W Stanach Zjednoczonych nigdy wcześniej nie obserwowano takiego dużego niedoboru domów na rynku nieruchomości. Według niektórych szacunków brakuje ich ponad 3 miliony. Problem pogłębiają wciąż szwankujące łancuchy dostaw, które podwyższają koszt budowy typowego domu nawet o dziesiątki tysięcy dolarów.
Zajmujący się budową domów w USA od 45 lat Emerson Claus zauważa, że nigdy wcześniej nie spotkał się z takimi opóźnieniami. Zdobycie niektórych materiałów zajmuje miesiące. "Klient poprosił mnie o dodanie drzwi" - mówi. "Czekaliśmy sześć miesięcy, aby je otrzymać".
"To jakieś szaleństwo”- dodaje mężczyzna zauważając, że z urządzeniami AGD może być jeszcze gorzej. "Jeśli teraz znajdziesz wymarzony model zmywarki, możesz czekać na nią nawet rok".
Winna nie tylko pandemia
Problem z nieruchomościami w USA jest znacznie bardziej złożony i sięga wiele lat wstecz, aż do załamania się bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości w 2008 roku.
"Wydarzyło się coś, co nazywam masakrą" - mówi Claus, na łamach NPR.com. Był to najgorszy krach na rynku mieszkaniowym od czasów Wielkiego Kryzysu. Wiele firm budujących domy zbankrutowało.Gdy rynek sięgnął dna, Claus budował wtedy domy na Florydzie.
"Wielu moich pracowników odeszło i znalazło inną pracę - powiedział budowniczy w rozmowie z dziennikarzami. "Tak więc siła robocza została w pewnym sensie zdziesiątkowana".
Kilka lat później, gdy Amerykanie znów zaczęli kupować więcej domów, ich budowa i tak utrzymywała się na poziomie niższym od normalnego. Ten zastój w budownictwie trwał jeszcze przez ponad dekadę. W międzyczasie najliczniejsze pokolenie - millenialsi – zaczęli się usamodzielniać i kupować własne nieruchomości.
To główny powód, dla którego brakuje nam milionów domów. Przez wiele lat nie budowano wystarczająco dużo, aby zaspokoić popyt, a brak podaży sprawił, że ceny domów osiągnęły rekordowy poziom - tylko w ubiegłym roku wzrosły o prawie 20%.
Będzie lepiej?
Pocieszający jest fakt, że coraz więcej firm budowlanych wychodzi na prostą. Ekipa Clausa, który obecnie pełni także funkcję prezesa National Association of Home Builders, przed pandemią składała się z dziewięciu pełnoetatowych pracowników, nie licząc wielu podwykonawców - elektryków, dekarzy i hydraulików, z którymi współpracował przy budowie domów.
Po wybuchu pandemii wszystko zostało zamknięte, a część ludzi odeszła. W chwili obecnej przy tak niskim bezrobociu nie można znaleźć rąk do pracy. "Jest o wiele trudniej" - zauważa Rene Landeverde, brygadzista w firmie Clausa.
"Zawsze potrzebujemy ludzi" - dodaje. Landeverde pochodzi z Salwadoru i przez ostatnie 10 lat pomagał Clausowi i innym lokalnym firmom budowlanym w znajdywaniu pracowników, których można przeszkolić i zatrudnić.
Jednak Emerson Claus, który obecnie zatrudnia pięciu ludzi, skarży się, że w obecnej sytuacji nawet gdyby miał ich dwa razy więcej to i tak by mu nie wystarczyło.
Problemy z działkami
Kolejną bardzo duża przeszkodą i czynnikiem, który znacznie zawyża ceny nieruchomości są działki budowlane.
"Próbowałem kupić kawałek ziemi, aby wybudować na nim pięć domów. Niestety, ta ziemia trafiła do kogoś, kto może postawić na niej jeden lub dwa domy" – zauważa cytowany przez NPR budowlaniec.
Przedsiębiorca chce budować więcej domów jednorodzinnych na mniejszej powierzchni, gdyż na taką inwestycję mogą pozwolić sobie kupujących domy po raz pierwszy. Jednak w wielu miejscach przepisy dotyczące zagospodarowania przestrzennego nie pozwalają na zakup ziemi i jej podział - można zbudować tylko jeden dom z dużym podwórkiem.
Robert Dietz, główny ekonomista National Association of Home Builders (Stowarzyszenia Budowniczych Domów), twierdzi, że zbyt restrykcyjne przepisy zagospodarowania przestrzennego są poważnym problemem w całym kraju. "W niektórych dzielnicach po prostu nie można budować domów miejskich".
"Trzeba budować domy jednorodzinne na działkach, które są większe, niż oczekuje tego rynek" - mówi Dietz. "To nie jest działanie wolnego rynku. To jest zasada narzucona przez władze”.
Ponadto wielu częściach kraju klasyczny sprzeciw, który przyjął nazwę "NIMBY" (Not In My Backyard - Nie Na Moim Podwórku) powstrzymuje budowę nieruchomości o większej gęstości. Obecni właściciele domów, którzy nie chcą większego ruchu i większej liczby domów w swojej okolicy, utrzymują przestarzałe przepisy dotyczące zagospodarowania przestrzennego.
al