Niezależnie od tego, czy jest to łopata, miotła czy szczotka do śniegu, odkopanie swojego zaparkowanego na bocznej uliczce w Chicago samochodu wymaga dużo pracy, szczególnie podczas tak intensywnych opadów, których jesteśmy świadkiem od czwartku wieczorem. Kiedy już ciężka praca dobiega końca, mieszkańcy miasta zaznaczają swoje terytorium, aby upewnić się, że odśnieżone miejsce będzie na nich czekać, kiedy wrócą do domu.
Krzesła, wiaderka, plastikowe pudełka, duże doniczki, czy jakiekolwiek inne przedmioty - w ten sposób mieszkańcy Chicago “rezerwują” sobie co roku odśnieżone przez siebie miejsca parkingowe pod budynkami.
Tradycja zwana jest jako "dibs". Ma tylu zwolenników, co przeciwników. Dla jednych rezerwowanie miejsca na ulicy przy użyciu np. plastikowego krzesła jest rzeczą naturalną, dla kogoś innego nie będzie miało żadnego znaczenia. Są też osoby, które zgłoszą ten fakt władzom miejskim i domagać się będą usunięcia przedmiotu. Coraz częściej dochodzi do sprzeczek sąsiedzkich w tej sprawie. Jeszcze 20 lat temu nikt nie odważyłby się przesunąć zajmującego miejsce wiaderka, dziś zdarza się to bardzo często. Coraz aktywniejsza jest też grupa mieszkańców nawołująca do skończenia z tą chicagowską tradycją, choćby z pomocą nowego prawa. Miasto przejmuje sprawy w swoje ręce zazwyczaj pod koniec zimy. W poprzednich latach już w połowie lutego ekipy miejskiego departamentu oczyszczania ulic miasta wyruszyły na sprzątanie tego, co było używane jako "dibs".
Monitor