Departament policji w Chicago zrewidował przepisy dotyczące użycia paralizatorów jeszcze zaostrzając je. Nowe wytyczne dotyczą użycia siły przez policjantów, które musi być "obiektywnie uzasadnione, konieczne i proporcjonalne".
Ograniczono ilość dozwolonych wstrząsów przy jednym incydencie do trzech. Funkcjonariusze nie powinni też używać tych urządzeń w stosunku do dzieci, kobiet w podeszłym wieku i w ciąży, chyba że są fizycznie przez nich atakowani.
W 2004 roku paralizatory posiadali tylko sierżanci policji, ale w kolejnych latach zakupiono jej dla innych funkcjonariuszy. Liczba incydentów z paralizatorami wzrosła w 2011 roku, kiedy departament odnotował 874 przypadki ich użycia. W 2013 roku było ich o połowę mniej.
W 2015 roku na wyposażeniu chicagowskiej policji było tylko 745 paralizatorów, a teraz ich liczba wzrosła do 4,000. Planowany jest zakup kolejnych 3,000 taserów. Celem jest, aby każdy funkcjonariusz patrolowy w Chicago był przeszkolony i wyposażony w paralizator.
Paralizatory są częścią planu zapewnienia bezpieczeństwa w mieście, opracowanego przez burmistrza Rahma Emanuela, który uważa urządzenia te za alternatywę dla broni. Zakup dodatkowych paralizatorów poparli także radni.
Strategia zmieniła się po strzelaninie, w której od policyjnych kul w październiku 2015 roku zginął Laquan McDonald. O morderstwo czarnoskórego 17-latka został oskarżony były funkcjonariusz CPD, Jason Van Dyke, którego proces jest w toku.
Przy okazji tej kontrowersyjnej sprawy pojawiły się zarzuty wobec całego departamentu chicagowskiej policji dotyczące profilowania rasowego i częstszego nadużywania władzy wobec czarnoskórych.
Co najmniej osiem osób zginęło od 2005 roku, po tym jak policja w Chicago użyła wobec nich paralizatora. W raporcie podkreślono, że do ich zgonu przyczyniło się też to, że byli pod wpływem narkotyków oraz inne czynniki. Jak podał dziennik "Chicago Tribune" od 2005 roku miasto zapłaciło $23.1 mln za odszkodowania dla osób, wobec których policjanci użyli paralizatorów.
W ciągu ostatniej dekady, jak wynika z badań przeprowadzonych przez "Tribune”, niemal trzy czwarte osób, wobec których użyto paralizatora, stanowili czarnoskórzy mieszkańcy.
Dziennik przeanalizował 4,700 przypadków użycia paralizatorów od 2007 roku - z tego 72 procent dotyczyło Afroamerykanów, w tym 65 procent mężczyzn. Na zjawisko to zwrócono uwagę w raporcie departamentu sprawiedliwości, w którym podkreślono, że policja w Chicago stosowała nieproporcjonalnie większą siłę w stosunku do mniejszości.
Odsetek zastosowań paralizatorów w stosunku do czarnoskórych jest zgodny z wcześniejszymi badaniami dotyczącymi profilowania rasowego przez policję. Około trzy czwarte osób aresztowanych stanowili Afroamerykanie - przypomina "Chicago Tribune".
Departament policji odpierając te zarzuty wskazuje, że w dzielnicach zamieszkanych przez czarnoskórych, z uwagi na większością przestępczość, jest większa aktywność policji.
Ale z badań "Tribune" wynika, że nawet w "białych" dzielnicach o niewielkiej przestępczości, większość osób, wobec których policja użyła paralizatorów, stanowili Afroamerykanie.
JT