24 stycznia 2023

Udostępnij znajomym:

Jest to najnowszy odcinek w serii opisującej przypadki odnalezienia tajnych dokumentów w biurach i domach wysokich urzędników USA. Najpierw była posiadłość Donalda Trumpa na Florydzie, następnie biuro i dom Joe Bidena, teraz nadeszła kolej na wiceprezydenta Pence`a i jego dom w Indianie.

O odkryciu w domu byłego wiceprezydenta w administracji Trumpa jako pierwsze poinformowały niemal jednocześnie CNN i Fox. Adwokat Pence'a poinformował, że chodzi o „niewielką liczbę dokumentów opatrzonych klauzulami tajności”.

Poszerzający się problem podkreśla to, co analitycy bezpieczeństwa mówią od jakiegoś czasu: amerykański system ochrony tajnych dokumentów prezydenckich wymaga pilnej naprawy, zwłaszcza w krytycznym okresie, kiedy jedna administracja przekazuje klucze do Białego Domu swoim następcom.

Wcześniej, w sierpniu ubiegłego roku, tuż po pojawieniu się doniesień o dokumentach w posiadaniu Trumpa, na pytanie Associated Press, czy "zabrał do domu jakieś tajne dokumenty?", Mike Pence odpowiedział: „Nic o tym nie wiem".

W listopadzie Pence powiedział w wywiadzie dla ABC News to samo, mówiąc, że „nie byłoby powodu, aby mieć tajne dokumenty, zwłaszcza gdyby znajdowały się na obszarze niechronionym”.

Departament Sprawiedliwości zażądał zwrotu dokumentów wieczorem, 19 stycznia, a agenci FBI udali się tej samej nocy do domu Pence'a, aby przejąć je z sejfu w domu byłego wiceprezydenta.

Akcja miała miejsce dzień po tym, jak prawnik Pence'a pierwszy napisał list do Archiwów Narodowych z prośbą o pomoc w ich zwrocie. Scharakteryzował on też je jako „niewielką liczbę dokumentów opatrzonych klauzulą tajności, które zostały nieumyślnie przetransportowane do domu byłego wiceprezydenta pod koniec poprzedniej administracji”. Dodał, że znaleziono je 16 stycznia i umieszczono w bezpiecznym sejfie.

W liście z 18 stycznia napisano, że Pence „nie był świadomy istnienia wrażliwych lub niejawnych dokumentów w jego miejscu zamieszkania” i że „rozumie, jak ważna jest ochrona takich informacji, oraz jest gotowy i chętny do pełnej współpracy z Archiwami Narodowymi".

Bradley P. Moss, prawnik, który zajmował się sprawami dotyczącymi bezpieczeństwa narodowego, napisał na Twitterze: „Na miłość do wszystkiego, co święte, czy wy, funkcjonariusze konstytucyjni, możecie PRZESTAĆ zabierać do domu tajne dokumenty?!!”. 

rj

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor