WIKINGOWIE LEPSI W PIĄTEJ KOLEJCE LIGI NFL
Po tym niezwykle emocjonującym meczu kibice futbolu amerykańskiego z Minnesoty i z Chicago na pewno nie mają powodów do narzekań. Dramaturgią z tego spotkania można by obdzielić jeszcze kilka innych. Z punktu widzenia kibica Wikingów można śmiało powiedzieć, że bardzo szybko z nieba spadli na jakiś czas do piekła, aby zakończyć znowu w niebie.
Ale po kolei. W pierwszym szturmie na bramkę Niedźwiedzi, Wikingowie stosunkowo łatwo zdobyli 86 jardów i po 12 zagraniach Dalvin Cook z jednego jarda dał im przyłożenie i Minnesota objęła prowadzenie 7:0. Chicago w pierwszej swojej akcji odpowiedziało kopnięciem Cairo Santosa z 50 jardów i zmniejszyło prowadzenie rywali do 7:3.
I w zasadzie od tego momentu można by powiedzieć, że na U.S. Bank Stadium istniała już tylko jedna drużyna: Minnesota Vikings. Natomiast chicagowskie Niedźwiadki zapadły w jesienny sen.
Wikingowie podczas drugiego posiadania piłki bardzo szybko przemieścili się do chicagowskiej „czerwonej strefy” i zdobyli drugie przyłożenie: ponownie Dalvin Cook, który tym razem wbiegł z piłką za końcową linię po 5 jardach. W tym momencie Minnesota podwyższyła wynik meczu na 14:3.
Ofensywa Bearsów w dalszym ciągu nie była w stanie nic zrobić i po ponownych trzech próbach musiała oddać piłkę rywalom. Rywale natomiast już doskonale wiedzieli, jak skonstruować następny rajd i po podaniu rozgrywającego Kirka Cousinsa do Jalena Reagora zdobyli kolejne przyłożenie, po którym tablica wyników pokazywała 21:3 dla Minnesoty. W tym rajdzie Cousins pobił rekord Wikingów uzyskując 17 kompletnych podań na 17 prób.
Pod koniec drugiej ćwiartki, tuż przed przerwą, obudziła się ofensywa Bears. David Montgomery po przebiegnięciu 9 jardów zdobył w końcu przyłożenie dla drużyny z Wietrznego Miasta, zmniejszając wynik do 21:10. Po przerwie w pierwszej akcji drużyna z Chicago jeszcze bardziej zbliżyła się wynikiem do Minnesoty, zdobywając przyłożenie po podaniu Justina Fieldsa do debiutanta Velusa Jonesa Jr.
Była 21:16 i 10 minut do zakończenia trzeciej ćwiartki. Po kilku następnych udanych zagraniach Chicago, Santos udanym kopnięciem z 43 jardów zdobył kolejne trzy punkty dla Niedźwiedzi, było już tylko 21:19 i robiło się niezwykle ciekawie. Jeszcze ciekawiej i dramatyczniej zadziało się po przechwyceniu Kindle Vidora z Chicago, który złapał niecelne podanie Cousinsa. Drużyna Bears wykorzystała to i zdobyła po kopnięciu Cairo Santosa następne trzy punkty. WYNIK MECZU 22:21 DLA CHICAGO.
Do końca meczu pozostało już tylko dziewięć i pół minuty. Drużyna z Chicago przegrywała osiemnastoma punktami i była w stanie nie tylko zmniejszyć deficyt, ale nawet objąć prowadzenie w końcówce meczu.
Niestety, ale to do Wikingów należało ostatnie słowo w tym boju. Rozgrywający Minnesoty poprowadził rajd swojej drużyny do chicagowskiej strefy końcowej i sam był autorem ostatniego przyłożenia w tym meczu. Po przyłożeniu znalazł jeszcze Jeffersona w polu końcowym zdobywając w nagrodę dwa dodatkowe punkty. Minnesota po wywalczeniu w tej sekwencji meczu ośmiu dodatkowych punktów wyszła na prowadzenie 29:22 i mimo prób drużyny z Chicago nie oddała go do końca.
Kropkę nad “i” w tym spotkaniu postawił Cameron Dantzler, który wyrwał piłkę z rąk Ihmira Smitha-Marsette. Zwycięstwo Wikingów daje im pierwsze miejsce w naszej dywizji NFC North ze stosunkiem czterech wygranych do jednej porażki.
