Konsternacja demokratów i radość republikanów
Pierwszą ich partię znaleziono w prywatnym biurze Joe Bidena - jeszcze z czasów, gdy obecny prezydent Stanów Zjednoczonych pełnił funkcję wiceprezydenta w administracji Obamy. Drugą część odkryto w schowku w garażu domu Bidena w Wilmington w stanie Delaware.
W pierwszym przypadku odkryli je prawnicy prezydenta w Penn Biden Center for Diplomacy and Global Engagement w Waszyngtonie, gdzie Biden pracował przed objęciem prezydenckiego fotela. O sprawie poinformował prawnik Białego Domu Richard Sauber, ale wciąż pytań jest więcej niż odpowiedzi. Zgodnie z prawem urzędnicy federalni w Stanach Zjednoczonych są zobligowani do wydania oficjalnych dokumentów i niejawnych zapisów po zakończeniu swojej kadencji. Do odkrycia doszło najprawdopodobniej 2 listopada ubiegłego roku, ale opinia publiczna została o tym poinformowana dopiero w tym tygodniu.
Niejasne medialne doniesienia
Agencja Reutera przekazała, że chodzi o blisko 10 dokumentów, a CBS News podało z kolei, że nie pojawiły się w nich informacje dotyczące kwestii związanych z bezpieczeństwem nuklearnym – to wciąż informacje nieoficjalne. Z kolei CNN podaje, że chodzi między innymi o "10 tajnych dokumentów, w tym notatki wywiadu USA i materiały informacyjne, które obejmowały tematy takie jak Ukraina, Iran i Wielka Brytania". To doniesienia z początku tygodnia.
W środę znaleziono drugą partię niejawnych dokumentów będących w posiadaniu głowy państwa, tym razem w garażu domu Bidena w Wilmington w Delaware. Wiadomo, że były to dokumenty opatrzone klauzulą niejawności, ale nie jest znana ich ilość. Prokurator generalny Merrick Garland oznajmił w czwartek, że powołał specjalnego niezależnego prokuratora do przeprowadzenia śledztwa w tej sprawie. Ma ustalić, czy Biden złamał prawo.
„Bardzo niezwykłe okoliczności wymagają wyznaczenia specjalnego prokuratora” - powiedział Garland. „Ta decyzja ma podkreślić w oczach opinii publicznej zaangażowanie departamentu zarówno w niezależność, jak i odpowiedzialność w szczególnie wrażliwych sprawach oraz w podejmowanie decyzji bezdyskusyjnie na podstawie faktów i prawa” – powiedział prokurator generalny.
Biden komentuje
Biden potwierdził znalezienie drugiej partii dokumentów, ale szerszego komentarza udzielił w związku z pierwszym odkryciem.
„Znaleźli jakieś dokumenty w pudełku, w zamkniętej szafie i jak tylko zdali sobie sprawę, że jest tam kilka niejawnych dokumentów, zrobili to, co powinni byli zrobić. Natychmiast powiadomili Archiwa (Narodowe) i przekazali je Archiwom. Zostałem o tym poinformowany i byłem zaskoczony, że są tam jakieś rządowe dokumenty w tym biurze” – powiedział Biden i otwarcie przyznał, że nie wie czego konkretnie one dotyczą.
Inny specjalny prokurator bada dokumenty Trumpa
Decyzja Garlanda nastąpiła po listopadowym powołaniu innego prokuratora do nadzorowania toczących się dochodzeń związanych z Donaldem Trumpem, w tym zatrzymania przez byłego prezydenta setek niejawnych dokumentów w jego posiadłości na Florydzie po opuszczeniu Białego Domu w 2021 roku.
Garland, który nie odpowiedział na pytania w swoim ogłoszeniu, przedstawił harmonogram odnalezienia dokumentów i rozpoczęcia dochodzenia:
Czym różnią się sprawy Trumpa i Bidena?
Odkrycie dokumentów z czasów administracji Obamy i Bidena w co najmniej dwóch miejscach powiązanych z obecnym prezydentem zostało przyjęte z konsternacją przez demokratów i radością przez republikanów, biorąc pod uwagę rozległe problemy prawne, z którymi boryka się Donald Trump za zabranie tajnych dokumentów z Białego Domu do swojego kurortu na Florydzie.
Republikanie uważają, że incydent pokazuje, iż Biden popełnił to samo przestępstwo, co były prezydent i argumentują, że nalot FBI na Mar-a-Lago i późniejsze śledztwo były motywowane politycznie.
Ale demokraci twierdzą, że te dwa incydenty różnią się pod względem prawnym, przyznając jednocześnie, że stanowią one problem polityczny dla Bidena, który pozwala republikanom przejść do ofensywy.
Jaka jest więc rzeczywista sytuacja?
Przeszukanie FBI w Mar-a-Lago zeszłego lata ujawniło ponad 11,000 dokumentów i zdjęć z czasów administracji Trumpa. Podobno zawierały one ściśle tajne materiały wywiadowcze, a także mniej ważne dokumenty. Później znaleziono jeszcze dodatkowe w magazynie na Florydzie. W przypadku Bidena dokumentów jest znacznie mniej i pochodzą one z czasów, gdy był wiceprezydentem. Pierwsza partia została znaleziona w waszyngtońskim think tanku powiązanym z Bidenem, a więcej dokumentów, w tym niektóre oznaczone jako tajne, zostały znalezione przez prawników w garażu i magazynie podczas przeszukania domu Bidena w Wilmington w stanie Delaware.
Różnice z prawnego punktu widzenia
Obie sytuacje są badane przez Departament Sprawiedliwości. W tym momencie wydaje się, że Trump celowo utrudniał próby ich odzyskania, co doprowadziło do nalotu FBI i decyzji prokuratora generalnego o wszczęciu dochodzenia. W przypadku Bidena to jego zespół dokonał obydwu odkryć i natychmiast zwrócił je do Archiwów Narodowych.
Warto jednak zauważyć, że niektóre dokumenty Trumpa datowane są po jego prezydenturze, co sugeruje, że miał je, gdy nie był już do nich upoważniony. Wszystkie znalezione u Bidena wydają się być z okresu, gdy sprawował urząd wiceprezydenta.
Ekipa Trumpa będzie próbowała wykorzystać sprawę Bidena, który dąży do odzyskania prezydentury w 2024 r. Republikańska większość w Izbie Reprezentantów może, jeśli zechce, rozpocząć własne dochodzenie w sprawie dokumentów wykrytych u obecnego prezydenta.
Dla demokratów odkrycie dokumentów jest nieoczekiwanym i niechcianym politycznym bólem głowy. To osłabia ich pozycję w związku z odkryciem dokumentów u Trumpa i daje republikanom argumenty we wcześniej trudnej dla nich sprawie.
fk/rj