Constance Kassor nie spodziewała się, że prowadzone przez nią zajęcia dotyczące „nicnierobienia” okażą się takie popularne. Jednak kurs, który uczy, jak się zrelaksować i wyciszyć, jest obecnie najpopularniejszą klasą na Lawrence University. Dla Kassor, profesor nadzwyczajnej religioznawstwa, jest to jasny obraż tego, że studenci poszukują umiejętności, które pomogą im zwalczyć stres w obliczu problemów ze zdrowiem psychicznym i rosnącej presji produktywności.
„Wśród studentów jest na to prawdziwe zapotrzebowanie” – mówi Kassor. W tym semestrze na zajęcia uczęszcza 52 osób – więcej niż na jakikolwiek inny kurs w małej uczelni, do której uczęszcza około 1,500 uczniów w Appleton w stanie Wisconsin.
„To powinno nam coś powiedzieć na temat obecnego stanu studentów” – napisała Kassor w tweecie na temat kursu, co wywołało debatę na temat tego, czego potrzebują studenci i czego uczelnie powinny uczyć. Tweet szybko zyskał popularność, przyciągając ponad 134,000 polubień i 8,000 retweetów.
I developed a 1-credit class called "Doing Nothing" this fall. It currently has the highest enrollment of any course at my university. This should tell us something about the current state of college students.
— Dr. Connie Kassor (@constancekassor) September 30, 2022
W ostatnich latach wyzwania związane ze zdrowiem psychicznym stają się coraz większym problemem na kampusach uniwersyteckich. Według badania opublikowanego w czerwcu ponad 60% studentów spełniło kryteria jednego lub więcej problemów ze zdrowiem psychicznym w latach 2020-21, co stanowi około 50% wzrost w porównaniu do 2013 roku.
Zawsze online
Dzisiejsi młodzi ludzie są połączeni z siecią bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Prawie połowa (46%) nastolatków twierdzi, że jest online „prawie stale”, w porównaniu z 24% nastolatków w latach 2014–2015, jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez Pew Research Center w kwietniu i maju 2022 roku.
Nie powinno więc dziwić, że tematy takie jak wyłączenie się i „nicnierobienie” zyskały na popularności. „Nic nie jest trudniejsze do zrobienia niż robienie niczego” – napisała Jenny Odell w swojej książce z 2019 r. „How to Do Nothing: Resisting the Attention Economy”.
Podobnie Kassor martwi się, że zbyt dużo szkolnictwa wyższego koncentruje się na optymalizacji studiów pod kątem miejsca pracy. Jej klasa spotyka się na godzinę, raz w tygodniu. Oczekuje się, że uczniowie pojawią się, zostawią telefony poza klasą i będą uczestniczyć w zajęciach, ale nie ma egzaminu końcowego.
„To sposób, aby dać uczniom trochę czasu na zwolnienie tempa i mamy nadzieję, że wtedy będą mogli przenieść to na resztę swojego życia” – mówi Kassor.
„Ten kurs był wspólnym pomysłem, o którym rozmawialiśmy z kolegami przez ostatnie kilka lat. Widzimy, jak zestresowani, przeciążeni i przepracowani są nasi uczniowie. I staramy się wymyślić sposoby, aby skłonić ich do rozwinięcia umiejętności, których potrzebują, aby celowo się zrelaksować. Przeprowadzono badania, które pokazują, że takie rzeczy jak medytacja i wystarczająca ilość snu, a nawet po prostu wstawanie od biurka lub pozwalanie sobie na nudę – to są rzeczy, które mogą poprawić jakość naszego życia. Mogą poprawić naszą kreatywność. Mogą pomóc nam głębiej pomyśleć. Ale to są umiejętności. To rzeczy, których należy się nauczyć” – mówi Kassor na temat kursu.
„Nie wiem, czy to wynik pandemii. Jest za wcześnie, aby powiedzieć, jakie są długoterminowe skutki pandemii. Ale myślę, że studenci naprawdę zdają sobie sprawę, że muszą znaleźć czas, aby zwolnić, pozwolić sobie na nudę i odłożyć telefony. Myślę, że istnieje świadomość, że nie mogą być cały czas połączeni. Nie mogą być przez cały czas produktywni. Myślę więc, że ta klasa jest dla nich bardzo ekscytująca i czują, że mają pozwolenie na odrobinę relaksu.
Z roku na rok widuję coraz więcej 18-latków, którzy przychodzą na zajęcia, ale już w pierwszych tygodniach studiów stresują się swoimi GPA i tym, co napiszą w CV i jaką dostaną pracę po ukończeniu studiów. Nie wiem, czy to pandemia. Nie wiem, czy to media społecznościowe. Nie wiem, czy to presja rodziców, czy ekonomia. Naprawdę nie wiem, co jest siłą napędową, ale widzę wyraźny trend w niesamowitej presji i stresie, jaki odczuwają studenci.
Jedną z rzeczy, których naprawdę chcemy, aby uczniowie wynieśli z tej klasy, jest odnalezienie przestrzeni, w której mogą być w pełni sobą, gdzie mogą być obecni – nie tylko fizycznie, ale także psychicznie i emocjonalnie. Jest to zaprojektowane tak, aby dać uczniom trochę miejsca na zwolnienie tempa. I mamy nadzieję, że wtedy będą mogli przenieść to na resztę swojego życia, do końca swojej kariery w college'u, do swojego życia zawodowego po ukończeniu studiów. A to sprawi, że będą lepszymi ludźmi, bardziej empatycznymi ludźmi, bardziej kreatywnymi ludźmi, głębszymi myślicielami.
Myślę, że studenci są naprawdę zestresowani, przepracowani i przeciążeni. Popularność tej klasy mówi nam, że jednocześnie są świadomi tego, jak bardzo są zestresowani i jak wiele się od nich wymaga.
(…)
Gdyby tego rodzaju rzeczy można było znormalizować i gdyby uczniowie wiedzieli, że nie muszą być aktywni przez całą dobę, że nie muszą być zawsze produktywni, że mogą zrobić sobie trochę przestoju – myślę, że mielibyśmy szczęśliwszych uczniów. Mielibyśmy niższe wskaźniki depresji i lęku wśród studentów. W instytucjach takich jak moja zajmujemy się retencją. Mamy uczniów, którzy się zjawiają, a potem z jakiegoś powodu czują, że nie mogą kontynuować. Myślę, że bardzo by to pomogło, nie tylko w mojej instytucji, ale w wielu miejscach.
Myślę, że musimy odejść od założenia, że po prostu szkolimy ludzi, aby byli produktywnymi pracownikami. W rzeczywistości dajemy młodym ludziom narzędzia, których potrzebują, aby dobrze prosperować na świecie i być dobrymi ludźmi na świecie oraz wnosić wkład w społeczeństwo nie tylko w sposób ekonomiczny, związany z pracą”.
jm