Rosyjski Gazprom poinformował, że od 27 lipca wstrzymuje prace jednej turbiny w gazociągu Nord Stream 1, co będzie skutkowało ograniczeniem dostaw gazu z Rosji do Europy Zachodniej do 20 procent maksymalnej przepustowości.
Oficjalnym powodem jest brak serwisowanej w Kanadzie turbiny do transportu gazu – jest naprawiana, ale nie może wrócić do Rosji z powodu braku dokumentów celnych spowodowanych przez zachodnie sankcje. Nieoficjalnie mówi się, że prawdziwym powodem jest szantaż krajów europejskich przez Kreml w związku z ich pomocą ukraińskiej armii.
Według prezydenta Ukrainy nie chodzi o turbinę.
Nawet pomimo ustępstw w sprawie turbiny dla Nord Stream 1, Rosja nie zamierza wznawiać dostaw gazu do krajów europejskich – powiedział w poniedziałek Wołodymyr Zełenski, dodając, że Rosja sięga po groźby i "prowadzi otwartą wojnę gazową przeciwko zjednoczonej Europie". Zełenski wezwał przywódców krajów europejskich do nakładania bardziej dotkliwych sankcji na Federację Rosyjską. W podobnym tonie wypowiada się minister gospodarki Niemiec Robert Habeck
„Można odnieść wrażenie, iż Rosja nie chce dostać z powrotem swojej turbiny, a to znaczy, że trudności techniczne są dla Moskwy jedynie pretekstem, by ograniczać dostawy gazu, zaś realne powody takiego postępowania są polityczne”. Przesył gazu przed Nord Stream 1 już jest mocno ograniczony – jest niemal trzykrotnie mniejszy niż jeszcze w ubiegłym roku.
To pogłębi światowy kryzys energetyczny
Dostawy gazu przez Nord Stream 1 zostały wznowione dopiero w czwartek po prawie dwutygodniowej przerwie spowodowanej rutynowymi pracami konserwacyjnymi. Już w czerwcu Gazprom ograniczył dostawy rurociągiem do 40 proc. maksymalnych możliwości. Wówczas europejska gospodarka odczuła to momentalnie – euro osłabiło się do rekordowego poziomu i jego kurs zrównał się w kursem dolara – po raz pierwszy w historii. Rosja jest drugim co do wielkości eksporterem ropy naftowej na świecie po Arabii Saudyjskiej i największym na świecie eksporterem gazu ziemnego. Europa importuje około 40 procent swojego gazu i 30 procent ropy z Rosji.
Na przerwach w dostawie najbardziej cierpią Niemcy
Business Insider przypomina, że Niemcy nie posiadają terminala do odbioru skroplonego gazu, a poziom wypełnienia magazynów oscyluje obecnie w granicach 65 proc., co pokrywa około 15 proc. rocznego zużycia. Oznacza to, że w scenariuszu wstrzymania dostaw z Rosji, Niemcy muszą liczyć na wzrost przesyłu z innych połączeń gazociągowych, przede wszystkim z Norwegii, i ze wsparcia pozostałych krajów UE jak, chociażby Polski. Kryzys energetyczny spowodowany zakręceniem kurka przez Rosję dotknąłby jednak całą Unię, co ograniczyłoby możliwość "podzielenia" się gazem. W takim przypadku konieczna będzie pomoc z USA, co wielokrotnie obiecywali politycy z Białego Domu. Jeszcze w lutym sekretarz Anthony Blinken publicznie składał w tej sprawie deklaracje.
„Stany Zjednoczone koordynują działania z sojusznikami dotyczące tego, jak najlepiej podzielić się swoimi rezerwami energii, jeśli Rosja zakręci Europie kurek z gazem”.
fk