Coraz większy problem z rekrutacją nowych żołnierzy ma amerykańska armia. Większość chętnych nie kwalifikuje się do służby ze względu na chociażby nadwagę, uzależnienie od środków odurzających czy… tatuaże. To zjawisko było widoczne już wcześniej, ale teraz pokolenie Z, czyli post-millennialsi, stanowią główną grupę potencjalnych rekrutów.
Sytuacja jest tragiczna – przyznają wojskowi
Armia amerykańska nie osiągnie celów rekrutacyjnych na ten rok – tak wynika ze wstępnych prognoz. Najwyżsi rangą generałowie jako przyczyny zmagań rekrutacyjnych podają pandemię koronawirusa i konkurencyjny rynek pracy. W piątek urzędnicy wojskowi potwierdzili, że armii zabrakło 25%, czyli 15,000 żołnierzy do osiągnięcia celu rekrutacyjnego na ten rok. W niektórych oddziałach sytuacja jest dużo gorsza, ale powody są różne.
Czynniki dyskwalifikujące
Otyłość, używanie narkotyków i problemy natury psychicznej to jedne z najczęstszych czynników dyskwalifikujących. Według badania Pentagonu z 2020 roku, aż 77% osób w wieku od 17 do 24 lat nie kwalifikowało się do służby wojskowej, co stanowi sześcioprocentowy wzrost w stosunku do ostatniego badania z 2017 roku. Od tego czasu te statystyki zmieniły się… na gorsze. W 2021 roku aż 56 procent Amerykanów w wieku od 18 do 25 lat miało nadwagę lub otyłość. Rekruci wojskowi mogą być również niekwalifikowani, jeśli mieli zaburzenia zdrowia psychicznego, takie jak schizofrenia lub choroba dwubiegunowa. Nawet historia leczenia w tym zakresie może okazać się przeszkodą.
"Obawiam się, że jesteśmy teraz na początku zagrożenia dla sił ochotniczych, z małą i malejącą liczbą Amerykanów, którzy kwalifikują się i są zainteresowani służbą wojskową" - powiedział senator z Karoliny Północnej Thom Tillis. Problemów jest więcej. Inne utrudniające rekrutację w ostatnich latach były związane z pandemią koronawirusa. Ta z kolei uniemożliwiła tradycyjną rekrutację osobistą - bezpośrednią, a przesłuchania na platformie Zoom okazały się bezskuteczne.
Tatuaże to także przeszkoda
W sierpniowym raporcie Government Accountability Office stwierdzono, że tatuaże na ciele także mogą stanowić przeszkodę w procesie rekrutacji. Jednak w tym zakresie każdy przypadek jest i będzie analizowany osobno. Chodzi o to, aby określić, czy tatuaże są "barierą dla przyszłej lub kontynuowanej służby wojskowej". W czerwcu armia podjęła pewne kroki, aby wyjaśnić, co dokładnie jest dozwolone. Według nieoficjalnych informacji do których dotarli dziennikarze portalu BuisnessInsider, armia teraz pozwala rekrutom i żołnierzom m.in. na posiadanie jednego tatuażu na każdej ręce - o ile nie przekracza on jednego cala długości. Rzecznik US Army Sgt 1st Class Anthony Hewitt powiedział, że nowe wytyczne precyzują również, jaki tatuaż jest dozwolony na karku i za uchem. Armia nadal będzie zabraniać tatuaży na twarzy, ale będzie zezwalać na tatuaże, jeżeli nie będą one widoczne powyżej kołnierza.
Kolejny problem – konkurencja
Wojsko boryka się z tym samym problemem, z którym boryka się większość amerykańskich firm – chodzi o niedobór siły roboczej. W związku z tym, że liczba wolnych miejsc pracy utrzymuje się na wysokim poziomie, a komercyjne firmy oferują wyższe płace i lepsze dodatki, wielu młodych ludzi wybrało w ostatnich latach inne ścieżki kariery. W odpowiedzi na to armia zaczęła oferować bonusy za rozpoczęcie pracy w niektórych zawodach w wysokości nawet 50,000 dolarów. Ale to najwyraźniej nie rozwiązało problemu. Nawet jeśli miliony ludzi z pokolenia Z zaczną aplikować do wojska, raport Pentagonu sugeruje, że wielu z nich może zostać odprawionych w kwitkiem – ze względu na wspomniane powody.
fk