Gdzie jest Władimir Putin? To pytanie od początku tego tygodnia zadaje sobie większość ludzi na całym świecie. Od momentu rozpoczęcia inwazji na Ukrainę prezydent był „umiarkowanie” aktywny – przekonywał, że nie chodzi o wojnę, a o przywrócenie Ukrainy narodowi. Uspokajał Rosjan, że zachodnie sankcje są bezprawne, a rosyjski budżet jest na to gotowy. Nie ma powodu do niepokoju – apelował do rodaków.
Prezydent Rosji od dwóch dni nie pojawia się w mediach ani nie komentuje rozpoczętych przez siebie działań zbrojnych. Ostatni raz wystąpił publicznie w niedzielę – prawdopodobnie. Tego dnia "spontanicznie" odwiedził robotników zgromadzonych na placu budowy w Moskwie, ale według niektórych komentatorów materiał z tego spotkania mógł być nagrany wcześniej. Z przecieków, które trafiły do mediów wynika, że Putin jest jednocześnie wściekły, bo inwazja na Ukrainę nie poszła po jego myśli i trwa dłużej niż on sam zakładał, i dodatkowo zastraszony, bo boi się o swoje życie.
Górska teoria
Niemiecki tabloid "Bild" przekazał, że Władimir Putin przebywa obecnie w bunkrze na Uralu. Poza rosyjskim prezydentem mają tam się też ukrywać oligarchowie, którzy otrzymali od niego zakaz opuszczania kraju. Jedno jest pewne – prezydent Rosji znajduje się obecnie w miejscu, które dotychczas nie było znane opinii publicznej. Ostatnie nagrania z udziałem Putina są transmitowane z tajemniczej sali - bez okien i zegarów. Pomieszczenie to może znajdować się zarówno na Kremlu, jak i w bunkrze za Uralem. O tym, że Władimir Putin uciekł z Moskwy, miał już wcześniej informować ukraiński wywiad. Według nieoficjalnych informacji prezydent Rosji ma obawiać się zamachu na swoje życie. Potwierdzeniem tej teorii jest fakt, że podczas niedzielnego spotkania z robotnikami w Moskwie prezydent Putin był ubrany w kamizelkę kuloodporną.
Ile jeszcze?
Niektórzy publicyści twierdzą, że Władimir Putin może wyjść z ukrycia dopiero w momencie zajęcia Kijowa, czyli symbolicznego zwycięstwa wojny na Ukrainie. Według dokumentów przechwyconych przez ukraińską armię operacja zajęcia kraju ma trwać 15 dni - od 20 lutego do 6 marca. Inne informacje mówiły o tym, że zajęcia Kijowa miało nastąpić w ciągu 72 godzin od rozpoczęcia inwazji. Zarówno jedna jak i druga teoria wydaje się mało prawdopodobna, bo wymiana ogarnia pomiędzy Rosją i Ukrainą trwa tydzień – od ubiegłego czwartku, a armii rosyjskiej nie udało się zająć żadnego dużego miasta. Dla Ukraińców najcięższa sytuacja jest w Chersoniu na wschodzie kraju, gdzie większość terenów znajduje się pod okupacją rosyjską, ale lokalne władze przekonują, że nie składają broni i walki wciąż trwają.
fk