Bez posiadania znacznego majątku nie warto nawet startować w wyborach na najwyższy urząd w naszym stanie. Po raz trzeci z rzędu to superbogactwo zadecyduje, kto zostanie gubernatorem Illinois.
Osiem lat temu zaczął ten trend republikanin Bruce Rauner, z którego zapleczem finansowym i zbudowaną dzięki niemu organizacją polityczną nie mógł konkurować żaden z pozostałych kandydatów. Na jego kampanię wyborczą przekazane zostały dziesiątki milionów dolarów, z czego sporą część stanowiły jego własne fundusze.
Cztery lata później to Rauner, wart kilkaset milionów, znalazł się na pozycji ubogiego kandydata, gdy do walki o fotel gubernatora stanął znacznie bogatszy J.B. Pritzker, który do tego w prawyborach demokratycznych pokonał innego superbogacza, Chrisa Kennedy`ego.
W tym roku, po raz trzeci z rzędu, będzie podobnie. Chociaż to nazwisko Richard Irvin widniało będzie na karcie do głosowania, to tak naprawdę będzie to starcie Pritzker kontra miliarder Ken Griffin, który już zaoferował kilkadziesiąt milionów na kampanię wspieranego przez siebie Irvina. Dostępność czasu reklamowego w telewizji będzie dla obydwu jedynym ograniczeniem, bo na pewno nie posiadane pieniądze.
Czy to dobrze?
Inni republikańscy kandydaci na stanowisko gubernatora są wyraźnie niezadowoleni, a posunięcie Griffina może wywołać burzę w prawyborach GOP.
„Richard Irvin jest zawodowym demokratą, który może użyć pieniędzy tylko do kłamstw i prób oszukania wyborców” – napisał inny kandydat, senator Darren Bailey w oświadczeniu. „Darren Bailey jest konserwatywnym wyborem w tym wyścigu, a nasz oddolny ruch, liczący ponad 10,000 zmotywowanych wolontariuszy, jest gotowy do walki. Ken Griffin zrobił wiele dobrego dla naszego stanu i oczekujemy na możliwość współpracy z nim po zwycięstwie w prawyborach".
Biznesmen Gary Rabine, również ubiegający się o stanowisko gubernatora z ramienia partii republikańskiej skomentował sytuację w bardziej zdecydowany sposób:
„Od początku wiedzieliśmy, że Irvin, fałszywy republikański kandydat na gubernatora, jest kandydatem kupionym i opłaconym” - powiedział Rabine, odnosząc się po części informacji, iż Richard Irvin głosował od czasu do czasu w prawyborach demokratycznych i odmawiał odpowiedzi na pytanie, czy poparł Trumpa w 2020 roku.
"Mnie nie można kupić" - dodał Rabine.
W przypadku Pritzkera i jego finansowego zaangażowania w wybory sprawa jest jasna, a teraz wyborcy GOP muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy otrzymają kandydata takiego, jakiego chcą, czy też takiego, jakiego chce mieć jedna osoba posiadająca odpowiednie środki?
Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno jest jednak powiedzieć, czy wpływ dużych pieniędzy na wybory jest dobry lub zły.
Na przykład Griffin dwa lata temu włożył duże sumy w walkę o zablokowanie progresywnego podatku dochodowego Pritzkera, a ponieważ Pritzker proponuje teraz tymczasowe obniżki podatków w swoim budżecie na 2023 rok, to istnieje realne pytanie, czy progresywny podatek dochodowy był w ogóle potrzebny.
Podobnie nawoływanie Griffina do ostrzejszej walki z przestępczością zadowoli wielu wyborców, choć przecież walka z nią jest raczej obowiązkiem władz lokalnych, a nie stanowych.
Podobnie z Pritzkerem, jego decyzja o finansowaniu demokratów z Illinois była jednym z powodów odrzucenia przez partię Mike`a Madigana, coś, czemu nawet konserwatysta Ken Griffin musiał przyklasnąć.
Z drugiej strony miliarderzy mają tendencję do ignorowania zasad i robienia rzeczy po swojemu. Można się też zastanowić, co się stanie, gdy tylko jedna strona będzie miała bogatego darczyńcę.
W tej chwili walka jest wyrównana, ale na dłuższą metę wiele osób ma wątpliwości, czy rządy bogatych są najlepszym rozwiązaniem.
na podst. chicagobusiness/G. Hinz on politics
rj