Sama przyznaje, że na drodze do reelekcji pojawiają się wyboje.
„Na karcie do głosowania jest dziewięć osób” — powiedziała Lightfoot w jednym z wywiadów „Nie da się uniknąć dogrywki”.
Zła wiadomość dla Lightooft jest taka, że jest wysoce prawdopodobne, iż dogrywka – z udziałem dwóch kandydatów z najwyższą liczbą głosów - odbędzie się bez jej udziału. Tak przynajmniej mówią przedwyborcze sondaże, w których od jakiegoś czasu zajmuje ona trzecie miejsce, za Paulem Vallasem i Jesusem „Chuy” Garcią. Na nieco ponad tydzień przed wyborami zaczyna doganiać ją trzeci kandydat, radny Cook County, Brandon Johnson.
Nieprzychylne dla niej oceny są wynikiem głównie wysokiej przestępczości w Chicago, braku pomysłów oraz działań w tej sprawie, a także przywiązana do mało skutecznego szefa policji.
Wyeliminowanie urzędującego burmistrza w pierwszej turze byłoby wielkim szokiem dla miejskiego świata politycznego.
Lightfoot jest jednak pewna swego. Podczas ostatnich wyborów również nie znajdowała się w czołówce – głosował na nią co szósty wyborca - a mimo wszystko dostała się do dogrywki, w której pokonała swoją rywalkę.
„Uwielbiam ludzi, którzy myślą o mnie jako o przegrywającej” – powiedziała Lightfoot. „Przez całe życie byłem traktowana jako słabsza. I zawsze udowadniałam, że ludzie się mylą”.
Wygląda na to, że kampania Lightoot poświęca obecnie najwięcej czasu na walkę z doganiającym ja w sondażach Johnsonem. To sprytna kampania, bo obydwoje odwołują się do tych samych wyborców, więc przejęcie części sympatyków radnego powiatu dałoby jej przewagę nad co najmniej jednym z prowadzących w sondażach, a tym samym zapewniło miejsce w dogrywce.
Na forum kandydatów w zeszłym tygodniu Lightfoot skupiła swoje ataki właśnie na Johnsonie, który choć nie prowadził w sondażach jak Garcia i Vallas, to stanowi dla niej poważne zagrożenie.
„Traktuję to jako oznakę desperacji” — powiedział Johnson o atakach burmistrz. Johnsona wsparły Chicago Teachers Union, silny związek nauczycieli chicagowskich, który pomaga mu na wiele sposobów. „Nasz ruch nabiera rozpędu i coraz więcej osób odpowiada na nasze przesłanie” – powiedział radny Cook County.
Lori Lightfoot, pierwsza czarnoskóra kobieta i pierwsza jawnie homoseksualna osoba, która została burmistrzem Chicago, miała dość burzliwą kadencję. Starła się z Chicago Teachers Union i zaangażowała w ostrą wymianę zdań z gubernatorem i członkami rady miejskiej.
W 2021 roku jeden z białych dziennikarzy pozwał Lightfoot po ogłoszeniu, że będzie udzielać wywiadów z okazji półmetka swego urzędowania tylko osobom rasy innej niż biała. Powiedziała wówczas, że próbuje zwrócić uwagę na nierówności w korpusie dziennikarzy akredytowanych w radzie miejskiej, którzy w większości byli białymi mężczyznami.
Niedawno jej kampania spotkała się z zarzutami po tym, jak próbowała zwerbować uczniów szkół publicznych do wolontariatu w jej kampanii w zamian za kredyt szkolny.
W artykule redakcyjnym Chicago Tribune napisano jednak niedawno, że „znacznie lepiej niż większość burmistrzów” poradziła sobie z pandemią w mieście, pochwalono ją również za poprawę kondycji finansowej Chicago. „Lightfoot umieściła kapitał na pierwszym miejscu i w centrum swojego programu”, napisano w artykule redakcyjnym, „i niestrudzenie pracowała nad poprawą perspektyw gospodarczych od dawna upadających dzielnic”.
Wszystko przyćmiewa przestępczość
To właśnie przestępczość w Chicago najbardziej zagraża jej szansom na reelekcję. W skali kraju miasto wykorzystywane jest jako argument w walce przeciw ograniczaniu dostępu do broni, choć urzędnicy miejscy od lat sprzeciwiają się poglądowi, że ostre przepisy niewiele pomagają w powstrzymaniu przestępczości. Mówią, że pomimo lokalnych ograniczeń, broń bez problemu przedostaje przez granice sąsiednich stanów i trafia w ręce młodych ludzi w gangach. Tłumaczenia te nie zmieniają jednak opinii mieszkańców.
„Kiedy płacisz 20,000 dolarów podatku od nieruchomości, a o pierwszej w nocy w twojej okolicy dochodzi do napadu z bronią w ręku, to czujesz, że te 20 tysięcy nie przynosi oczekiwanych efektów” – mówi jeden z mieszkańców z północnej części miasta.
„(Przemoc) przenosi się do zamożniejszych obszarów. Staliśmy się jej celem” – dodaje inny.
Niedawny sondaż wykazał, że 63% mieszkańców Chicago nie czuje się bezpiecznie.
na podst. nbc.com
rj