„Zatwierdziliśmy 900 miliardów dolarów na budowę stacji ładowania pojazdów elektrycznych w 35 stanach” - powiedział Joe Biden, który odwiedził targi motoryzacyjne Detroit Auto Show. W pierwszym etapie stacje powstaną wzdłuż autostrad, a docelowo w całym kraju powstanie ich 500 tysięcy.
Zapowiedź prezydenta stanowi początek projektu elektryfikacyjnego „sponsorowanego” przez ustawę infrastrukturalną, w której zarezerwowano 7.5 mld dolarów na budowę sieci stacji ładowania. Dokument jest zwieńczeniem wysiłku demokratycznych polityków, by zelektryfikować amerykański przemysł motoryzacyjny, a zapach benzyny na ulicach odszedł do lamusa.
"Stacje ładowania będą tak łatwe do znalezienia, jak stacje benzynowe teraz" – zapowiedział Biden. Dążenie do zwiększenia wykorzystania pojazdów elektrycznych przez Amerykanów jest podstawą jego programu w zakresie zmian klimatycznych i gospodarki.
Cel Bidena może być ciężki do osiągnięcia
Eksperci twierdzą, że nie będzie możliwe, aby Stany Zjednoczone osiągnęły cel, jakim jest zmniejszenie o połowę emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku. Będzie to wymagało również transformacji krajowego przemysłu samochodowego - zwłaszcza, że większość materiałów potrzebnych do produkcji baterii do pojazdów elektrycznych jest wydobywana i przetwarzana w innych krajach. Mimo wszystko przykład idzie z góry. Pod koniec zeszłego roku prezydent podpisał dekret nakazujący rządowi zakup na swoje potrzeby do 2027 roku w 100 proc. pojazdów elektrycznych lub hybrydowych. W tym roku podatkowym agencje rządowe już kupiły pięć razy więcej samochodów elektrycznych niż w ubiegłym.
Amerykanów do zakupu elektryków zachęca prezydent oraz... ulgi
Biden, który sam siebie nazywa samochodziarzem i ma ich ciekawą kolekcję, przy okazji wizyty na targach motoryzacyjnych zawsze zachęca do zakupu elektryków. Tak było m.in. w przypadku przejażdżki elektrycznym Jeepem Wranglerem, Fordem F-150 czy w listopadzie, gdy usiadł za kierownicą elektrycznego Hummera produkowanego przez koncern General Motors.
Jednak bardziej niż słowa prezydenta do zakupu aut elektrycznych zachęcą rządowe ulgi. Chodzi o rabat w wysokości 7,500 dolarów w przypadku zakupu nowego pojazdu elektrycznego lub 4,000 w przypadku zakupu auta zeroemisyjnego z rynku wtórnego. Chociaż podobne ulgi podatkowe istniały już wcześniej, to nowa ustawa je modyfikuje. Jest jednak wiele zastrzeżeń, na które zwracają uwagę amerykańskie media – od niejasności co do tego, kto może z nich skorzystać, po samochody, które się do niej kwalifikują. Okazuje się, że za większość modeli dostępnych na rynku trzeba zapłacić cenę katalogową. Niuanse dotyczą m.in. miejsca montażu samochodu czy produkcji baterii. O tym, na co zwrócić uwagę pisaliśmy niedawno.
fk