----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

05 grudnia 2023

Udostępnij znajomym:

Pojazdy elektryczne przeżywają trudniejszy okres, ponieważ ich sprzedaż nie spełnia oczekiwań branży, a poczynione wielomiliardowe inwestycje na razie się nie zwracają. Wyzwanie dla producentów to przyciągnięcie nowego, bardziej sceptycznego i wciąż wahającego się nabywcy.

Ponieważ sprzedaż pojazdów elektrycznych nie nadąża za oczekiwaniami, branża zdecydowała się przyjrzeć rynkowi w nowy, bardziej krytyczny sposób. 

Dobre dane

Ale zacznijmy od tego, że jest się czym pochwalić: sprzedaż samochodów elektrycznych wzrosła o 50% w porównaniu z rokiem ubiegłym, a prognozy przewidują, że w tym roku po raz pierwszy sprzeda się ich ponad milion. Są lepsze dla ludzi i środowiska: w całym okresie użytkowania pojazdu zasilanie akumulatorowe znacznie zmniejsza emisję gazów cieplarnianych w porównaniu z benzynowym.

Nie nastąpił jednak przełom, który sprawi, że EV staną się koniecznością w przeciętnym gospodarstwie domowym. Zapasy niesprzedanych samochodów więc rosną.

Problem dla Tesli, katastrofa dla innych

Tesla produkuje na tak masową skalę, że stać ją na obniżkę cen przy jednoczesnym zachowaniu rentowności, ale jest to dla niej problem. Dla tradycyjnych producentów samochodów z Detroit, którzy produkują pojazdy elektryczne na znacznie mniejszą skalę i tracą pieniądze na każdym sprzedanym egzemplarzu, to katastrofa. Pytanie brzmi: ile pieniędzy są gotowi stracić, aby utrzymać się na tym przyszłościowym rynku.

„Są w bardzo, bardzo trudnej sytuacji” – mówi Arun Kumar, partner i dyrektor zarządzający w AlixPartners, globalnej firmie konsultingowej. Aby nie pozostać w tyle za Teslą i producentami samochodów elektrycznych w Chinach, tradycyjni wytwórcy samochodów muszą przyspieszyć wysiłki na rzecz osiągnięcia masowej skali, nawet jeśli oznaczałoby to straty przez kilka lat.

Zamiast tego GM i Ford spowalniają przejście na pojazdy elektryczne, a Stellantis, pozostający w tyle w dziedzinie pojazdów elektrycznych, promuje nowy rodzaj technologii hybrydowej zamiast rozwiązań wykorzystujących wyłącznie akumulatory, zaczynając od pickupów Ram. W zeszłym miesiącu Ford ogłosił, że opóźnia 12 miliardów dolarów inwestycji w fabryki akumulatorów i inne działania związane z pojazdami elektrycznymi. GM odłożył na później wprowadzenie kilku nowych modeli EV, w tym rzekomo niedrogiej, elektrycznej wersji SUV-a Chevroleta Equinox. Mercedes-Benz powołał się na „brutalne” wyniki rynku EV, ogłaszając 7% spadek zysków w trzecim kwartale.

6 wykres

Nowy odbiorca poszukiwany

Zmienia się baza klientów: nie ma już tych pierwszych użytkowników, którzy kupili pojazdy elektryczne, ponieważ pokochali tę technologię. Teraz producenci samochodów muszą przekonać nową grupę: tych, którzy są zaintrygowani, ale bardziej sceptyczni.

W październiku prawie 1 na 3 nabywców nowych samochodów rozważał zakup EV – to najwyższy wynik w historii. Jednak tylko ok. 30 procent z nich zdecydowało się na taki zakup.

Największym zmartwieniem nie są same samochody; zdecydowana większość z nas je lubi i podoba nam się koncept elektrycznego zasilania. Problemem jest perspektywa ładowania ich na drodze.

Publiczna sieć ładowania nie jest wystarczająco niezawodna i nie rozwija się wystarczająco szybko, aby nadążyć za liczbą nowych EV wyjeżdżających na drogi, mówią eksperci z JD Power. Jedna na pięć prób ładowania kończy się niepowodzeniem.

Administracja rządowa wraz z producentami samochodów, a nawet koncernami naftowymi inwestują pieniądze w rozwój i modernizację sieci ładowania. Ford, GM i inne firmy podpisały umowę na korzystanie z rozległej sieci stacji ładowania Tesli. Ale na efekty trzeba będzie poczekać.

Za wysoka cena

Następnie pojawia się wyzwanie cenowe. Pojazdy elektryczne na ogół kosztują o tysiące więcej niż ich wersje napędzane benzyną. Obniżki cen Tesli sprawiły, że całkowity koszt posiadania EV klasy premium jest podobny do tradycyjnego samochodu benzynowego podobnej klasy. Jednak na poziomie rynku masowego modele z silnikiem spalinowym są nadal tańsze. 

Interwencja rządu komplikuje sytuację

Z jednej strony rząd federalny zachęca do przejścia na zasilanie akumulatorami, oferując ulgę podatkową do 7 500 dolarów na zakup kwalifikujących się pojazdów, a prawie 20 stanów oferuje dodatkową pomoc finansową.

Z drugiej strony narzuca tę technologię niechętnym konsumentom, wywołując negatywne reakcje. Obecne normy emisji spalin oznaczają, iż producenci będą faktycznie zobowiązani do zapewnienia, że do 2032 r. dwie trzecie sprzedaży ich nowych samochodów będą stanowić pojazdy elektryczne.

„To głupie” – mówi Ashley Nunes z Breakthrough Institute, organizacji zajmującej się badaniami środowiskowymi z siedzibą w Oakland w Kalifornii. „Wielu z tych producentów będzie faktycznie zmuszonych do zaniżania cen, oferując ogromne rabaty i obniżki tylko po to, aby spełnić standardy ustanowione przez administrację. Ale to prosta droga do bankructwa”.

Zamiast tego rząd powinien zachęcać do konkurencji między producentami, uważa Nunes. „Potrzebujemy wyścigu o tani samochód elektryczny – nie tylko taki, który konsumenci mogą kupić, ale taki, który chcą kupić”.

Nieprzewidziane zdarzenia mogą zmienić rynek: na przykład przełom w dziedzinie akumulatorów lub ogromna podwyżka cen benzyny. Na razie jednak wygląda na to, że producentów samochodów czekają lata stałego, choć niezbyt spektakularnego wzrostu sprzedaży pojazdów elektrycznych.

Rynek z przyszłością, USA nieco z tyłu

Mimo tymczasowych wybojów nikt nie przewiduje załamania rynku EV. Prognozuje się, że do 2030 r. pojazdy elektryczne będą stanowić blisko połowę nowych samochodów sprzedawanych w USA, podczas gdy globalnie będzie to od 62 do 86%.

rj

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor