08 grudnia 2022

Udostępnij znajomym:

MISTRZOSTWA ŚWIATA W PIŁCE NOŻNEJ – KATAR 2022

POLACY ŻEGNAJĄ SIĘ Z MUNDIALEM PO NIEZŁYM MECZU Z FRANCJĄ

POLSKA-FRANCJA 1:3

Polska reprezentacja wprawdzie przegrała z aktualnym mistrzem świata Francją 1:3, ale była to przegrana z honorem i to po całkiem niezłym występie.

Francuzi byli po prostu dla nas tego dnia za silni. Polską drużynę należy pochwalić za to, że walczyła do końca. Zdobywając honorowego gola w ostatniej minucie nasi piłkarze mogli wrócić do kraju z podniesionymi głowami.

Meczem z Francją Polacy udowodnili, że potrafią sobie radzić z piłką i nawet całkiem dobrze nią operować. Być może nie była to jakaś wybitna odmiana futbolu, ale na pewno bardziej niż przyzwoita.

Szczególnie w pamięci wszystkich fanów piłki nożnej na dłużej zostaną wydarzenia z 36. minuty meczu. Wówczas na francuskim polu karnym zrobiło się naprawdę gorąco, po ostrej kanonadzie, którą sobie urządzili przed francuską bramką Biało-Czerwoni.

Najpierw Piotr Zieliński huknął raz a potem drugi, bramkarz rywali Hugo Lloris instynktownie broni nogami. Gdy ułamek sekundy później uderzył Kuba Kamiński, wszyscy na stadionie Al. Thumama oraz przed telewizorami spodziewali się, że w końcu piłka zatrzepocze we francuskiej bramce. Niestety futbolówkę zmierzającą do siatki wybił z linii bramkowej obrońca reprezentacji Francji i Manchesteru United Raphael Varane.

W tym momencie był wynik 0:0 i gdyby Polakom udało się strzelić gola, zapachniałoby sensacją. Oddajmy głos trenerowi reprezentacji Czesławowi Michniewiczowi: “Pomimo tego, że Francja miała przewagę, mieliśmy swoje sytuacje i wszystko mogło się potoczyć inaczej, gdybyśmy pierwsi strzelili bramkę”.

Nie sposób się tutaj z trenerem nie zgodzić. Ale to jednak Francuzi strzelili bramkę jako pierwsi i to tuż przed przerwą, kiedy Kylian Mbappe wypatrzył na naszym polu karnym Oliviera Girouda, a ten dokładnym strzałem w sam róg zmusił naszego bramkarza do kapitulacji.

„Najgorsze, co mogło nas spotkać, to bramka do szatni, to skomplikowało nam sprawę, a Francuzi poczuli się pewnie” - ocenił Czesław Michniewicz.

Oczywiście w drugiej połowie Biało-Czerwoni musieli zagrać odważniej, bardziej do przodu, aby starać się dogonić wynik. Ta taktyka niosła ryzyko nadziewania się na kontry rywala, który korzystając z szybkości, zwrotności i świetnych umiejętności technicznych swoich zawodników mógł wykorzystać sytuację.

I stało się tak w 75. minucie: po przejęciu piłki Francuzi ruszyli z akcją do przodu, Dembele dograł do Mbappe przed polem karnym, a gwiazdor PSG miał naprawdę dużo miejsca i czasu, aby dokładnie przymierzyć i po bardzo silnym strzale Wojtek Szczęsny znów był bez szans.

W efekcie wynik zmienił się na 2:0 dla Francji. Widać było, że po tej bramce z naszych reprezentantów zeszło powietrze i nie było już takiego zaangażowania. Dzieła zniszczenia dopełnił Kylian Mbappe strzelając w 91. minucie swojego drugiego gola, a trzeciego dla Francji.

Na otarcie łez w doliczonym czasie gry, po dośrodkowaniu Kamila Grosickiego, Dayton Upamecano zagrał ręką i sędzia podyktował rzut karny dla Polski. Robert Lewandowski strzelił gola (po powtórce karnego) i ustalił wynik meczu na 3:1 dla Francji.

Rywalem Francji w walce o półfinał będzie reprezentacja Anglii, która ograła Senegal 3:0.

ANGLIA-SENEGAL 3:0

Reprezentacja Anglii pokonując w 1/8 finału Senegal 3:0 zapewniła sobie miejsce wśród ośmiu najlepszych drużyn świata.

W walce o półfinał Lwy Albionu zmierzą się z jednym z najpoważniejszych kandydatów do tytułu, wciąż aktualnym mistrzem świata - reprezentacją Francji. W składzie wyjściowym Anglików zabrakło tym razem Raheema Sterlinga, który według tamtejszej Federacji Piłkarskiej (FA) musiał się zająć sprawami rodzinnymi.

Początek meczu był niezbyt ciekawy i na boisku niewiele się działo. Po dwóch kwadransach rywalizacji niespodziewanie więcej inicjatywy zaczęli przejawiać Afrykanie, którzy w 32. minucie byli bardzo bliscy objęcia prowadzenia. Boulaye Dia oddał mocny strzał z bliskiej odległości, ale angielski bramkarz Jordan Pickford popisał się świetną interwencją odbijając piłkę ręką.

Senegal w dalszym ciągu próbował konstruować akcje ofensywne, ale zawodziła skuteczność. Skuteczni za to byli piłkarze angielscy, którzy wyprowadzili dwie kontry i strzelili dwa gole. W 38. minucie, po podaniu Jude'a Bellinghama, akcję wykończył celnym strzałem Jordan Henderson, a w doliczonym czasie gry pierwszej połowy akcję Billingham, Foden, Kane zakończył swoim pierwszym golem w tym mundialu Harry Kane.

Po przerwie mimo wprowadzenia trzech nowych zawodników akcje Senegalu nie sprawiały angielskiej obronie większych trudności. Wraz z upływającym czasem dominacja drużyny angielskiej była coraz większa. W 57. minucie spotkania Anglicy postawili kropkę nad “i” strzelając trzecią bramkę: po podaniu Fodena celnie strzela Bukayo Saka.

Ta bramka była w zasadzie ostatnim wydarzeniem na boisku, godnym odnotowania.

Bardzo ciekawie zapowiada się rywalizacja o półfinał między Argentyną i Holandią. W 1/8 finału Argentyńczycy pokonali w skromnych raczej rozmiarach Australię 2:1, natomiast Amerykanie musieli uznać wyższość Holendrów i przegrali 1:3.

HOLANDIA-USA 3:1

Holandia awansowała w 1/8 finału w pięciu z ich ostatnich sześciu meczów rozegranych w tej rundzie na Mistrzostwach Świata.

Poza tym Holendrzy pozostają niepokonani w ostatnich 11 meczach MŚ, co przedłuża ich najdłuższą serię zwycięstw w rozgrywkach. Odnieśli siedem zwycięstw i tylko trzy razy zremisowali.

Reprezentacja Holandii miała w tym meczu przewagę przez większość spotkania i zasłużenie wygrała. Bohaterem tego spotkania był Denzel Dumfries, który zanotował dwie asysty i strzelił gola.

Holendrzy byli faworytami i było to widać od początku rywalizacji na murawie Khalifa International Stadium. Zwłaszcza w pierwszej połowie imponowali spokojem i skutecznością.

Wprawdzie mecz mógł się zacząć dla USA idealnie, albowiem na czystej pozycji znalazł się Pulisic, ale strzelił wprost w bramkarza. Później do głosu doszli już piłkarze prowadzeni przez Louisa van Galla. W 10. minucie „Pomarańczowi” przeprowadzili składną akcję, w której to Dumfries idealnie dograł piłkę z prawej strony do Memphisa Depaya, a ten pewnym strzałem pokonał Matta Turnera.

Reprezentanci Holandii imponowali opanowaniem, a w ich poczynaniach na boisku nie było widać żadnej nerwowości. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy na 2:0, przy biernej postawie amerykańskiej obrony, podwyższył wynik Daley Blind. Po zmianie stron Amerykanie ponownie ruszyli do natarcia i byli bliscy strzelenia gola, ale świetnymi interwencjami popisał się Andries Noppert.

W 75. minucie holenderskiego bramkarza wyręczył Dumfries, który wybił piłkę nieuchronnie zmierzającą do holenderskiej bramki. Jednak chwilę później Amerykanie mogli w końcu świętować. Po rzucie rożnym Pulisic zagrał do Wrighta, a ten pięknym uderzeniem zdobył bramkę.

Było już tylko 2:1, a w kolejnej akcji mogło być 2:2, jednak tym razem górą okazał się Noppert, który świetnie interweniował.

W 81. minucie akcja Holendrów przyniosła im trzeciego gola. Blind dośrodkował w pole karne, gdzie pozostawiony bez opieki Dumfries uderzył bez przyjęcia na dalszy słupek. Po tym ciosie Amerykanie już się nie podnieśli i zwątpili w odrobienie strat.

ARGENTYNA-AUSTRALIA 2:1

W tym meczu zdecydowanym faworytem była drużyna z Ameryki Południowej.

Statystyki pomeczowe potwierdzają przewagę Argentyny, ale w rzutach rożnych Australia wygrała 3:1.

Jednak w piłce nożnej liczą się zdobyte bramki, a tych Albicelestes strzelili o jedną więcej i meldują się w ćwierćfinale. Mieliśmy w tym meczu i polski akcent – arbitrem głównym spotkania był Szymon Marciniak. Wynik meczu otworzył Leo Messi, który w 35. minucie został idealnie obsłużony przez Nicolasa Otamendi i płaskim uderzeniem pokonał bramkarza Australii.

Gwiazdor PSG uczcił tym trafieniem swój tysięczny występ w seniorskiej kadrze. Na tak okazały dorobek 35-letniego piłkarza złożyły się występy w dwóch klubach: FC Barcelona - 778, PSG - 53 oraz w kadrze Argentyny - 169.

W tym czasie kapitan Argentyny zdobył 789 goli i zanotował 338 asyst. Bramka zdobyta przeciw Australii była jednak pierwszym zdobytym przez Leo golem w etapie fazy pucharowej MŚ.

Argentyńczycy na 2:0 podwyższyli w 57. minucie, po koszmarnym błędzie golkipera ekipy z Antypodów. Mathew Ryan zamiast wybić piłkę do przodu wdał się w drybling z Rodrigo de Paulem w wyniku czego do piłki dopadł Julian Alvarez i skierował ją bramki. Ale drużyna z Australii nie poddała się i w 77. minucie zdobyła bramkę kontaktową.

Do wybitej przed pole karne futbolówki dopadł Craig Goodwin, który strzelił z piętnastego metra, a piłka po drodze odbiła się jeszcze od Enzo Fernandeza i kompletnie zaskoczyła bramkarza Argentyny Emiliano Martineza. Trafienie zresztą zapisano ostatecznie jako gol samobójczy.

W 81. minucie mogło być już 2:2 po znakomitej akcji przeprowadzonej przez Aziza Bechicha. W ostatniej chwili jego strzał z kilku metrów zablokował Lisandro Martinez wybijając piłkę na rzut rożny.

W samej końcówce jeszcze oba zespoły mogły strzelić gola. Lautaro Martinez napastnik Interu Mediolan po pięknej akcji Leo Messiego fatalnie spudłował, a pięć minut później przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem z Antypodów.

W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry to Australia mogła strzelić wyrównującego gola, lecz tym razem bohaterem został bramkarz Argentyny Martinez, który wygrał pojedynek z Garangiem Kuolem. Holandia, spotykając się w ćwierćfinale z Argentyną, będzie miała się okazję zrewanżować za porażkę w półfinale z 2014 roku. Wtedy to po dogrywce lepsi w rzutach karnych okazali się piłkarze z Ameryki Południowej.

Niezwykle interesujące i bardzo zacięte były starcia ćwierćfinałowe między Chorwacją i Japonią oraz Hiszpanią i Marokiem. W obydwu przypadkach spotkania zakończyły się remisami w regulaminowym czasie gry, również dogrywka nie wyłoniła zwycięzcy i o wszystkim zadecydowały rzuty karne.

CHORWACJA –JAPONIA 1:1 (RZUTY KARNE 3:1)

To rzuty karne przesądziły o tym, że w ćwierćfinale zobaczymy drużynę Chorwacji, która pokonała Japonię 3:1 lepiej egzekwując jedenastki.

Fenomenalnie spisał się chorwacki bramkarz Dominik Livakovic, który obronił trzykrotnie strzały Japończyków oddane z jedenastu metrów. Reprezentacja Japonii była jedną z największych rewelacji katarskiego turnieju.

Piłkarze z Kraju Kwitnącej Wiśni, po sensacyjnej wygranej z Niemcami 2:1, pokonali również Hiszpanię w tym samych rozmiarach i z pierwszego miejsca w grupie awansowali do 1/8 finału. W meczu z Chorwacją to Japończycy strzelili pierwszą bramkę, po bardzo ładnej akcji tuż przed przerwą w 43. minucie. Po krótko rozegranym rzucie rożnym świetną centrą popisał się strzelec goli z Hiszpanią i Niemcami Ritsu Doan, a do piłki w polu karnym dopadł Daizen Maeda, który skierował ją do bramki.

Po przerwie Chorwaci zabrali się do odrabiania strat i już w 55. minucie ich wysiłki zostały wynagrodzone. Po bardzo precyzyjnym dośrodkowaniu Dejana Lovrena idealnym uderzeniem głową popisał się Ivan Perisic, który wyrównał stan meczu na 1:1.

Obydwa zespoły w dalszej części meczu miały sporo okazji na strzelenie gola, ale bramkarze po obu stronach boiska wykazywali znakomitą wręcz dyspozycję. Należy wspomnieć o sytuacji z 57. minuty, gdy mocno i precyzyjnie z dystansu uderzył Wataru Endo, ale wręcz fantastyczną paradą popisał się Livakovic.

Z kolei po drugiej stronie najpierw w 62. minucie kapitalnie z pierwszej piłki uderzył Luka Modric a w 66. minucie Ante Budimir strzelił minimalnie obok bramki.

W dogrywce również każda z reprezentacji miała swoje szanse, lecz ani Kaoru Mitoma z Japonii w 104. minucie, ani Lovro Major w ostatniej nie znaleźli drogi do bramki. W pierwszym przypadku ponownie doskonałą interwencją wykazał się Livakovic, a w drugim Chorwat minimalnie przestrzelił.

Po bezbramkowej dogrywce w rzutach karnych Chorwaci wygrali 3:1, a niekwestionowanym bohaterem meczu został ich bramkarz Dominik Livakovic. Jest on trzecim golkiperem, który obronił trzy jedenastki w MŚ. Dokonał tego wyczynu po Portugalczyku Ricardo (2006) i swoim rodaku Subasiciu (2018), którego parady obserwował z ławki rezerwowych w starciu z Danią. Aktualni wicemistrzowie świata o półfinał powalczą z Brazylią.

HISZPANIA –MAROKO 0:0 (RZUTY KARNE 0:3)

Hiszpańskie media surowo oceniają swoją reprezentację piłkarską, która przegrała z Marokiem w 1/8 finału mistrzostw świata po bezbramkowym spotkaniu i dogrywce, 0:3 w karnych.

Porażkę i wyeliminowanie ekipy „La Roja” nazywają zatonięciem. Dziennikarze gazety „Mundo Deportivo” odnotowują, że Hiszpania wykazała się dużą nieskutecznością oraz brakiem pomysłu na pojedynek przeciwko dobrze zorganizowanej ekipie marokańskiej. Dziennikarze hiszpańscy podkreślają, że dzięki temu zwycięstwu Maroko zanotowało historyczny awans do ćwierćfinału mistrzostw świata.

Wielu dziennikarzy zgadza się z twierdzeniem, że pierwszoplanową postacią spotkania był bramkarz „Lwów Atlasu” Yassine Bounou, który obronił dwa rzuty karne.

Warto przypomnieć, że na co dzień broni on bramki hiszpańskiego klubu Sevilla FC. Chociaż bohaterem mógł zostać wprowadzony pod koniec meczu Hiszpan Pablo Sarabia, który w ostatniej części dogrywki trafił w słupek.

Tymczasem marokańscy dziennikarze wskazują, że ten mecz był jednym z najlepiej rozegranych spotkań przez reprezentację tego kraju w historii jej występów w mistrzostwach świata. Relacjonujący rywalizację sprawozdawcy marokańskiego Radia Mars po zakończonej wygranej przez Maroko 3:0 serii rzutów karnych płakali z radości: „Bogu niech będą dzięki”, „Maroko jest wielkie”, „Dziękujemy Wam” - skandowali po meczu na stadionie Education City rozemocjonowani reporterzy.

Według obiegowej opinii Hiszpanie celowo przegrali ostatni mecz z Japonią, aby nie trafić na Chorwację, a potem na Brazylię. Te kalkulacje okazały się jednak zgubne, bo mecz z niedocenianym Marokiem wcale nie był łatwiejszy.

Marokańczycy postawili ciężkie warunki i nawet w pierwszej połowie stworzyli sobie lepsze okazje, których jednak nie wykorzystali. Niewiele brakowało, aby się szczęście jednak do nich uśmiechnęło w dogrywce. W setnej minucie spotkania wprowadzony Walid Cheddira stanął oko w oko z bramkarzem Hiszpanii, ale ten instynktownie odbił piłkę nogami. Ale w rzutach karnych byliśmy już świadkami jednostronnego widowiska, gdzie Hiszpanie Sarabia, Soler i Busquets pogrążyli swoją drużynę i nie wykorzystali jedenastek.

Rywalem Maroka w ćwierćfinale będzie drużyna Portugalii, która urządziła sobie w meczu 1/8 przeciw Szwajcarii prawdziwy festiwal strzelecki gromiąc Helwetów 6:1.

PORTUGALIA-SZWAJCARIA 6:1

Portugalii chyba lżej się gra bez Ronaldo. W meczu przeciwko Szwajcarii rozpoczęli spotkanie z Ronaldo na ławce rezerwowych i grali wręcz koncertowo. Słynny CR7 został zastąpiony w ataku przez młodego Goncalo Ramosa.

21-letni napastnik Benfica Lizbona zdobył w meczu aż trzy bramki a przy jednym golu asystował. Posadzenie Ronaldo na ławce było dosyć brawurowym posunięciem trenera Fernando Santosa, ale jakże skutecznym.

Wszystkie jego decyzje trenerskie obroniły się w 100%. Już w 17. minucie Ramos odwdzięczył się trenerowi za zaufanie, kiedy potężnym uderzeniem pod poprzeczkę przy krótkim słupku zmusił Sommera pierwszy raz do kapitulacji. W 33. minucie było już 2:0, a strzelcem bramki był weteran Pepe, który przejął opaskę kapitana od Ronaldo.

Po przerwie Portugalczycy dalej grali koncertowo, czego efektem były dwie kolejne bramki. Na 3:0 podwyższył Ramos, strzałem z bliska po podaniu od Diogo Dalota, a uderzenie Raphaela Guerreiro, tym razem po świetnym dograniu Ramosa, sprawiło, że na tablicy wyników po stronie Portugalii pojawiła się już cyfra 4.

Szwajcarom wprawdzie udało się strzelić honorowego gola w 58. minucie, gdy Akanji strzelił gola po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, ale było to w zasadzie wszystko, na co tego dnia stać było Helwetów.

Natomiast Portugalczycy zdobyli jeszcze dwa trafienia. Najpierw swój hat–trick w 67. minucie skompletował Goncalo Ramos, przerzucając piłkę nad wybiegającym bramkarzem. Wynik meczu ustalił już w doliczonym czasie gry na 6:1 Rafael Leao.

Pewnie swoje ćwierćfinałowe spotkanie wygrała Brazylia, łatwo pokonując Koreę Płd. 4:1.

BRAZYLIA-KOREA 4:1

Brazylia udzieliła doskonałej lekcji futbolu drużynie Korei Płd., wygrywając z Azjatami 4:1.

Dominacja zespołu z Ameryki Południowej była od samego początku bardzo wyraźna. Wszystkie gole Brazylijczycy zdobyli już w pierwszej części meczu. Canarinhos wystąpili w tym spotkaniu mając w wyjściowym składzie swoją gwiazdę Neymara, który z powodu kontuzji kostki opuścił dwa ostatnie mecze.

Już w 7. minucie, po ładnej zespołowej akcji, pozostawiony bez opieki Vinicius Junior otworzył wynik, pakując pewnym strzałem piłkę do siatki. Sześć minut później na polu karnym został faulowany Richarlison i główny arbiter nie miał wątpliwości – rzut karny dla Brazylii.

Jedenastkę zamienił na gola Neymar, który zaliczył już siódme trafienie na mistrzostwach świata. W dalszym ciągu trwał koncert pięciokrotnych mistrzów, dla których Koreańczycy byli tylko tłem. Po składnej akcji i wymianie kilku szybkich podań bez przyjęcia, sam na sam z bramkarzem Korei wyszedł Richarlison i zdobył trzecią bramkę na tegorocznym mundialu.

W 29-tej minucie Brazylia prowadziła już 3:0. Kilka minut później miała miejsce kolejna piękna zespołowa akcja piłkarzy z Kraju Kawy, którą wykończył fantastycznym uderzeniem z pierwszej piłki Lucas Paquet, strzelając gola na 4:0.

W drugiej części spotkania zadowoleni z wyniku Brazylijczycy nie forsowali już takiego tempa, jak w pierwszej i coraz częściej do głosu dopuszczali Azjatów. Honorowe i, trzeba to podkreślić, jak najbardziej zasłużone trafienie Korea zdobyła w 76. minucie meczu. Do futbolówki na trzydziestym metrze dopadł Paik Seung-Ho i strzelił w sposób, jakiego nie dało się obronić, ustalając wynik meczu na 4:1.

Spotkanie z Chorwacją zapowiada się ciekawie, ale faworytem na pewno są Canarinhos.

Andy Warta
E-mail:  Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----