----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

06 marca 2018

Udostępnij znajomym:

Krótka odpowiedź brzmi: bo boją się miliardów Raunera. Jednak to nie wystarczy, ostatnim posunięciom partii od lat rządzącej w naszym stanie należy przyjrzeć się nieco bliżej. Z jednej strony mamy bowiem nieźle zapowiadający się dla demokratów rok, z drugiej wspomnienie 2014-go, gdy różnicą zaledwie czterech punktów procentowych utracili oni stanowisko gubernatora na rzecz niezaangażowanego wcześniej w politykę republikańskiego biznesmena.

Wspomnienie to do dziś wywołuje grymas na twarzach wielu demokratycznych polityków. Zaskoczenie przegraną było olbrzymie, bo zaledwie dwa lata wcześniej Barack Obama wygrał tu różnicą aż 17 procent. Bo od wielu lat większość wybieralnych, wysokich urzędów, należała do przedstawicieli tej partii. Bo zdominowała ona legislaturę i niepodzielnie rządzi od kilkudziesięciu lat w największym mieście stanu. Pat Quinn może najpopularniejszym gubernatorem w historii nie był, ale mimo wszystko sondaże wróżyły mu zwycięstwo.

Niektórzy twierdzą, że Rauner kupił sobie wygraną. To spore uproszczenie, ale nie można bagatelizować milionów dolarów wydanych przez jego sztab na reklamy i pozyskiwanie głosów. Milionów pochodzących w dużym stopniu z prywatnych kont wówczas kandydata na najwyższy urząd w stanie.

Choć trudno to sobie wyobrazić, to w okresie minionych trzech lat, jakie upłynęły od wyborów, Bruce Rauner prawie niczego nie osiągnął. Przez ponad dwa lata, co jest rekordem w historii kraju, prowadził otwartą wojnę z legislaturą, zmuszając stan do funkcjonowania w tym czasie bez budżetu i pogłębiając tylko i tak fatalną sytuację finansową, mnożąc niezapłacone rachunki oraz zmuszając firmy ratingowe do dalszego obniżania wiarygodności kredytowej Illinois. Sytuacja ta okazała się katastrofą dla wielu instytucji, od stanowych szkół wyższych, po szpitale i kliniki dla osób z zaburzeniami psychicznymi, czy różnego rodzaju organizacje pomocowe.

Strategia Raunera była prosta i w opinii wielu ekspertów mogłaby przynieść długofalowe korzyści, gdyby została zrealizowana w inny sposób. Jednak gubernator odrzucił wszelkie kompromisy oczekując od legislatury przeprowadzenia reform na wzór Wisconsin, gdzie przede wszystkim ograniczono wpływy związków zawodowych. Od początku było wiadomo, iż w Illinois jest to niewykonalne, przynajmniej nie w tym momencie i nie przy takim układzie sił. Oczekując na rozwiązanie konfliktu w Springfield wszystkie inne sprawy odłożone zostały na półkę i w ten sposób prawie cała kadencja upłynęła bezproduktywnie.

Sprawy zaszły tak daleko, że w końcu wspólnymi siłami, demokraci i republikanie przegłosowali budżet i podwyżkę podatków konieczną dla ratowania finansów stanowych, obalając weto Raunera. Wydarzenie to, obok całkowitego zaćmienia słońca, uznano w Illinois za najważniejsze w minionym roku.

Jesienią 2017 r. na stronie internetowej gubernatora umieszczono zakładkę z napisem „osiągnięcia”. Przez kilka tygodni nie wpisano tam nawet jednego zdania, wywołując tym lawinę złośliwych komentarzy po obydwu stronach sceny politycznej.

Jeszcze niedawno, po zwycięstwie w wyborach, bohater partii konserwatywnej, dziś krytykowany przez byłych sojuszników. Do tego stopnia, że w zbliżających się wyborach pewnie będzie musiał w prawyborach walczyć o miejsce na karcie do głosowania, co w przypadku urzędującego gubernatora nie zdarza się często. Kończąca się kadencja nie była dla niego najlepsza, opiniotwórczy portal Politico nazwał go niedawno “najsłabszym w kraju gubernatorem starającym się o reelekcję”.

“Trudno poradzić sobie z takim obciążeniem” – uważa republikanin Jim Edgar, były gubernator Illinois w latach 1991-1999 – „Ostatnie 2 i pół roku było katastrofą ze względu na brak budżetu i wszystkie związane z tym problemy. Myślę, że większość ludzi chciałaby widzieć funkcjonujący rząd, a gubernator jest osobą w dużej mierze za to odpowiedzialną.”

Rauner wielokrotnie powtarzał, iż nie wystraszy się krytyków i nie zrezygnuje ze swego programu. Wciąż chce obniżać podatki, ograniczać kadencje polityków i wprowadzać dyscyplinę w wydatkach.

„Możemy rzucić ręcznik, odejść i zostawić wszystko w rękach tych samych, skorumpowanych polityków” – mówi Rauner w nagraniu zapowiadającym jego walkę o reelekcję – „Lub możemy dalej walczyć. Ja wybieram walkę.”

Przekonanie, iż Bruce Rauner wygrał w 2014 roku, bo jest bogaty i już zainwestował ponad 50 milionów dolarów z własnych pieniędzy w walkę o reelekcję sprawiło, że wielu demokratów postanowiło walczyć w ten sam sposób, czyli za pomocą milionów, a właściwie miliardów. Trudno inaczej wytłumaczyć pojawienie się na scenie politycznej J.B. Pritzkera, jednego z najbogatszych ludzi w kraju i pewnie na świecie, a także jego pozycję lidera wśród kandydatów zagrażających Raunerowi. Tam, gdzie obecny gubernator może do walki rzucić miliony, rodzina Pritzkerów jest w stanie zainwestować co najmniej trzy razy więcej.

Nie ma co ukrywać, że Illinois przeżywa kryzys i to bardzo głęboki. Jednak partia demokratyczna nie musi wykorzystywać do odzyskania gubernatorskiego fotela multimiliardera. Prawdopodobnie wystarczyłby jakikolwiek inny, w miarę elokwentny polityk bez przeszłości kryminalnej. Tak przynajmniej zgodnie twierdzą specjaliści od wizerunku i strategii politycznej.

Chyba mają rację, wystarczy spojrzeć na gubernatorskie sondaże.

Według ostatnich, pochodzących z września ubiegłego roku, Bruce Rauer znajduje się dopiero na 45 miejscu w kraju. Źle o jego pracy i dokonaniach wypowiada się aż 55 proc. badanych wyborców Illinois, dobrze zaledwie 30 procent. Pozostali nie wyrażają opinii.

Dodatkowym elementem przemawiającym na niekorzyść obecnego gospodarza Illinois jest rosnące niezadowolenie z rządów prezydenta USA, co przełoży się na wyższą niż zwykle frekwencję demokratów podczas zbliżających się wyborów. Tak było niedawno w Wirginii i Alabamie, tak najprawdopodobniej będzie też w Illinois. Można się spodziewać, że raczej nie zagłosują na przedstawiciela innej partii. Co ciekawe, Rauner nie powinien też spodziewać się poparcia ze strony wyborców Donalda Trumpa, gdyż kilkukrotnie dał do zrozumienia, iż nie popiera on polityki prezydenta.

Poparcie wyrażane przez demokratów dla J.B. Pritzkera jest wyrazem ich paniki i strachu przed bogactwem obecnego gubernatora. Nie chcą powtórki z 2014 r. choć według wszelkich przesłanek raczej do niej nie dojdzie. Mimo to będziemy w naszym stanie świadkami najdroższej kampanii wyborczej w historii, gdy prawdopodobnie (nic nie jest jeszcze pewne) zmierzą się ze sobą przedstawiciele górnego procenta najbogatszych w kraju.

Pojawia się więc pytanie, czy Pritzker jest najlepszym kandydatem na najważniejsze w Illinois stanowisko? Opinie są różne. Z jednej strony wielu wyborców wciąż wierzy, iż sukces odniesiony w biznesie musi przełożyć się na dokonania w polityce. Dowodów przeczących tej opinii jest wiele, nie musimy spoglądać na struktury federalne, wystarczy nam własny, obecny gubernator i jego dotychczasowe osiągnięcia. W razie zwycięstwa Pritzker byłby kolejnym miliarderem na tym stanowisku, być może lepszym gospodarzem. Jednak jest on absolutnym nowicjuszem w polityce, który do tej pory nawet nie przygotował zarysu przyszłego programu.

