Luis Palomino spał, gdy usłyszał pukanie do drzwi swojego domu w południowo-wschodniej części Chicago w poniedziałek nad ranem.
Zanim doszedł do drzwi, nikogo za nimi nie zastał, ale osoba, która zdążyła odejść, zostawiła na drzwiach plamę krwi i podobne na betonowych stopniach ganku.
„Wyjrzałem, ale nikogo tam nie było” – powiedział 67-letni Palomino. „Każdego dnia słychać strzały… To normalne”.
Na gangu sąsiada rozciągnięta była czerwona policyjna taśma. Na środku najwyższego stopnia leżała zakrwawiona koszulka. Kobieta wyglądała zza białych zasłon, obserwując, jak policja badała miejsce zdarzenia, przy 10700 South Avenue.
Z informacji chicagowskiej policji wynika, że 20-letni mężczyzna został postrzelony w twarz i pachwinę około godz. 2:50 nad ranem. W poważnym stanie został przetransportowany do University of Chicago Medical Center.
Po tym, jak policja otoczyła miejsce zdarzenia, a ofiara została przetransportowana do szpitala, na miejsce przybiegło dwóch mężczyzn pytając, czy ktoś został tam postrzelony.
„To mój młodszy brat! To jego koszulka!” – wykrzyknął jeden z nich do oficerów, padając na kolana.
Sąsiedzi poinformowali, że słyszeli pięć strzałów, a potem widzieli mężczyznę bez koszulki transportowanego do ambulansu.
Monitor