----- Reklama -----

WolfCDL. Zostań kierowcą ciężarówki

14 kwietnia 2025

Udostępnij znajomym:

Samodeportacja jest jednym z głównych elementów polityki imigracyjnej drugiej administracji Trumpa. W wielu miastach USA coraz więcej imigrantów nieposiadających legalnego statusu staje przed trudnym wyborem: czy pozostać w kraju w atmosferze rosnącej presji i zagrożenia deportacją, czy też zdecydować się na tzw. „dobrowolny powrót”, czyli samodzielne opuszczenie USA.

Władze federalne rozpoczęły szeroko zakrojoną kampanię promującą samowyjazdy imigrantów. Polityka ta ma na celu ograniczenie liczby osób bez dokumentów w USA bez potrzeby masowych deportacji. Administracja wyraźnie stawia sprawę: jeśli wyjedziesz sam, możesz mieć szansę powrotu w przyszłości. Jeśli zostaniesz — możesz zostać deportowany i objęty dożywotnim zakazem wjazdu.

Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS) ostrzega, że osoby z nakazem opuszczenia kraju mogą być karane grzywną w wysokości do 998 dolarów za każdy dzień nielegalnego pobytu. Z kolei ci, którzy zadeklarują chęć dobrowolnego wyjazdu, ale nie opuszczą kraju, mogą zapłacić nawet 5 000 dolarów.

„Ludzie, którzy są nielegalnie w naszym kraju, mogą wyjechać łatwą drogą lub zostać deportowani siłą — a to nie jest przyjemne” - powiedział prezydent Trump, przemawiając z Gabinetu Owalnego.

Presja rośnie

Pomysł dobrowolnego opuszczenia kraju zyskał rozgłos już w 2012 roku, kiedy to republikański kandydat na prezydenta Mitt Romney zaproponował takie rozwiązanie jako alternatywę dla masowych deportacji. „Odpowiedzią jest samowyjazd — ludzie sami zdecydują, że lepiej będzie wrócić do domu, skoro nie mogą legalnie pracować w USA” - mówił Romney podczas jednej z debat.

W tamtym czasie Donald Trump — jeszcze przed rozpoczęciem własnej kariery politycznej — publicznie skrytykował tę ideę jako „szaloną” i „maniakalną”. Po przegranej Romneya w wyborach Trump stwierdził, że polityka ta była zbyt ostra i zraziła do Republikanów wyborców latynoskich i azjatyckich.

Mimo to, ponad dekadę później, Trump sam wprowadza koncepcję samowyjazdu w życie jako oficjalną strategię rządową, z naciskiem na działania odstraszające i retorykę opartą na „przywracaniu porządku”.

Kampania obejmuje reklamy telewizyjne i radiowe w języku angielskim i hiszpańskim, posty w mediach społecznościowych oraz aplikację mobilną — przemianowaną na CBP Home — w której imigranci mogą zgłosić „zamiar dobrowolnego wyjazdu”.

Sekretarz ds. Bezpieczeństwa Krajowego Kristi Noem ostrzegła w jednym ze spotów: „Jeśli jesteś tutaj nielegalnie, znajdziemy cię i deportujemy. Nigdy nie wrócisz. Ale jeśli wyjedziesz teraz, możesz mieć szansę powrotu i życia amerykańskim snem”.

Narracja dotycząca imigracji również się zmieniła — z problemu systemowego stała się kwestią bezpieczeństwa narodowego. Nielegalna imigracja przedstawiana jest obecnie jako zagrożenie ze strony „przemytników ludzi, handlarzy narkotyków i członków gangów.”

Według danych resortu, od początku kwietnia z aplikacji skorzystało już 5 000 osób. Tymczasem szacuje się, że w USA przebywa około 11 milionów imigrantów bez legalnego statusu.

Życie w cieniu deportacji

W praktyce nowe podejście do imigracji oznacza, że życie wielu rodzin w USA staje się coraz trudniejsze. Strach przed aresztowaniem, deportacją i utratą dzieci sprawia, że niektórzy z nich unikają wizyt u lekarza, ograniczają wychodzenie z domu, a nawet rezygnują z podstawowych usług publicznych, które wcześniej uznawano za bezpieczne — jak szkoły, kościoły czy szpitale.

W różnych częściach kraju imigranci zaczęli podejmować przygotowania na wypadek wyjazdu: wyrabiają dzieciom amerykańskie paszporty, konsultują się z adwokatami, sprzedają mienie, a niektórzy rzeczywiście decydują się wrócić do ojczystych krajów.

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów obecnej polityki jest odbieranie ochrony miejscom tradycyjnie uznawanym za azylowe, jak kościoły czy szpitale. Obawy przed pojawieniem się agentów imigracyjnych w takich miejscach skłaniają niektórych do unikania leczenia, pomocy społecznej czy nawet zgłaszania przestępstw na policję.

To efekt celowy — strategia administracji polega na maksymalnym utrudnieniu życia osobom bez dokumentów, by same zdecydowały się na wyjazd.

W rzeczywistości jednak wiele z tych osób mieszka w USA od lat, ma dzieci urodzone w tym kraju, pracuje i płaci podatki. Dla nich decyzja o wyjeździe oznaczałaby porzucenie całego dorobku życia i narzucenie dzieciom życia w kraju, którego często nawet nie znają. Dodatkowo, eksperci zauważają, że nawet najbardziej restrykcyjne środki nie powstrzymają ludzi przed przyjazdem do USA, jeśli sytuacja w ich krajach pochodzenia jest niebezpieczna lub niemożliwa do zniesienia. Adam Isacson z organizacji Washington Office on Latin America podkreśla, że „nie da się uczynić doświadczenia migracji bardziej uciążliwym niż warunki, przed którymi ci ludzie uciekają”.

Krytyka ze strony obrońców praw imigrantów

Zmieniona aplikacja CBP Home — wcześniej używana w czasach prezydenta Bidena do szybkiego składania wniosków azylowych — teraz służy do zgłaszania chęci wyjazdu. Rząd nie odpowiedział, jak aplikacja dociera do imigrantów już mieszkających w USA, ale zachęca do jej użycia: „Tylko osoby, które same opuszczą kraj, mogą mieć szansę na powrót” — przekazała rzeczniczka DHS Tricia McLaughlin.

Tymczasem adwokaci i działacze ostrzegają, że coraz więcej rodzin żyje w ciągłym lęku, a rzeczywista możliwość legalnego powrotu w przyszłości pozostaje niepewna.

Adriana Cadena, dyrektorka koalicji Protecting Immigrant Families, uważa, że obietnica przyszłego powrotu to złudna nadzieja: „Rząd nie stworzył żadnego mechanizmu ani zaufania, który gwarantowałby możliwość powrotu. To tylko retoryka”.

Jej zdaniem, wielu imigrantów rozumie, że dobrowolny wyjazd może zamknąć drogę do legalizacji na długie lata — nawet do 10 lat.

Eksperci dodają, że obecne działania władz nie tylko dotykają osób bez statusu, ale również ich dzieci — obywateli USA. Ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej, żywności czy edukacji uderza w całe rodziny.

Organizacje prawne i obrońcy praw człowieka apelują o przestrzeganie konstytucyjnych gwarancji i ochronę dzieci obywateli USA przed skutkami przymusowej deportacji ich rodziców. Tymczasem rząd federalny nie tylko kontynuuje działania, ale również rozszerza system sankcji i nadzoru.

Niektóre rodziny są wewnętrznie podzielone. Jedni chcą wracać, by uniknąć strachu i niepewności. Inni chcą zostać, by zapewnić dzieciom przyszłość. 

Nie wiadomo, ilu imigrantów zdecyduje się na samodzielną deportację - statystyki w tym zakresie są trudne do oszacowania. Jednak jasne jest, że rosnący klimat strachu i niepewności wśród milionów osób bez statusu prawnego prowadzi do poważnych decyzji, które jeszcze kilka lat temu wydawały się niewyobrażalne.

Dla wielu rodzin imigranckich pytanie „zostać czy wyjechać?” to nie tylko kwestia prawa, ale przetrwania — fizycznego, psychicznego i ekonomicznego. A odpowiedź wciąż pozostaje niejasna.

 

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor