MISTRZOSTWA ŚWIATA W PIŁCE NOŻNEJ - KATAR
CZY FRANCUZI OBRONIĄ TYTUŁ?
Do walki w finale piłkarskich mistrzostw świata o Złotą Nike staną obrońca mistrzowskiego tytułu z 2018 roku Francja oraz Argentyna. Argentyńczycy w półfinale zaskakująco łatwo poradzili sobie z Chorwacją gromiąc ją 3:0.
Natomiast Francuzi nie bez trudów, ale pokonali Maroko 2:0.
ARGENTYNA–CHORWACJA 3:0
Początek tego meczu wcale nie zapowiadał, że rywalizacja zakończy się aż tak niekorzystnym wynikiem dla drużyny chorwackiej.
Oba zespoły zaczęły spotkanie spokojnie, dbając o to, aby się zbytnio nie otworzyć i nie pozwolić drugiej stronie na niebezpieczne kontrataki. Jako pierwsza do bardziej zdecydowanych działań na boisku ruszyła Argentyna. Enzo Fernandez oddał pierwszy celny strzał, ale Dominik Livakovic był na posterunku i sparował to uderzenie.
Ataki drużyny z Ameryki Południowej nasilały się z minuty na minutę i stawały się coraz groźniejsze. W 34. minucie meczu arbiter podyktował rzut karny dla Argentyny.
Powodem tej decyzji wg Daniela Orsato, który był w tym meczu sędzią głównym, był faul Livakovica na Julianie Alvarezie. Po meczu wściekły kapitan Chorwatów Luka Modrić nie przebierał w słowach, opisując całe zdarzenie jako - delikatnie mówiąc - prezent sędziego dla Argentyńczyków.
Lionel Messi pewnie wykorzystał karnego i Argentyna wyszła w tym momencie na prowadzenie 1:0. Po pięciu minutach Argentyńczycy wyprowadzili zabójczą kontrę, której ponownie niekwestionowanym bohaterem jest zdecydowanie najlepszy na boisku Julian Alvarez.
Napastnik Manchester City oraz reprezentacji Argentyny przebiegł z piłką ponad połowę boiska i w sytuacji sam na sam z golkiperem Chorwacji wpakował piłkę do siatki, podwyższając prowadzenie swojego zespołu na 2:0.
Po przerwie Argentyńczycy zwolnili tempo meczu, dając pograć Chorwacji na swojej połowie, ale poza kilkoma niecelnymi strzałami piłkarze z Europy groźnych sytuacji nie stworzyli. A futboliści trenera Scaloniego tylko czekali na okazję do kontry mając w składzie świetnie usposobionych tego dnia Messiego i Alvareza.
To właśnie Messi w 69. minucie popisał się kapitalnym rajdem w unikalnym stylu, wykładając piłkę Alvarezowi, który pewnym uderzeniem umieścił ją w siatce. W tym momencie było już 3:0 dla Argentyny i takim też wynikiem zakończyło się to spotkanie.
Słodka zemsta drużyny Albicelestes dokonana na Chorwacji za porażkę 0:3 na mundialu cztery lata temu w Rosji stała się faktem. O Złotą Nike Argentyńczycy powalczą z obrońcą tytułu Francją, natomiast Chorwacja o trzecie miejsce zagra z Marokiem.
FRANCJA-MAROKO 2-0
Nie doszło do sensacji w drugim półfinale piłkarskich mistrzostw świata w Katarze.
Francja po przekonywującym zwycięstwie 2:0 wybudziła Maroko z pięknego snu. Przedstawiciel Afryki na mundialu w Katarze ograł już Belgię, Hiszpanię i ostatnio Portugalię. Następnym celem był aktualny mistrz świata - Francja.
Jednak tym razem kadra Didiera Deschampsa okazała się dla Lwów Atlasu za mocna i zwyciężyła 2:0. Już sam początek spotkania rozpoczął się dla Maroka fatalnie. Po zablokowanym strzale Kyliana Mbape na polu karnym Maroka do odbitej piłki doszedł Theo Hernandez, który kapitalnym strzałem z powietrza zmusza golkipera Maroka do kapitulacji.
Gol na 1:0 dla Francji sprawił, że Marokańczycy zrozumieli, że w tym meczu już nie mogą się ograniczyć tylko do defensywy i spotkanie się otworzyło. Afrykanie pokazali, że w konstruowaniu akcji ofensywnych radzą sobie bardzo dobrze i mieli w tym okresie bardzo dobre momenty gry.
Stwarzali na francuskim polu karnym wiele groźnych sytuacji, które mogło im dać poczucie, że są w stanie sprawić kolejną sensację. Po zmianie stron Maroko w dalszym ciągu atakowało, a ich grę oglądało się z przyjemnością.
Pokazali się całemu światu z jak najlepszej strony. Jednak to dojrzałość i doświadczenie Francji wzięło górę.
W 76. minucie Hamdallah nie wykorzystał świetnej szansy, za długo dryblował, dlaczego nie strzelał? Niewykorzystane sytuacje się mszczą!
W 78. minucie Kolo Muani wszedł na boisko za Dembele. W 79. minucie napastnik Eintrachtu strzelił gola na 2:0 dla Francji. TO BYŁO PRAWDZIWE WEJŚCIE SMOKA. Marokańczycy walczyli do końca i mimo że mieli jeszcze okazję na zdobycie chociaż honorowego trafienia, wynik już się nie zmienił. Francja będzie bronić tytułu grając z Argentyną!
USA, NFL: PHILADELPHIA EAGLES SĄ JUŻ W PLAYOFFS
PHILADELPHIA EAGLES-NEW YORK GIANTS 48-22
W 14. tygodniu rywalizacji w lidze NFL poznaliśmy pierwszą drużynę, która zapewniła sobie już udział w fazie playoffs.
Po bardzo przekonywującym zwycięstwie nad New York Giants 48-22 to Philadelphia Eagles jest tym zespołem, który jako pierwszy zapewnił sobie udział w rozgrywkach po zakończeniu sezonu regularnego. Orły z Filadelfii zatrzepotały nad stadionem Met Life w NJ tak mocno, że Nowojorskie Olbrzymy stawały się momentami malutkie i bezradne.
Dynamiczna formacja ofensywna Eagles, prowadzona przez kandydata na MVP (Most Valuable Player - Najbardziej Wartościowy Gracz) Jalena Hurtsa, łatwo zdobywała teren zarówno w grze „po ziemi”, jak i „w powietrzu”, dokładając kolejne punkty dla swojej drużyny.
Rozgrywający Orłów skompletował 21 z 31 podań na 217 jardów i trzy przyłożenia. Przede wszystkim rozdzielał piłki do swoich najlepszych przyjmujących (receivers), którymi w Filadelfii są DaVonta Smith oraz A.J. Brown. Świetny mecz rozegrał także Miles Sanders, grający na pozycji running back, który wybiegał z piłką aż 144 jardy i zdobył dwa przyłożenia.
Sanders zabłysnął przekraczając 1,000 jardów po raz pierwszy w swojej karierze. Było to już dwunaste zwycięstwo Filadelfii w tym sezonie, przy tylko jednej porażce. Orły pewnie prowadzą w NFC East przed Kowbojami z Dallas, które na swoje 10 zwycięstwo musieli się bardzo napracować.
DALLAS COWBOYS-HOUSTON TEXANS 27-23
Drużyna z jednym tylko zwycięstwem i aż jedenastoma porażkami w tym sezonie, teoretycznie najsłabsza w całej lidze NFL, postawiła się zdecydowanym faworytom z Dallas i naprawdę niewiele brakowało, aby wyszła z tej rywalizacji zwycięsko.
Prowadzenie w tym meczu zmieniało się kilkakrotnie, a do przerwy lepsze było Houston o field goal (3 punkty), prowadząc 20:17.
Po przerwie Kowboje w dalszym ciągu mieli spore problemy ze sforsowaniem obrony Texans, popełniając przy tym sporo błędów. Ale w samej końcówce meczu, ku uciesze kibiców wypełniających jeden z największych w USA - stutysięczny AT&T Stadium - Kowboje przeprowadzili skuteczną akcję.
Bohaterem Dallas został Ezekiel Elliot, który wykończył długą, bo składającą się aż z 11 zagrań akcję, przyłożeniem. Nie było to piękne, ale jednak zwycięstwo, które pozwoliło drużynie z Teksasu trzymać się blisko Filadelfii na drugim miejscu w NFC East.
O ile w derbach Teksasu minimalnie lepsi okazali się futboliści z Dallas, to w derbach Ohio lepsze tym razem okazało się Cincinnati.
CINCINNATI BENGALS-CLEVELAND BROWNS 23:10
Drużyny z Ohio rywalizują ze sobą w American Football Conference w dywizji AFC North oraz oczywiście o prymat w stanie. Cincinnati leży na południowym zachodzie Ohio, natomiast Cleveland w przeciwnym rogu, na północnym wschodzie.
