemy także przeprowadzać skoordynowane akcje egzekwowania prawa, skierowane przeciwko osobom, które napędzają falę przemocy na tym obszarach i skupiać się na miejscach, gdzie naszym zdaniem może dojść do przestępczość odwetowej”.
CPD twierdzi również, że powstała strategia policyjna oparta na danych, dzięki której można przewidywać przestępstwa zanim do nich dojdzie, aby móc umieścić funkcjonariuszy we właściwych miejscach we właściwym czasie.
Tymczasem w ciągu weekendu członkowie różnych rozpaczających rodzin gromadziły się na parkingach przed oddziałami pogotowia w całym mieście, a do szpitali trafiały dziesiątki ofiar rannych w strzelaninach.
Burmistrz Rahm Emanuel odwiedził szpitale Strogera i Mount Sinai, gdzie podziękował osobom, które zajmowały się ofiarami strzelanin.
Policja twierdzi, że przemoc jest nie do zaakceptowania i wciąż skupia się na przejmowaniu nielegalnej broni z ulic miasta.