02 listopada 2022

Udostępnij znajomym:

Nawet otoczony przez funkcjonariuszy policji John Wilkes Booth odmówił poddania się. „Zaatakowałem w mieniu mojego kraju” – wyjaśnił. „Kraju, który jęczał pod tą tyranią i modlił się o ten koniec”. Zabójca prezydenta Abrahama Lincolna do samego końca wierzył w słuszność swojej sprawy. Zginął od rany postrzałowej, gdy opierał się aresztowaniu, wypowiadając swoje ostatnie słowa: „Zrobiłem to, co uważałem za najlepsze”.

Historia pokazuje, że przemoc jest głęboko zakorzeniona w amerykańskiej polityce. Jest to broń wykorzystywana przez potężne grupy przeciwko wybranym przywódcom, którzy kwestionują ich władzę. Służy do zapobiegania reformom, atakowania różnorodności i zastraszania obywateli do uległości. Przemoc polityczna w historii amerykańskiego narodu, której przykładem jest Booth, jest zorganizowana i celowa. Normalizuje ją retoryka, która to uzasadnia i często do tego zachęca.

Booth nie był osamotniony w przekonaniu, że sprzeciw wobec zmian politycznych popieranych przez republikanów, zwłaszcza zniesienia niewolnictwa, usprawiedliwia mordy na wybranych przywódcach. Po zabójstwie Lincolna pisarze z południa bronili przemocy Bootha i wzywali do kolejnych tego typu działań. „Nie ma powodu, by sądzić”, wyjaśniła jedna z najpopularniejszych gazet, „że Booth zabijając Lincolna był kierowany złośliwością lub wulgarną ambicją”. Co motywowało zabójcę? Według poczytnej gazety z Houston „Bóg Wszechmogący zarządził to wydarzenie”. Zabójca „uwolnił nas od zagrażającego jarzma tyrana”. Ostrzeżenie było jasne: inni zwolennicy polityki republikańskiej w Konfederacji spotkają się z bezlitosnym „palcem opatrzności Bożej”.

Język nawołujący do przemocy wobec przeciwników politycznych rozprzestrzenił się po czynie Bootha i zachęcał do tego samego. Wojna domowa dotarła do Konfederacji, ponieważ ci, którzy walczyli przeciwko siłom Unii, teraz skierowali broń przeciwko tym, którzy starali się zmienić swój region od wewnątrz, zwłaszcza obywatelom afroamerykańskim. Od Memphis w stanie Tennessee w 1866 r. do Colfax w stanie Luizjana w 1873 r. i Wilmington w Północnej Karolinie w 1898 r. biały motłoch mordował republikańskich urzędników, którzy kwestionowali ich dominację w biznesie, szkołach i samorządach. Rażąco zastraszali republikańskich reformatorów, zabijając wybrane postaci w bardzo publiczny sposób. Okaleczone ciała wieszane były na drzewach w centrach wielu miast, a publicznie gwałcone kobiety były ostrzeżeniem dla każdego, kto odważył się kwestionować Partię Demokratyczną i jej białych przywódców z Południa.

Skuteczne zastraszanie z użyciem przemocy działało. Prawicowe ugrupowania ekstremistyczne, takie jak Ku Klux Klan i Red Shirts, pilnowały „porządku” w swojej społeczności. Jeszcze podczas II wojny światowej powtarzające się lincze odwodziły sędziów i innych urzędników od popierania poważnych reform. Brutalne morderstwa trzech działaczy praw obywatelskich w Mississippi w 1964 roku i nieskazanie ich napastników były dowodem na to, że sprawiedliwość samozwańcza jest żywa i ma się dobrze.

Napastliwe słowa nie powodują przemocy, ale czynią ją bardziej powszechną, odczłowieczając cel i dowartościowując napastnika. Tysiące białych mężczyzn, takich jak Booth, którzy czuli się zagrożeni przez rosnące wokół nich grupy, działało zgodnie z otrzymanym przesłaniem, aby zabić „tyranów”. Politycy, gazety i inni mówcy, którzy rozpowszechniali agresywny język, wiedzieli, co robią. Zastraszanie to stara i skuteczna technika trzymania się władzy. Podobnie dzisiaj media społecznościowe tylko wzmacniają działania mające na celu zastraszenie.

