Ogłoszona w poniedziałek sprawa karna jest czwartą wszczętą przeciwko byłemu prezydentowi, który wraz z 18 sojusznikami politycznymi został oskarżony w stanie Georgia o spisek mający na celu obalenie jego przegranej w wyborach w 2020 r. w tym stanie i utrzymanie władzy.
97-stronicowy akt oskarżenia szczegółowo opisuje dziesiątki działań podjętych przez Donalda Trumpa i jego sojuszników, mających na celu odwrócenie wyniku wyborów, w tym próbę zmuszenia republikańskiego sekretarza stanu Georgia do „znalezienia” odpowiedniej liczby głosów pozwalających mu na zwycięstwo w tym stanie. Ponadto oskarżenie mówi o nękaniu urzędników fałszywymi zarzutami oszustw wyborczych oraz próbach przekonania stanowych prawodawców do zignorowania woli wyborców i powołania nowej listy elektorów kolegium wyborczego przychylnych byłemu prezydentowi. Przedstawia również plan ingerencji w maszyny do głosowania w jednym z powiatów oraz kradzieży danych.
„Trump i inni oskarżeni odmówili zaakceptowania przegranej Trumpa i świadomie i umyślnie dołączyli do spisku mającego na celu bezprawną zmianę wyniku wyborów na korzyść Trumpa” – czytamy w akcie oskarżenia opublikowanym w poniedziałek wieczorem przez urząd prokurator okręgowej Fani Willis z powiatu Fulton.
Inni oskarżeni to między innymi Mark Meadows, były szef personelu Białego Domu; Rudy Giuliani, osobisty adwokat Trumpa; Jeffrey Clark, urzędnik Departamentu Sprawiedliwości w administracji Trumpa. Zarzuty usłyszało również wielu innych prawników forsujących wątpliwe prawnie pomysły mające na celu obalenie wyników wyborów, wśród których są John Eastman, Sidney Powell i Kenneth Chesebro.
Prokurator okręgowa Willis powiedziała, że oskarżeni mają czas do południa, 25 sierpnia, by dobrowolnie zgłosić się do sądu. Poinformowała też, że poprosi o wyznaczenie terminu rozprawy w ciągu sześciu miesięcy. Zaznaczyła, że wszystkich oskarżonych uważa się za niewinnych, dopóki nie udowodni im się winy.
Dokument opisuje byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, byłego szefa personelu Białego Domu, adwokatów Trumpa i byłego burmistrza Nowego Jorku jako członków „organizacji przestępczej”, którzy byli częścią „przedsiębiorstwa” działającego w Georgii i innych stanach – to język, który przywołuje działania szefów mafii i przywódców gangów.
Zarzuty obejmują naruszenie stanowej ustawy Racketeer Influenced and Corrupt Organizations (RICO), a także inne przestępstwa, takie jak spisek w celu popełnienia fałszerstwa i spisek w celu złożenia fałszywych zeznań.
Akt oskarżenia zarzuca Trumpowi składanie fałszywych oświadczeń i listów w ramach roszczeń i uwag złożonych w biurze sekretarza stanu i u innych urzędników wyborczych, w tym mówiących, że nawet 300 000 kart do głosowania „w tajemniczy sposób wrzucono do urn” w wyborach w 2020 r., że głosowało ponad 4 500 osób, które nie znajdowały się na listach wyborców, oraz że pracownik wyborczy powiatu Fulton był „zawodowym oszustem wyborczym”.
Akt oskarżenia wspomina również o niesławnej sesji z 18 grudnia 2020 r. w Gabinecie Owalnym, na której sojusznicy ówczesnego prezydenta, w tym Sidney Powell i Michael Flynn, były specjalny doradca, zaproponowali użycie wojska w celu przejęcia maszyn do głosowania i wyznaczenie specjalnego prokuratora mającego zbadać domniemane oszustwa wyborcze.
Prokuratorzy twierdzą, że spotkanie w Białym Domu, w którym uczestniczył też Giuliani, było częścią próby „wpłynięcia na wynik” wyborów. Kilka dni później, jak twierdzą prokuratorzy, Mark Meadows udał się do powiatu Cobb w stanie Georgia i próbował obserwować przeprowadzaną kontrolę zgodności podpisów „pomimo faktu, że proces ten nie był otwarty dla publiczności”. Kilku urzędników uniemożliwiło ówczesnemu szefowi prezydenckiego personelu wejście na teren objęty zakazem.
To już czwarte oskarżenie
Akt oskarżenia kończy niezwykłą serię spraw karnych – czterech w ciągu pięciu miesięcy, każda w innym mieście – wytoczonych byłemu prezydentowi, ubiegającemu się o ten urząd ponownie. Ma to również miejsce zaledwie dwa tygodnie po tym, jak specjalny doradca Departamentu Sprawiedliwości oskarżył go o udział w szeroko zakrojonym spisku mającym na celu obalenie wyborów, co podkreśla – jak mówią komentatorzy polityczni – jak prokuratorzy po długich dochodzeniach związanych z zamieszkami na Capitolu w dniu 6 stycznia 2021 r. decydują się na podjęcie kroków w celu pociągnięcia byłego prezydenta do odpowiedzialności za zamach na fundamenty amerykańskiej demokracji.
Republikański gubernator Georgii, Brian Kemp, zapewnił, że wybory prezydenckie w 2020 roku w jego stanie „nie były skradzione”.
Kemp, który często ścierał się z byłym prezydentem w związku z jego twierdzeniem, iż wybory zostały sfałszowane, odpowiedział na wcześniejszy post Trumpa w Truth Social, w którym były prezydent zapowiedział przedstawienie wkrótce „niepodważalnych” dowodów oszustwa.
„Wybory w Georgii w 2020 roku nie zostały skradzione. Od prawie trzech lat nikt, kto ma dowody oszustwa, nie zgłosił się – pod przysięgą – i nie udowodnił niczego przed sądem” – napisał Kemp w swoim komentarzu.
„Nasze wybory w Georgii są bezpieczne, jawne i uczciwe i będą takie tak długo, jak długo będę gubernatorem. Stawką jest przyszłość naszego kraju w 2024 roku i na tym musimy się skupić”.
Przesłanie Kempa zostało natychmiast poparte przez Chrisa Christie, byłego republikańskiego gubernatora stanu New Jersey, który walczy z Trumpem o nominację partii na prezydenta w 2024 roku.
„To silny przywódca mówiący prawdę. Inni powinni tego spróbować” – napisał Christie na Twitterze, nawiązując przy okazji do uczciwości Trumpa.
Czym różni się ta sprawa
Sprawa z Georgii różni się przede wszystkim liczbą oskarżonych – w sumie 19 osób – gdyż jak dotąd wymieniany był tylko Donald Trump. Wyróżnia się również dlatego, że w przeciwieństwie do dwóch postępowań federalnych, Trump nie miałby możliwości ułaskawienia samego siebie, gdyby został wybrany na prezydenta, ani kontrolowania jej wyniku poprzez wyznaczenie prokuratora generalnego, który teoretycznie mógłby ją zamknąć.
Republikańscy sojusznicy byłego prezydenta ponownie szybko stanęli w jego obronie. „Amerykanie widzą tę desperacką fikcję” – napisał przewodniczący Izby Reprezentantów Kevin McCarthy w komentarzu na X. W podobnym tonie wyrażali swoje opinie niektórzy szeregowi członkowie Izby i komentatorzy konserwatywnych mediów.
rj