Obydwie drużyny potykały się dotychczas 99 razy. Lepszym bilansem w tych bitwach o Ohio legitymują się Bengals, którzy wyszli z nich 52 razy jako zwycięzcy.
I tym razem na swoim terenie byli faworytem i nie zawiedli wygrywając 23-10. Wygrana Bengals była już piątą z rzędu i pozwoliła drużynie przesunąć się na pierwsze miejsce w dywizji. Cincinnati dzieli pierwsze miejsce w AFC North z Baltimore Ravens, którzy mają taki sam dorobek punktowy: 9 zwycięstw i 4 porażki.
Do sporej niespodzianki - można chyba śmiało powiedzieć, że największej sensacji minionej kolejki ligowej - doszło w Detroit, gdzie miejscowe Lwy pokonały faworyzowanych Wikingów.
DETROIT LIONS–MINNESOTA VIKINGS 34:23
W dywizji NFC North, w której grają, a ostatnio raczej - przegrywają nasze Chicagowskie Niedźwiedzie, Detroit Lions po dobrym meczu pokonały Wikingów z Minnesoty.
Drużyna Bears, Green Bay Packers z naszej dywizji oraz cztery inne zespoły miały tydzień wolny. Było to szóste zwycięstwo drużyny z byłej stolicy amerykańskiej motoryzacji i to w pełni zasłużone.
Świetny mecz zaliczył rozgrywający Lions Jared Goff, który z 39 rzutów skompletował 27 celnych podań na imponujące 330 jardów i trzy przyłożenia.
Lwy z Detroit imponują ostatnio zwyżką formy wygrywając aż pięć z ostatnich sześciu spotkań i w dalszym ciągu jeszcze się liczą w walce o zakwalifikowanie się do rundy playoff.
Do końca sezonu regularnego pozostały jeszcze tylko cztery spotkania. W walce o ostatnią dziką kartę w NFC ustępują jeszcze Washington Commanders o 1.5 punktu, ale wszystko jest jeszcze możliwe.
Bardzo ciekawa sytuacja ma miejsce w dywizji NFC South, gdzie wszystkie cztery zespoły mają ujemny bilans zwycięstw do porażek. Mimo wysokiej porażki w ostatnim meczu z San Francisco 49ers 7-35 na pierwszym miejscu jest Tampa Bay Buccaneers z dorobkiem 6 wygranych i 7 porażek.
Tuż za zespołem z Florydy znajdują się Carolina Panthers i Atlanta Falcons, którzy ustępują Korsarzom tylko jednym przegranym spotkaniem. Walka o prymat w tej dywizji będzie na pewno ekscytująca do ostatniego meczu.
Z kolei w NFC West niezagrożeni na pierwszym miejscu pozostają ostatni pogromcy Tampy, San Francisco 49ers, którzy od zajmujących drugą lokatę. Seattle Seahawks mają o dwie wygrane więcej.
Zdecydowanie najmocniejszą jest dywizja AFC East, gdzie wszystkie walczące drużyny mają dodatni bilans.
W tej dywizji w ostatniej kolejce Buffalo pokonało New York Jets 20:12, lepiej przystosowując się do kiepskich warunków atmosferycznych, w jakich przyszło się futbolistom potykać.
Przegrały swoje spotkanie Delfiny z Miami ulegając Los Angeles Rams 17-23. Potknięcia zespołów z Nowego Jorku i Florydy wykorzystali Patrioci z New England, którzy pokonując Arizonę Cardinals 27-13, zrównali się z Nowojorczykami, a do Miami mają tylko jeden punkt.
W pozostałych spotkaniach na ogół wygrywali faworyci i tak:
NHL: CO SIĘ DZIEJE Z CHICAGO BLACKHAWKS?
CZARNE JASTRZĘBIE PRZEGRAŁY 13 Z OSTATNICH 15 MECZÓW
W ostatnich czterech spotkaniach dotkliwe dwie porażki u siebie z Washington Capitals 3-7 (Aleks Owieczkin z Waszyngtonu zdobył gola nr 800 w karierze) i z liderem Central Winnipeg Jets 1-3.
Wcześniej w trzech wyjazdowych spotkaniach na Wschodnim Wybrzeżu dwie porażki po 0-3 z New Jersey Devils i New York Islanders, oraz zwycięstwo nad dobrą drużyną New York Rangers 5-2.
Przed tym zwycięstwem w Nowym Jorku była czarna seria siedmiu przegranych z rzędu spotkań. Pomimo faktu, że drużyna jest w trakcie przebudowy i przegrywanie wtedy jest wliczone w ten proces, to jednak lanie w siedmiu kolejnych meczach musi boleć.
Szczególnie w taki sposób, w jaki to miało na przykład miejsce w wyjazdowym spotkaniu w Dallas, gdzie Hawks prowadzili już 4-1, ale przegrali 4-6. Niektóre z tych porażek były bardziej dotkliwe - jak z Jets u siebie 2-7, czy z Bruins na wyjeździe 1-6, ale były też przegrane po wyrównanych meczach, gdzie przy odrobinie szczęścia nasi hokeiści nie musieli zjeżdżać z lodowiska pokonani.
Tak było w meczu z Oilers 4-5, czy Canadiens 2-3 u siebie, czy z Kings 1-2, oraz Penguins 3-5 i Stars 4-6 na wyjeździe. Mimo wszystko wierzymy, że Blackhawks się pozbierają i dostarczą jeszcze w tym sezonie swoim fanom wielu pozytywnych wrażeń.
SKOKI NARCIARSKIE: DAWID KUBACKI LIDEREM PUCHARU ŚWIATA
TITISEE-NEUSTADT, NIEMCY: DAWID KUBACKI NAJLEPSZY NA SKOCZNI
DRUGIE MIEJSCE W PIERWSZYM KONKURSIE I WYGRANA W DRUGIM
W pierwszym konkursie na skoczni Titisee-Neustadt w niemieckim uzdrowisku, leżącym w malowniczej scenerii Badenii-Wirtembergii, Dawid Kubacki zajął drugie miejsce po wspaniałej szarży, w drugiej serii skoków.
Po kwalifikacjach był zdecydowanym faworytem, jak zresztą i po skokach treningowych. We wszystkich seriach Dawid osiągał najlepsze wyniki. Jednak w konkursie w pierwszej serii Polak przegrał z pogodą. Silny wiatr w plecy oraz zasypane tory najazdowe pozwoliły uzyskać tylko 130.5 metra, co dało „tylko” piątą lokatę.
Za to już w drugiej serii przy przychylniejszej aurze Dawid Kubacki oddał skok doskonały - 144 metry i z piątego Polak przesunął się na drugie miejsce, ustępując tylko Słoweńcowi Laniskowi. Trzeci na podium stanął po raz pierwszy w tym sezonie reprezentant gospodarzy Karl Geiger. Awans w serii finałowej odnotował popularny „Wiewiór”, czyli Piotrek Żyła, przesuwając się z dziewiątego na szóste miejsce.
W drugim indywidualnym konkursie rozegranym dwa dni później (w niedzielę 11 grudnia) Dawid Kubacki skakał fenomenalnie i zdecydowanie wygrał, nie zostawiając rywalom nawet cienia wątpliwości, kto w tym dniu rządzi na niemieckiej skoczni.
O świetnej dyspozycji Dawida mogliśmy się już przekonać w czasie kwalifikacji, podczas których polski skoczek wyprzedził wszystkich uzyskując najlepszy wynik. To, co jednak Dawid Kubacki zrobił w konkursie, można tylko skwitować dwoma słowami: zwycięstwo miażdżące.
W pierwszej serii zdecydowanie najdalej: 139.5 metra, a w drugiej serii jeszcze lepiej, bo 143 metry i znowu najdalej.
Drugiego Anże Laniska pokonał aż o 25.7 punktu. To jest w skokach narciarskich nokaut. Przy tej klasie zawodników taka dominacja to rzadkość, a często o zwycięstwie decydują dziesiąte lub setne części punktu.
Pozostali Polacy też spisali się całkiem nieźle. Tuż za podium (chyba najbardziej nielubiane przez zawodników) 4. miejsce zajął Piotr Żyła, Kamil Stoch był ósmy, a na 11. miejscu ukończył zmagania Paweł Wąsek.
Należy dodać, że na najniższym stopniu podium stanął Stefan Kraft.
KLASYFIKACJA GENERALNA PUCHARU ŚWIATA W SKOKACH NARCIARSKICH 2022/23:
MIEJSCA POZOSTAŁYCH POLAKÓW: 18. KAMIL STOCH 90 PKT, 22. PAWEŁ WĄSEK 76 PKT
Andy Warta
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.