W ostatnich latach republikanie przyjęli ten podręcznik. Liderzy partii wezwali do „egzekucji” demokratycznej przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Rozprowadzali memy z bronią wycelowaną w jej głowę. Przywódca mniejszości w Izbie Republikańskiej zagroził, że uderzy Pelosi młotkiem w głowę podczas niedawnej zbiórki pieniędzy. I oczywiście powstańcy, którzy włamali się do Kapitolu 6 stycznia 2021 roku, obiecali „zabić Pelosi”, jeśli ją znajdą.

Rankiem 28 października David Wayne DePape włamał się do domu Nancy Pelosi. Podobno później powiedział FBI, że „zamierzał przetrzymywać Nancy jako zakładniczkę”, ponieważ była „przewodziła kłamstwom opowiadanym przez Partię Demokratyczną”. DePape podobno chciał złamać jej rzepki kolanowe, aby „musiała następnie zostać wwieziona do Kongresu, co pokazałoby innym członkom Kongresu konsekwencje ich działań”.

Wydaje się, że celem DePape'a było zastraszenie demokratów i ich zwolenników. Odniósł się do ojców założycieli i twierdził, że on również walczy z „tyranią”. Podobno uderzył męża Pelosi młotkiem w głowę na oczach policji, ponieważ wierzył, że jego atak na jej postępowe „kłamstwa” był uzasadniony i wspierany przez miliony.

Możemy uznać problemy chorób psychicznych, nie zaprzeczając polityce, która motywuje DePape i wielu innych. Podobnie jak Booth, DePape podążał za scenariuszem opierania się zmianom poprzez przemoc. I podobnie jak wcześniej, promotorzy retoryki, która wydaje się motywować DePape'a, nie wyrzekli się jego zachowania. Przywódcy republikańscy niewiele mówili na ten temat poza wyrazami współczucia pro forma, a niektórzy nawet sobie z tego żartowali czy wskazywali na rzekomy spisek.

W nadchodzących tygodniach możemy się spodziewać eskalacji przemocy politycznej, gdy zacięte wybory w połowie kadencji dobiegną końca i rozpocznie się jeszcze bardziej wściekły sezon wyborów prezydenckich. Retoryka zachęcająca do zastraszania jest tak wszechobecna, jak w czasach Bootha, i sprawdza się w przypadku republikanów, którzy chcą zniechęcić do głosowania, imigracji, aborcji, a nawet nauczania niewygodnej historii. Dzięki luźnym przepisom dotyczącym broni Amerykanie posiadają więcej broni niż kiedykolwiek wcześniej.

Ponieważ przemoc polityczna działa, nie możemy oczekiwać, że sama się skończy. Zmiana nastąpiła na Południu po wojnie secesyjnej dopiero wtedy, gdy rząd federalny oskarżył osoby stosujące przemoc, które zostały uniewinnione przez władze lokalne. To była kluczowa praca Departamentu Sprawiedliwości, która rozpoczęła się pod koniec lat pięćdziesiątych. Prezydenci Dwight Eisenhower i John F. Kennedy, podobnie jak Ulysses Grant ponad osiemdziesiąt lat wcześniej, wykorzystali amerykańską armię do egzekwowania prawa na ulicach miast i na terenach szkolnych. Prezydent Lyndon Johnson podpisał ustawę tworzącą dodatkowe formy egzekwowania prawa federalnego, zwłaszcza w zakresie prawa głosu. Mając te federalne zabezpieczenia, odważni działacze na rzecz praw obywatelskich, tacy jak nieżyjący już John Lewis, zaczęli przegłosowywać agresywnych zwolenników segregacji i zastępować ich nowymi, bardziej zróżnicowanymi, wybieranymi urzędnikami.

Jednak bez zwiększonych działań federalnych i skoordynowanych wysiłków zmierzających do potępienia i ograniczenia brutalnej retoryki, powinniśmy spodziewać się większej liczby ataków na rodziny wybieranych urzędników i powrót do brutalnej przeszłości kraju. Nasza historia powinna być dla nas nauczką. Demokracji najlepiej służy, gdy wszelkiego rodzaju przywódcy stanowczo potępiają słowa i czyny wymierzone w funkcjonariuszy publicznych w celu wyrządzenia krzywdy fizycznej. Potępienia przemocy politycznej nigdy nie mogą być zbyt głośne ani zbyt częste.

na podst. Time
jm

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor