Trzy osoby zostały ranne w niedzielę wieczorem na parkingu parku rozrywki Six Flags Great America w Gurnee, poinformował lokalny departament policji.
Urzędnicy początkowo twierdzili, że trzy osoby zostały postrzelone, ale później okazało się, że dwie doznały ran postrzałowych, a jedna ofiara urazu barku.
"Ludzie panikowali, a nam wydawało się, że napastnik jest blisko. Kiedy zobaczyliśmy, że policja wchodzi na teren parku, myśleliśmy, że napastnik też jest w środku" - powiedział jeden z gości.
Park został zamknięty wcześniej, a goście i obsługa ewakuowani pod przewodnictwem departamentu policji Gurnee.
Do zdarzenia doszło w momencie, gdy utrzymuje się powszechny lęk przed masowymi strzelaninami. Strzały wywołały chaos, zamieszanie i strach wśród setek odwiedzających park. Wiele osób w panice uciekło właśnie na ten parking, gdzie wcześniej padły strzały. Inni przeskakiwali przez płoty i próbowali wyłamać zamknięte bramy wyjściowe, aby uciec.
Z ustaleń policji wynika, że strzelanina nie była przypadkowa i wymierzona w konkretne osoby. Do poniedziałku nie dokonano jednak żadnych aresztowań, a policja nadal prowadzi śledztwo.
Ofiarami strzelaniny byli 17-letni mieszkaniec Aurory postrzelony w udo, oraz 19-latka z Appleton w stanie Wisconsin, którą kule trafiły w nogę. Ranni trafili do Adviocate Condell Medical Center w Libertyville z ranami niezagrażającymi ich życiu i w niedzielę opuścili szpital. Trzecia ofiara, która doznała urazu barku, odmówiła dodatkowego leczenia.
Ludzie się boją
Aisha Tahir, która do parku rozrywki udała się razem z dziećmi, na widok krzyczących i uciekających ludzi schroniła się w łazience, gdzie jeden z pracowników zaprowadził ich do kryjówki, zanim 20 minut później nie wyprowadził ich z parku. Okłamywała dzieci, gdy się ukrywali, twierdząc, że zamieszanie spowodowały fajerwerki. Ale dzieciaki słyszały, jak ludzie krzyczą na temat napastnika z bronią.
Tahir martwi się, że za dwa tygodnie dzieci pójdą do szkoły. Wie, że żadne miejsce nie jest bezpieczne. 32-latka rozmawiała wcześniej ze swoimi dziećmi na temat zagrożeń i co zrobić, jeśli napastnik zaatakuje ich szkołę. Muszą być przygotowani, gdziekolwiek się znajdą.
"Czuję się bezsilna. Nie wiem, co zrobić, aby ustawodawcy zrozumieli, że przemoc z użyciem broni musi się skończyć" - powiedziała.
Władze poinformowały, że w niedzielę, około godz. 7:50 pm na teren parkingu wjechał biały sedan i podjechał w stronę wejścia do parku. Z samochodu wysiadło kilka osób i zaczęło strzelać do znajdujących się na parkingu ludzi. Po oddaniu wielu strzałów wrócili do samochodu i szybko opuścili teren parku - jak wynika z komunikatu prasowego policji z Gurnee.
Eddie Cardenas w Six Flags był ze swoją narzeczoną i trójką dzieci, gdy zadzwoniła jego teściowa. Kobieta poszła wcześniej do samochodu.
„Zostań w parku. Tu jest strzelec. Tu jest strzelec. Padają ciała!" – krzyczała do telefonu obserwując sytuację na parkingu.
Zszokowani wiadomością Cardenas i jego narzeczona w panice zastanawiali się, co zrobić. A potem zobaczyli dziesiątki uciekających ludzi. "Jest strzelec! Jest strzelec! Jest strzelec!" - słyszeli krzyki dookoła siebie.
Para złapała swoje dzieci – chłopców w wieku 5 i 7 lat oraz 5-miesięczną dziewczynkę – i zaczęła biec. Schronili się za jedną z kolejek, ale kilka chwil później pobiegli dalej. Ucieczka z wózkiem była za wolna, więc go porzucili, niosąc młodsze dzieci na rękach. Kobieta po drodze wyrzuciła torebkę, a 7-latek biegł przed rodzicami i prawie go zgubili w uciekających tłumie. Inni ludzie wokół krzyczeli i uciekali w panice.
Po wszystkim ich 7-letni syn powiedział, że już nigdy nie chce iść do Six Flags. Pięciolatek wyrzucił swój plastikowy pistolet do śmierci mówiąc rodzicom, że to nie jest zabawka. Kobieta zamówiła dzieciom, które za chwilę wracają do szkoły, 5-funtowe plecaki z kuloodporną wkładką.
"Świat, w którym żyjemy, w którym nasz 5-latek i 7-latek muszą martwić się strzelaniną, możliwością postrzelenia i śmierci, jest przerażający. To naprawdę przerażający świat" - powiedział Cardenas.
Nigdzie nie jest bezpiecznie
Park rozrywki Great America znajduje się 18 mil od Highland Park, gdzie podczas parady związanej z obchodami Dnia Niepodległości, napastnik otworzył ogień do zebranego tłumu, zabijając siedem osób i raniąc dziesiątki kolejnych.
Tane Walker uczestniczył w paradzie w Highland Park, kiedy doszło do strzelaniny. W ostatnią niedzielę opuścił Six Flags kilka godzin przed tym, jak spanikowany tłum ludzi uciekał w obawie przed kolejnym użyciem broni palnej. Myśli na temat tego, co może się stać, jeśli napastnik spróbuje zaatakować park, pojawiły się tego dnia w głowie 16-latka, który uważa, że niebezpiecznie jest wychodzić z domu i przebywać w miejscach publicznych.
„Nigdzie nie jest naprawdę bezpieczne, dopóki nic się nie zmieni” – powiedział.
jm