Illinois potrzebuje wielkich zmian strukturalnych, bo pod wieloma względami jest stanem opóźnionym w stosunku do innych. Pomijając korupcję i marnotrawstwo, wciąż mamy liniowy podatek dochodowy, rosnące zadłużenie programów emerytalnych, czy koncentrację władzy i funduszy w jednym mieście. Do tego w ostatnich kilkunastu latach w ramach ratowania finansów sprzedano spekulantom z Wall Street i inwestorom zagranicznym mnóstwo rządowych aktywów, takich jak autostrady, mosty, parkometry, etc. Największe i najbardziej wpływowe miasto, Chicago, od lat nie może poradzić sobie z przestępczością, ucieczką mieszkańców i postępującym rozwarstwieniem społecznym, gdzie bogaci inwestują w apartamenty w centrum, a pozostali spychani są coraz dalej od śródmieścia. Illinois w obecnej formie i stanie jest jednym z tych miejsc, gdzie prawdopodobnie najlepiej sprawdziłby się progresywny model ekonomiczny, odsuwając na bok demokratyczne rozdawnictwo przywilejów z nominacji politycznych. Oczywiście Pritzker może okazać się doskonałym gubernatorem i przeprowadzić wymagane zmiany, ale nawet wśród popierających go demokratów mnożą się wątpliwości.

Prowadzi on firmę inwestycyjną zaangażowaną w tzw. startupy technologiczne w czasie, gdy coraz większa liczba Amerykanów odwraca się od Doliny Krzemowej i jej władców. Dotychczasowe posunięcia w ramach kampanii wyborczej również nie napawają optymizmem. W zamieszczanych w mediach reklamach ani słowa nie ma o Illinois i jego problemach, sporo natomiast jest w nich krytyki prezydenta USA. Na poświęconej kandydatowi stronie internetowej też niewiele informacji, bo ani słowa o propozycjach edukacyjnych, bardzo mało na temat deficytu budżetowego, czy innych, ważnych dla mieszkańców naszego stanu spraw. Rosnącej liczbie wyborców coraz trudniej uwierzyć, że należący do jednej z najbogatszych rodzin w kraju człowiek będzie w stanie zrozumieć potrzeby zwykłych śmiertelników, a tym bardziej działać na ich korzyść.

Oprócz Pritzkera wśród liczących się kandydatów demokraci mają jeszcze Chrisa Kennedy`ego. Tak jest, z tej sławnej rodziny Kennedy. Również wpływowy, zamożny i może nieco bardziej doświadczony, jednak o mniejszym poparciu wśród przedstawicieli partii i jej wyborców. Mniej znany, ale mogący pomieszać plany partyjne, to Daniel Biss, obecnie senator stanowy, były profesor matematyki na University of Chicago. Jego program, przynajmniej na obecnym etapie, jest najbardziej konkretny i raczej nieprzychylny demokratycznej maszynie politycznej w naszym stanie. Podobnie jak Rauner, opowiada się za wprowadzeniem kadencji polityków, czy progresywnego opodatkowania. Poza tym chciałby zlikwidować ulgi podatkowe dla najbogatszych, w inny sposób finansować wybory oraz zrezygnować z mało skutecznych, choć kosztownych, ulg finansowych dla firm przenoszących się do naszego stanu.

Wiele osób praktycznie już zaakceptowało Pritzkera jako kolejnego gubernatora Illinois. Chyba trochę zbyt wcześnie. Kandydatów, zarówno demokratycznych jak republikańskich jest wielu. Stan posiadania pomaga, ale nie przesądza o wygranej. Nawet niecieszący się w tym momencie wielką popularnością Bruce Rauner wciąż może utrzymać stanowisko. Prawybory już 20 marca, właściwe wybory jesienią. I choć Pritzkera poparło już wiele wpływowych organizacji, to prawybory prezydenckie z 2016 r. pokazały nam, że czasami takie poparcie niewiele znaczy.

Wiele do walki o fotel gubernatora wniosą debaty, z których pierwsza już 23 stycznia. W sumie będzie ich sześć i to one najprawdopodobniej wyłonią najsilniejszych kandydatów. Oby jednocześnie najlepszych dla stanu.

Na podst.: theweek, morningconsult, cbsnews, chicagotribune, stltoday,
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor