20 października 2022

Udostępnij znajomym:

CHICAGO BEARS KONTYNUUJĄ ZŁĄ PASSĘ

TRZECIA PORAŻKA Z RZĘDU TYM RAZEM Z WASHINGTON COMMANDERS

Drużyna chicagowskich Niedźwiedzi daje swoim kibicom w ostatnim czasie coraz mniej dowodów na to, że zespół jest na właściwej drodze do osiągania sukcesów. Porażka 7:12 na własnym stadionie w meczu otwierającym szóstą kolejkę ligi NFL była występem przygnębiającym i mało inspirującym, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że tym razem przeciwnik był po prostu słaby.  

Nikt przed tym sezonem nie krzyczał o Super Bowl, nikt nie domagał się cudu, a jedyne, czego oczekiwali kibice, to nadzieja, że zespół będzie zmierzał w dobrym kierunku i z meczu na mecz będzie stawał się coraz lepszy.

Po sześciu rozegranych już spotkaniach oznaki postępu są bardzo słabe.

W meczu przeciwko Washington, grając przeciwko jednej z najgorszych obron w lidze NFL, atak Bearsów pod wodzą rozgrywającego Justina Fieldsa nie zdołał nic zdziałać aż do połowy trzeciej ćwiartki i na tablicy wyników - po stronie Chicago - widniała cyfra 0.

Gracze odpowiedzialni za ochronę naszego rozgrywającego też się nie popisali: pięć razy był przygniatany z piłką do murawy (sack) i siedmiokrotnie uderzany (hits). Jeżeli rozgrywający nie będzie miał wystarczającego czasu na podanie i dokonanie właściwego wyboru, to nie ma żadnych szans na udane zagranie. Jedynym pozytywnym elementem spotkania była postawa defensywy Bears, która wyglądała dużo lepiej, niż w meczu przeciwko Wikingom. Pewne jest to, że Matt Eberflus, jak i cała drużyna z Chicago, mają bardzo wiele problemów do rozwiązania.

Być może dłuższa przerwa (Bears rozegrali mecz już w czwartek) pozwoli lepiej przygotować drużynę na trudny mecz wyjazdowy w New England, gdzie 24 października (poniedziałek) zagrają z Patriots.

fot. PEXELS sm

Z drużyn występujących razem z Chicago w dywizji NFC North Green Bay Packers przegrali z  New York Jets 10:27, Detroit Lions pauzowali w tej kolejce, i tylko zawodnicy Minnesota Vikings odnieśli zwycięstwo, kontynuując świetną passę i tym razem na Florydzie pokonując Miami Dolphins 24:16. Była to już ich czwarta wygrana z rzędu.

Wprawdzie pierwsze punkty w tym meczu zdobyły Delfiny (3) za kopnięcie (field goal), ale po tym fakcie całkowitą kontrolę nad wydarzeniami na boisku przejęli gracze z Minnesoty. Bardzo im w tym pomogli gospodarze, którzy w całym meczu zostali aż 10 razy ukarani za przekroczenie przepisów i w sumie uzbierali 97 jardów kary, co miało niewątpliwie wpływ na wynik. Również straty piłki przez Miami Dolphins, którzy oddawali ją Wikingom trzykrotnie, nie ochraniając odpowiednio swojego rozgrywającego spowodowały, że drużyna z Florydy nie dała sobie zbyt wielu szans na odniesienie zwycięstwa.  

Wygrana na Florydzie umocniła Wikingów na pierwszym miejscu w dywizji ze stosunkiem 5 wygranych do tylko jednej porażki.

Kolejny raz przegrali Green Bay Packers. Tym razem u siebie na Lambeau Field musieli uznać wyższość drużyny New York Jets 10:27. Nowojorczycy byli drużyną wyraźnie mocniejszą  zarówno w ataku jak i w obronie. Obrona Jetsów pozbawiła rozgrywającego Packersów, Aarona Rodgersa, jakiegokolwiek rytmu w grze i to przez całe spotkanie. Trzy przechwyty piłki, zablokowane wykopnięcie piłki (punt) zakończone przyłożeniem i wiele innych świetnych zagrań w defensywie spowodowało, że drużyna z Wisconsin schodziła po przegranej do szatni w akompaniamencie gwizdów kibiców wyrażających w ten sposób (nie)wdzięczność dla swoich pupili.

Do niezwykle ciekawego spotkania doszło w Kansas City gdzie miejscowi Chiefs minimalnie ulegli Buffalo Bills 20:24. Był to słodki rewanż Billsów za porażkę w ubiegłorocznych play-offach, kiedy Kansas City wygrało w dramatycznych okolicznościach po dogrywce.

Wynik tego meczu był sprawą otwartą do samego końca, tym razem jednak defensywa  Buffalo stanęła na wysokości zadania przechwytując podanie rozgrywającego Kansas, Mahomesa, gdy zegar wskazywał 51 sekund do końca. Obydwaj rozgrywający rywalizujących zespołów rozegrali bardzo dobre spotkania.

Josh Allen miał 27 celnych podań z 40, w sumie na 329 jardów, oraz trzy przyłożenia. Patrick Mahomes z Kansas uzyskał podobny wynik: 25 celnych podań z 40 na 338 jardów, dwa przyłożenia ale i dwa przechwyty (interceptions).

Drużyna Bills prowadzi w AFC East mając na koncie 5 zwycięstw i tylko jedną przegraną, na drugim miejscu są nowojorskie Jets z czterema wygranymi i  dwiema porażkami, natomiast trzecie i czwarte miejsce zajmują kolejno Delfiny z Miami i Patrioci z New England, z tym samym stosunkiem trzech zwycięstw i trzech przegranych.

Jedyną niepokonaną drużyną pozostaje lider NFC East Philadelphia Eagles, która po zwycięstwie nad Dallas Cowboys 26:17 legitymuje się rekordem 6 zwycięstw i 0 porażek.

Jest to zarazem najlepszy start Orłów z Filadelfii od 2004 roku. W zwycięstwie nad Dallas największy udział miała defensywa Filadelfii, która trzykrotnie przechwytywała piłkę od rozgrywającego Dallas, Coopera Rusha. Po tym spotkaniu Eagles zdecydowanie prowadzą w swojej dywizji, na drugim miejscu dosyć niespodziewanie z 5 zwycięstwami i 1 porażką są New York Giants, na trzecim Kowboje z Dallas. Tabelę zamykają ostatni pogromcy Chicago Bears - Washington Commanders.

Do bardzo ciekawego spotkania doszło w dywizji AFC East, gdzie Los Angeles Chargers pokonali po dogrywce Denver Broncos 19:16. Drużyna z Miasta Aniołów nie prowadziła w tym spotkaniu ani razu, aż do momentu dogrywki, w którym to Dustin Hopkins skutecznie wykonał kopnięcie z 39 jarda, dając swojej drużynie nie tylko pierwsze prowadzenie, ale i zwycięstwo w całym meczu.

Po tym spotkaniu Los Angeles zajmuje drugie miejsce w tabeli za Kansas City Chiefs z takim samym stosunkiem 4 zwycięstw i 2 porażek. Denver jest na trzecim miejscu - 2 zwycięstwa i 4 porażki.

W innych spotkaniach Atlanta Falcons ograli San Francisco 49ers 28:14, New England Patriots przekonywująco wygrali z Cleveland Browns 38:15, Indianapolis Colts poradzili sobie z Jacksonville Jaguars 34:27, a Pittsburgh Steelers dosyć szczęśliwie pokonali Korsarzy z Tampy 20:18.

 

BASEBALL: PLAYOFFS 2022 - DECYDUJĄCA FAZA

NA PLACU BOJU POZOSTAŁY JUŻ TYLKO 4 DRUŻYNY

Rozgrywki ligi bejsbolowej znalazły się już na ostatniej prostej. W walce o tytuł najlepszej drużyny świata pozostały już tylko cztery  zespoły. Są to: Houston Astros i New York Yankees z American League, a także San Diego Padres i Philadelphia Phillies z National League.

W mistrzostwach poszczególnych dywizji, które wyłoniły te zespoły, padły następujące rezultaty:

W Lidze American, Houston Astros w trzech meczach pokonali Seattle Mariners. Najpierw w pierwszym meczu w Houston, w obecności ponad 41 tysięcy widzów, Astros wygrali 8:7. W drugim meczu również w Houston na Minute Maid Park, oczywiście znowu z kompletem wiernych kibiców na trybunach, Astros triumfowali 4:2.

Po przeniesieniu serii do Seattle, w meczu rozegranym na T-Mobile Park, po raz trzeci wygrywają bejsboliści z Teksasu, tym razem 1:0. Każde z tych spotkań było niezwykle emocjonujące z dużą dozą dramaturgii i niezwykłych, czy wręcz historycznych wydarzeń. Mecz w bejsbola trwa 9 części zwanych inningami. Jeżeli po 9 inningach jest remis, to następuje dogrywka.

W trzecim spotkaniu w Seattle mecz z wynikiem 0:0 trwał aż do 17. inningu, ustanawiając nowy rekord MLB.

W pierwszej (top) części 18. inningu gracz Houston Jeremy Pefia zdobył solo „home run” co dało pierwszy punkt i Astros objęli prowadzenie 1:0.

W drugiej (bottom) części tego inningu graczom z Seattle nie udało się nic ugrać i zwycięstwo Houston 3:0 w tej serii stało się faktem.

Bejsboliści z Seattle mogą mówić o wielkim pechu, gdyż w obydwu meczach rozegranych w Teksasie prowadzili, ale nie zdołali wygrać ani razu. Szczególnie bolesna była porażka w pierwszym spotkaniu, gdzie Mariners prowadzili aż do dziewiątego inningu 7:5, aby polec 8:7.

Ostatnie trzy punkty w tym meczu zdobył dla Astros Yordan Alvarez, uderzając piłkę poza boisko przy dwóch załadowanych bazach. Zresztą Alvarez był również bohaterem drugiego spotkania, w którym posłał piłkę poza boisko za dwa punkty, dając przegrywającemu do tego momentu swojemu zespołowi prowadzenie i w ostateczności - zwycięstwo.

Sam mistrz filmów grozy, Alfred Hitchcock, byłby zachwycony scenariuszami, według których rozgrywane są niektóre mecze bejsbola.

W drugiej parze mistrzostw dywizji w Lidze American spotkały się drużyny New York Yankees i Cleveland Guardians. Rywalizacja między tymi zespołami była jeszcze bardziej zacięta i emocjonująca, o czym świadczyć może fakt, że do wyłonienia zwycięzcy potrzeba było aż pięć spotkań.

W pierwszych dwóch, w Nowym Jorku na Yankee Stadium, drużyny podzieliły się punktami: pierwszy mecz wygrali Yankesi 4:1, natomiast w drugim triumfowali Guardians 4:2. Po przeniesieniu serii do Cleveland historia się powtórzyła: pierwszy mecz dla Guardians 6:5, zaś drugi wygrywają Yankee 4:2.

O wszystkim zadecydował mecz nr 5, w którym swoją wyższość - w obecności kompletu 48,178 oszalałych ze szczęścia kibiców - wyraźnie udowodnili nowojorczycy wygrywając 5:1, a całą serię 3:2. Tak więc mistrza Ligi American wyłoni zwycięzca serii Yankees – Astros.

fot pixabay pexels

W Lidze National, w mistrzostwach dywizji, pierwszą parę stanowili San Diego Padres i Los Angeles Dodgers. I tu dochodzi do sporej niespodzianki, gdyż faworytem była na pewno drużyna z LA, legitymująca się 111 zwycięstwami w sezonie regularnym, podczas gdy gracze z San Diego wygrali tylko 89 razy.

San Diego pokonując drużynę z Los Angeles w serii 3:1 zrewanżowali się za porażkę w play-off z roku 2020, gdzie przegrali całą serię do zera.

Pierwszy mecz serii wygrali - zgodnie z oczekiwaniami ponad 52 tysięcy widzów na Dodger Stadium - bejsboliści z Los Angeles 5:3. Natomiast w drugim niespodziewanie triumfowali w takim samym stosunku gracze z San Diego.

Przy wyniku 1:1 seria przenosi się do San Diego. W trzecim meczu, dzięki znakomitej postawie miotaczy Padres, którymi są Blake Snell oraz Josh Hader, San Diego wygrywa 2:1 i obejmuje prowadzenie w serii tym samym rezultatem.

Niesamowity przebieg miał mecz czwarty, w którym gracze z Los Angeles prowadzili już 3:0 w 7. inningu, ale w drugiej (botom) połowie tej samej części gry Padres zdobyli aż 5 punktów i nie oddali prowadzenia do końca, wygrywając mecz 5:3 i całą serię 3:1.

Rywalem San Diego o mistrzostwo Ligi National będzie drużyna Philadelphia Philies, która w czterech meczach pokonała obrońcę tytułu Mistrzów Świata, zespół Atlanta Braves. W Atlancie drużyny podzieliły się zwycięstwami: w pierwszym meczu górą była Filadelfia wygrywając 7:6, a w drugim Atlanta 3:0.

Gdy jednak seria przeniosła się do Filadelfii, Phillies zdominowali Braves całkowicie i zwyciężyli wyraźnie w meczu trzecim 9:1, oraz bardzo przekonywująco w czwartym 8:3, dając ponad 45-tysięcznej widowni na trybunach Citizens Bank Park wiele radości.

 

LIGA MLS: PLAYOFFS

PIŁKARZE WALCZĄ W PÓŁFINAŁACH KONFERENCJI

Podobnie jak w Lidze Bejsbolowej - w decydującą fazę wkraczają rozgrywki piłkarskie w lidze MLS. We Wschodniej Konferencji w półfinałach zmierzą się Philadelphia Union z FC Cincinnati oraz w drugiej parze New York City FC z kanadyjskim Montreal CF.

W Zachodniej Konferencji w pierwszej parze staną naprzeciw siebie drużyny z Miasta Aniołów: LA Galaxy zagra z Los Angeles FC. W drugiej parze zagrają FC Dallas z Austin FC.

Półfinały konferencji  zarówno Wschodniej jak i Zachodniej zakończą się 23 października. W finałach obydwu konferencji wystąpią cztery najlepsze zespoły, które rozegrają mecze 30 października.

Mecz o Mistrza Ligi MLS odbędzie się 4 listopada między wyłonionymi wczesniej mistrzami konferencji.

 

SAN DIEGO:

IGA ŚWIĄTEK WYGRYWA ÓSMY TURNIEJ TENISOWY W TYM ROKU

W finale turnieju tenisowego w San Diego Iga Świątek pokonała w finale Chorwatkę Donnę Vekić 2:1 w setach 6:3, 3:6, 6:0.

Vekić musiała się nieźle napracować, aby się w tym finale znaleźć. Po przejściu wcale niełatwych eliminacji udowodniła na korcie swą wyższość nad wieloma wyżej rozstawionymi rywalkami. Zwycięstwo nad Karoliną Pliskovą i Hiszpanką Paulą Badosą zaprowadziło Chorwatkę do półfinału z Amerykanką Danielle Collins.

Mecz ten miał bardzo wyrównany przebieg i trwał trzy sety, po których to Donna Vekić mogła w końcu unieść ręce w górę.

Dla naszej Igi dojście do finału było może nieco łatwiejsze, ale na pewno nie był to „spacerek”.

O ile w ćwierćfinale Polka dosyć łatwo pokonała Amerykankę Coco Gauff w dwóch setach 6:3 i 6:0, to już w półfinale potrzebowała trzech setów, aby pokonać najlepszą obecnie tenisistkę z USA, Jessicę Pegula, 4:6, 6:2 i 6:2.

Po dosyć nieoczekiwanym przegraniu pierwszego seta 4:6, w którym to Polka prowadziła 4:2 i straciła cztery gemy z rzędu, w drugim Iga zdecydowanie ruszyła do odrabiania strat i wygrała bez problemów 6:2. Podobnie w secie trzecim Jessica miała niewiele argumentów, aby dorównać naszej mistrzyni i set zakończył się podobnie jak poprzedni - 6:2 dla Świątek i całe spotkanie wynikiem 2:1.

W meczu finałowym z Vekić, po wyrównanej walce w pierwszym secie, Polka wygrywa 6:3. W secie drugim niestety Iga popełnia dużo błędów, często posyłając piłkę poza linię końcową lub uderzając w siatkę.  Skoncentrowana Chorwatka to wykorzystuje i po wielu naprawdę dobrych zagraniach w ofensywie i defensywie wygrywa seta 6:3.

Ale set trzeci to jest już teatr jednego aktora. Iga Świątek włącza zdecydowanie wyższy bieg: poprawia pierwszy serwis, wzmacnia tempo wymian, siłę uderzeń i urozmaica grę rozrzucając piłki w różnych kierunkach, a poza tym Vekić przestaje sobie radzić ze świetnym returnem Polki. To wszystko sprawia, że rywalka Igi traci całkowicie pewność siebie, bojowość, którą tak imponowała podczas całego turnieju i momentami wyglądała na całkowicie bezradną.

Nic dziwnego nie ma w tym, że Iga wygrywa tego seta 6:0 i całe spotkanie 2:1. Zwycięski turniej w San Diego daje Polce kolejne punkty rankingowe WTA, których Iga ma już dwukrotnie więcej, niż kolejna rywalka.

Oprócz punktów solidna premia finansowa - tym razem w wysokości 116,340 dolarów brutto. Organizatorzy zaskoczyli Igę  Świątek dodatkową nagrodą, gdyż do czeku i kryształowego pucharu dołożyli piękną deskę surfingową z logo turnieju.

Podczas ceremonii wręczania nagród Iga najchętniej pozowała właśnie z tym prezentem, a w mediach społecznościowych dodała wpis:

"To moja najlepsza nagroda/trofeum w karierze! Dziękuję San Diego za niesamowity (choć pochmurny) tydzień i ten wyjątkowy klimat. Uwielbiam to miejsce.”

Andy Warta
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

foto pixabay in pexels

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor