Kto by pomyślał, że w święta Bożego Narodzenia może zabraknąć Mikołajów? A jednak. Jak informuje na łamach Insidera Mitch Allen, założyciel portalu hiresanta.com, na którym można wynająć świętego lub wcielić się w jego rolę, w tym roku zapotrzebowanie na Mikołajów wzrosło aż o 121 proc. w porównaniu do dwóch ubiegłych lat. Niestety w związku z pandemią liczba Mikołajów do wynajęcia spadła o 10 proc., a część z etatowych świętych zmarła w wyniku powikłań związanych z COVID-19.
Tim Connaghan, jeden z najsłynniejszych amerykańskich Mikołajów, który regularnie pojawia się na świątecznych paradach, przyznał na łamach "Washington Post", że aż 18 proc. z jego kolegów, którzy tak jak on wcielają się co roku w role świętych, wzięło w tym roku wolne. Mikołajowie, którzy często borykają się z nadwagą, boją się narażać na zakażenie koronawirusem: "Zaszczepiłem się, ale lepiej dmuchać na zimne" - dodaje Connaghan. "I innym Mikołajom radzę to samo" - mówi.
A pracy jest mnóstwo - w samych tylko centrach handlowych w USA pracuje 1,275 pełnoetatowych Mikołajów, zaś 2 tys. stanowisk Mikołajów na godziny pozostaje nieobsadzonych. Świętych brakuje do tego stopnia, że za 2-godzinne spotkanie brodacz może dostać nawet 320 dolarów. Co więcej, Mikołajów trzeba brać w ciemno, skarży się Courtney Bryant z organizacji non-profit w Teksasie, który kontaktował się aż z 50 brodaczami, zanim udało mu się zatrudnić tego jednego.
Doug Eberhardt, Mikołaj z Charlotte w Karolinie Północnej, nie ma już miejsc w świątecznym grafiku. Do świąt Bożego Narodzenia Doug ma już zarezerwowane 92 imprezy.
Aby wcielić się w rolę Mikołaja nie wystarczy brzuszek i tubalny głos. Ze względu na ograniczenia w łańcuchach dostaw trudno kupić profesjonalny kostium świętego. Jak wyjawił na łamach "The Post" Eberhardt, ludzie są tak zdesperowani, że jednemu z klientów sprzedał swój prywatny kostium świętego Mikołaja.
al