Jeszcze w trakcie kampanii wyborczej w 2024 roku Donald Trump wielokrotnie zapewniał: „Nie utnę ani centa z Social Security ani Medicare” – deklarował zarówno podczas wieców, jak i w mediach społecznościowych. Dodawał też, że nie zamierza podnosić wieku emerytalnego „ani o jeden dzień”. Obietnice te, przynajmniej jak dotąd, dotrzymuje. Jednak to nie znaczy, że system świadczeń emerytalnych w USA nie ulega zmianie.
Nowy urząd i cięcia w administracji
W styczniu 2025 roku prezydent Trump powołał Department of Government Efficiency, w skrócie DOGE, którego pierwotnym celem była modernizacja technologii i oprogramowania w administracji federalnej. Szybko jednak zakres jego działań rozszerzono o „optymalizację zatrudnienia”, cięcia kosztów i deregulację.
W efekcie Administracja Social Security (SSA) zmniejszyła zakładany poziom zatrudnienia do 50 tys. osób – z około 57 tys., które pracują tam obecnie. Zredukowano wydatki na kontrakty, dotacje, nieruchomości, technologie, a także tak pozornie drobne rzeczy jak podróże służbowe, druk dokumentów czy korzystanie z kart służbowych.
Według SSA, oszczędności w roku budżetowym 2025 przekroczą 800 milionów dolarów. To znacząca część z 6,5 miliarda dolarów, jakie agencja wydaje rocznie na koszty administracyjne. Ale jednocześnie to tylko kropla w morzu – SSA szacuje, że w 2025 roku budżet tej instytucji będzie miał deficyt w wysokości aż 110 miliardów dolarów.
Dłuższe kolejki, mniej pomocy, więcej frustracji?
Redukcje etatów i cięcia w budżecie administracyjnym mogą mieć realne skutki dla milionów emerytów i osób ubiegających się o świadczenia. Już teraz skargi na długie czasy oczekiwania i trudności z uzyskaniem pomocy są powszechne.
Według danych z końca 2024 roku, średni czas oczekiwania na połączenie z infolinią SSA przekraczał 35 minut, a w niektórych regionach trzeba było czekać tygodniami na umówienie wizyty w lokalnym biurze. Zmniejszenie liczby pracowników może ten problem pogłębić.
Mniej urzędników oznacza wolniejsze rozpatrywanie wniosków, więcej błędów i frustrację zwłaszcza wśród osób starszych, które nie korzystają swobodnie z narzędzi internetowych. Tymczasem SSA zachęca właśnie do korzystania z portalu My Social Security, który staje się coraz ważniejszym sposobem kontaktu z urzędem.
Cięcia mogą również ograniczyć dostępność programów wspierających osoby o niższych dochodach lub z niepełnosprawnościami. Mniejsze zasoby to mniej kampanii informacyjnych i mniej doradców pomagających przejść przez skomplikowany system świadczeń.
Koniec z podatkami od świadczeń?
Jednym z bardziej kontrowersyjnych pomysłów prezydenta Trumpa jest likwidacja podatków od świadczeń Social Security. „Seniorzy nie powinni płacić podatków od świadczeń emerytalnych” – pisał Trump podczas kampanii. Już po wyborach jego rzeczniczka Karoline Leavitt ogłosiła, że prezydent zamierza przeprowadzić „największą obniżkę podatków w historii”, obejmującą m.in. całkowite zniesienie podatków od świadczeń Social Security.
Brzmi to jak dobra wiadomość dla emerytów, ale ekonomiści ostrzegają: skutki mogą być odwrotne od zamierzonych. Już teraz fundusz powierniczy Social Security zmierza ku bankructwu. Zgodnie z najnowszymi prognozami, w 2035 roku fundusz zostanie wyczerpany, a z bieżących wpływów uda się pokryć jedynie 83% zaplanowanych wypłat.
Zniesienie podatków przyspieszyłoby moment niewypłacalności systemu i mogłoby doprowadzić do automatycznego cięcia świadczeń nawet o 17%, jeśli Kongres nie znajdzie odpowiedniego rozwiązania.
Polityka bez cięć, ale z konsekwencjami
Choć prezydent wywiązuje się z obietnicy zachowania świadczeń, zmiany w SSA są realne – zarówno te w administracji, jak i planowane w systemie podatkowym. Dla wielu emerytów mogą to być zmiany korzystne – krótsze formularze, uproszczone procedury, wyższe wypłaty na rękę. Ale w dłuższej perspektywie może się okazać, że bez szerszej reformy system nie przetrwa. Obecnie wszystko zależy od tego, jak Kongres i administracja rozwiążą problem niedoboru środków.