Green Bay po przegranej w Londynie mają trzy zwycięstwa i już dwie przegrane. Chicago jest na trzecim miejscu z dwoma wygranymi i trzema porażkami. Green Bay Packers, mimo prowadzenia dziesięcioma punktami do przerwy, ulegli New York Giants 22:27. W drugiej połowie meczu defensywa Olbrzymów z Nowego Jorku pozwoliła ofensywie Packersów na zdobycie tylko dwóch punktów, wprawiając w rozpacz rozgrywającego Aarona Rodgersa i kibiców ze stanu Wisconsin.
Natomiast z drugiej strony gwiazda z Nowego Jorku Saquon Barkley miał aż 70 przebiegniętych jardów z piłką oraz przyłożenie w ostatniej ćwiartce, po której nowojorczycy wyszli na prowadzenie.
Zdecydowanie na ostatnim miejscu w naszej dywizji są Detroit Lions, które w ostatnim meczu w niczym nie przypominały walecznych lwów, a raczej małe bezbronne kotki. New England Patriots rozbili zespół z Detroit 29:0, nie pozwalając im zdobyć ani jednego punktu.
Udanie w zespole z Nowej Anglii zadebiutował rozgrywający Bailey Zappe, który odniósł pierwsze ligowe zwycięstwo w NFL. Dużą pomoc w zwycięstwie okazał również Rhamondre Stevenson, który przebiegł z piłką aż 161 jardów.
W piątej kolejce NFL doszło jeszcze do wielu bardzo zaciętych i wyrównanych pojedynków. Jednym z nich było na pewno spotkanie niepokonanych do tej pory Philadelphia Eagles z Arizona Cardinals. Po niezwykle zaciętym meczu Orły z Filadelfii są w dalszym ciągu niepokonane, zwyciężyły 20:17. Mecz powinna rozstrzygnąć raczej dogrywka, ale kopacz Arizony pomylił się przy kopnięciu z 43 jarda w końcówce spotkania i piąte z kolei zwycięstwo Filadelfii stało się faktem.
W lidze NFL, tak jak i w innych sportach zespołowych mamy czasami piękne zwycięstwa, przegrane po wspaniałych meczach, szczęśliwe wygrane i pechowe porażki, ale są również bardzo brzydkie zwycięstwa po kiepskich meczach.
Takim meczem w piątej kolejce było spotkanie Indianopolis Colts przeciwko Denver Broncos. Źrebaki z Indianopolis po słabiutkim meczu wymęczyły brzydkie zwycięstwo nad Mustangami z Denver 12:9, po dogrywce. Jedynym komentarzem do tego spotkania niech będzie fakt, że obie drużyny, ku przerażeniu swoich fanów, nie zdobyły ani jednego przyłożenia w czasie całego meczu. Do ciekawego spotkania doszło w Miami, gdzie dosyć niespodziewanie New York Jets pokonali miejscowe Delfiny 40:17. Na wynik mogło mieć wpływ to, że Miami musiało skorzystać z rozgrywającego nr 3 Skylara Thompsona zaraz po tym, gdy na początku meczu, po uderzeniu w głowę, boisko musiał opuścić Teddy Bridgewater.
Odrzutowcom z Nowego Jorku bardzo pomógł w odniesieniu tego przekonywującego zwycięstwa debiutant Breece Hall, który łącznie zdobył dla swojej drużyny 197 jardów oraz przyłożenie.
W innych spotkaniach Tampa Bay Buccaneers pokonali Atlantę Falcons 21:15 i z trzema zwycięstwami i dwoma porażkami przewodzą w dywizji NFC South. W zwycięstwie Korsarzy swój duży udział miał wiecznie młody Tom Brady, który podał w całym spotkaniu na 351 jardów. Na wyróżnienie zasługuje również formacja defensywna z Florydy, która aż pięć razy przygwoździła do murawy rozgrywającego Atlanty Marcusa Mariotę.
Należy w tej kolejce wyróżnić również drużynę Tennessee Titans, która po pokonaniu Washington Commanders 21:17 zanotowała trzecie zwycięstwo z rzędu, natomiast drużyna ze stolicy USA po wygraniu pierwszego spotkania notuje same porażki.
Wyraźne zwycięstwa nad rywalami odniosły drużyny San Francisco 49ers nad Carolina Panthers 37:15 i Dallas Cowboys nad Los Angeles Rams 22:10. Natomiast jeden lub dwa punkty decydowały o wyniku w meczach: Kansas City Chiefs - Las Vegas Raiders 30:29 i Baltimore Ravens - Cincinnati Bengals 19:17.
W następnej kolejce zespół z Chicago gra ze słabo spisującymi się ostatnio Washington Commanders i kibice liczą na zwycięstwo.
BASEBALL: DECYDUJĄCE MECZE W PLAYOFFS
DO WALKI O TYTUŁ POZOSTAŁO JUŻ TYLKO 8 DRUŻYN
Rozgrywki w lidze baseballowej MLB wkroczyły w decydującą już fazę. W American League walczą jeszcze cztery drużyny: New York Yankees, Cleveland Guardians, Seattle Mariners oraz Houston Astros.
Natomiast w National League również na placu boju pozostały cztery zespoły. Są to:Los Angeles Dodgers, Atlanta Braves, San Diego Padres oraz Philadelphia Phillies
Drużyny rozgrywają obecnie mistrzostwa dywizji. W American League Nowy Jork gra z Cleveland i prowadzi 1:0 w serii „najlepszy w pięciu meczach” po wygraniu pierwszego meczu 4:1.
Drugą parę tworzą Seattle i Houston. Tutaj po pierwszym meczu jest w serii 1:0 dla Houston po zwycięstwie 8:7. Zwycięzcy dywizji zagrają ze sobą w finale konferencji, która to wyłoni zwycięzcę w serii „najlepszy w siedmiu meczach”.
W National League w mistrzostwach dywizji Philadelphia prowadzi z Atlantą 1:0 w serii po wygraniu pierwszego meczu 7:6, natomiast w drugiej parze Los Angeles pokonało San Diego 5:3 i również prowadzi w serii 1:0.
Podobnie jak w American League zwycięzcy dywizji zagrają ze sobą w serii „najlepszy z siedmiu” o mistrza konferencji. Wyłonieni w tych meczach mistrzowie konferencji zagrają ze sobą w World Series o tytuł najlepszej drużyny bejsbolowej na świecie. Ta seria rozpocznie się 28 października i w zależności od tego, ile będzie potrzebnych meczy w serii „najlepszy z siedmiu”, może się dopiero zakończyć 5 listopada.
POLSKA: MISTRZOSTWA ŚWIATA W SIATKÓWCE KOBIET
POLKI PO FANTASTYCZNYM MECZU MINIMALNIE PRZEGRYWAJĄ WALKĘ O PÓŁFINAŁ
To był kolejny rollercoaster w wykonaniu naszej reprezentacji siatkarek. Po trudnych, ale zwycięskich meczach - z Kanadą i Niemcami po 3:2 w tie-breakach, Biało-Czerwone zajmując czwarte miejsce w grupie musiały się mierzyć z obecnymi mistrzyniami świata i zdecydowanymi faworytkami tego turnieju - Serbkami.
Na korzyść zespołu z Bałkanów również przemawiał fakt, że w meczu grupowym wygrały z naszą drużyną stosunkowo łatwo w trzech setach 3:0. Jednak ten mecz ćwierćfinałowy w gliwickiej Arenie, wypełnionej fantastycznymi kibicami, dopingującymi nasze dziewczyny niezwykle żywiołowo, zapadnie w naszej pamięci na długie lata.
Tym meczem Polki udowodniły, że zakwalifikowanie się do najlepszej ósemki na świecie nie było dziełem przypadku, a nasza reprezentacja jest na dobrej drodze, aby w tej elicie światowej zadomowić się na dobre. Do meczu o półfinał Polki wyszły na parkiet bardzo skoncentrowane i mentalnie mocne, nie było widać w ich poczynaniach słabości czy strachu.
To wszystko zaprocentowało wygraniem pierwszego seta 25:21. W tym momencie można było wyczytać z twarzy włoskiego trenera Serbek zdenerwowanie pomieszane z niedowierzaniem. Miny Serbek też były nietęgie. I chociaż Biało-Czerwone w dwóch kolejnych setach musiały uznać wyższość swoich rywalek przegrywając drugiego 21:25 i trzeciego 19:25, to jednak potrafiły się podnieść i czwartą partię wygrały po niesamowitej walce 26:24.
O wszystkim zadecydowała dogrywka, w której nasze zawodniczki przy ogłuszającym dopingu Polskich kibiców miały duże szanse wygrać. Prowadziły nawet trzema punktami 10:7 a później 13:12, tylko dwie piłki dzieliły je od półfinału.
Niestety ostatnie słowo należało do Serbek, a w zasadzie do jednej zawodniczki: 25-letniej Tijany Bosković, która w tie-breaku była nieomylna i której Polki nie potrafiły zatrzymać. Teraz już wiemy, dlaczego wielu ekspertów uważa Bosković za najlepszą siatkarkę globu. Należy jednak pochylić się nisko nad wynikiem naszej reprezentacji (najlepszy od 60 lat) i pogratulować wszystkim zawodniczkom oraz całemu zespołowi trenerskiemu. Jesteśmy po prostu z Was dumni.
W pozostałych ćwierćfinałach padły następujące wyniki:
Gliwice: USA-Turcja 3:0 (25:22, 25:15, 25:20)
Apeldorn: Włochy –Chiny 3:1 (25:16, 25:22, 13:25, 25:17)
Brazylia-Japonia 3:2 (18:25, 18:25, 25:22, 27:25, 15:13)
W półfinałach walczą Serbia z USA oraz Włochy z Brazylią.
MISTRZOSTWA ŚWIATA W KOSZYKÓWCE 3X3
MŁODZI POLACY MISTRZAMI ŚWIATA
REPREZENTACJA POLSKICH KOSZYKARZY DO LAT 23 ZDOBYWA ZŁOTY MEDAL MISTRZOSTW ŚWIATA, POKONUJĄC W FINALE SERBIĘ W NIESAMOWITYCH OKOLICZNOŚCIACH 21:20.
Rzut na wagę złotego medalu zdobył Mateusz Szlachetka na niespełna pół minuty przed końcem spotkania. Polacy jako jedyni w całym turnieju pokonali Serbię, którzy wygrali wszystkie swoje mecze w grupie a później ćwierćfinał i półfinał.
W niedzielnym finale Polacy przegrywali praktycznie od samego początku kilkoma punktami - 4:8, 10:15, 12:18, aż w końcu 15:20.
Od tego momentu Serbowie pudłowali, a nasi zawodnicy po kolejnych udanych akcjach skracali dystans i po rzucie wolnym Mateusza Szlachetki zrobiło się 19:20. W kolejnej akcji Szlachetka trafił z dystansu za dwa punkty, a nasi koszykarze oszaleli ze szczęścia wygrywając ostatecznie 21:20. Gratulacje dla całego zespołu: Mateusza Szlachetki, Adriana Boguckiego, Michała Lisa oraz trenera Michała Hlebowickiego.
OSTRAWA –CZECHY –TENISOWY TURNIEJ WTA 500
IGA ŚWIĄTEK PRZEGRYWA W FINALE Z KREJCIKOVĄ
Rozgrywany w Ostrawie mocno obsadzony turniej tenisowy WTA-500, w którym wystąpiła cała plejada najlepszych tenisistek naszego globu, dostarczył w tym roku tenisowym kibicom wielu emocji. Już na samym początku zawodów nie obyło się bez wielu zaskakujących wyników czy wręcz sensacji.
No bo jak wytłumaczyć odpadnięcie w początkowej fazie turniejowej dwójki Estonki Anett Kontaveit, trójki Hiszpanki Pauli Badosy czy Greczynki Marii Sakkari rozstawionej z czwórką.
Prawdziwe emocje zaczęły się jednak w półfinałach, gdzie stanęły naprzeciwko siebie najpierw Barbora Krejicikova z Czech z Jeleną Rybakiną reprezentująca Kazachstan. Po bardzo wyrównanym pojedynku i trzysetowej batalii wygrała dochodząca do świetnej formy Czeszka.
Nie mniej emocji dostarczyło drugie spotkanie półfinałowe, w którym to nasza Iga Świątek niekwestionowana nr 1 kobiecego tenisa, również po niezwykle zaciętym, trzysetowym meczu, pokonała Jekaterinę Aleksandrową.
W finale spotkały się Krejcikova i Świątek. Spotkanie trwające ponad trzy godziny bez wątpienia przejdzie do historii tenisa. Był to na pewno jeden z najbardziej wyrównanych i zaciętych pojedynków w tym sezonie. Było to już trzecie spotkanie obu pań.
Dwa poprzednie w Miami i Rzymie zakończyły się zwycięstwem Polki. Tym razem jednak triumfowała Czeszka, która zdobyła piąty tytuł w karierze. Natomiast dla Igi była to pierwsza porażka w finale.
Całą premię za wywalczone w Ostrawie drugie miejsce Iga Świątek postanowiła przeznaczyć na organizacje non-profit w Polsce. Chodzi o ok. 250 tys. złotych.
Mówi Iga Świątek: „Jutro jest Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Całe ‘prize money’ z tego turnieju - gdybym wygrała byłoby większe – przekażę na organizacje non-profit w Polsce. Mam nadzieję, że to coś zmieni”.
Brawo pani Igo, to jest piękna postawa – jesteśmy z pani dumni - nie tylko postawa na korcie, ale też poza nim.
Andy Warta
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.