----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

06 marca 2018

Udostępnij znajomym:

Trudno w to uwierzyć, ale rządzone przez partię komunistyczną Chiny, dotychczasowy ideologiczny wróg państw zachodnich, jest de facto liderem światowej globalizacji. Jeszcze jest dużo za wcześnie, by mówić o przewodzeniu światem, ale jeśli widoczna nacjonalizacja i hermetyzacja społeczeństw zachodu dalej będzie postępować, to przestanie to być wyłącznie hipotezą. Zwłaszcza, że władze w Pekinie nie kryją, iż właśnie taki mają plan.

W czasie gdy prezydent Trump sygnalizuje światu odejście Ameryki od roli globalnego lidera, chiński prezydent Xi Jinping daje znać, że jego kraj gotowy jest przejąć to zadanie. Kontrolowane przez rząd chińskie media od kilku tygodni zwracają uwagę na zmianę polityki swego kraju i stosunek do reszty świata.

Podczas przemówienia na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos, czyli styczniowym zjeździe najbogatszych i najbardziej wpływowych, Jinping stanął w obronie globalnego handlu, podczas gdy administracja Donalda Trumpa po raz kolejny informowała właśnie o planowanym odrzuceniu umów transatlantyckich i rewizji północnoamerykańskich traktatów handlowych.

Nie należy przekreślać zdobyczy globalizacji, a jedynie szukać metod na złagodzenie niektórych jej konsekwencji – mówił na zjeździe Xi i sugerował, że w podejmowaniu decyzji powinny mieć też większy udział wschodzące gospodarki i kraje rozwijające się. Ostrzegał przed wojną handlową, z której nikt nie wyjdzie zwycięsko i wróżył, że obrona interesów handlowych poszczególnych krajów, kosztem innych państw jest niebezpieczna.

Takich słów zebrani w Davos spodziewali się od lidera, gwaranta światowego ładu, a nie od występującego po raz pierwszy chińskiego przywódcy.

Największa, zamknięta gospodarka świata pokazuje, jak globalna ekonomia powinna funkcjonować – pisał w styczniu Forbes, tuż po zakończeniu Światowego Forum Ekonomicznego w Davos w Szwajcarii – W tym czasie Donald Trump i jego hasła stanowią przeciwieństwo chińskiego snu i planów prezydenta Xi Jinpinga.Pierwsze w historii wystąpienie przedstawiciela tego kraju w Davos jest dowodem, iż globalizacja nie umiera, ale regulowana jest teraz przez komunistyczne władze w Pekinie.

Przemówienie w Davos nie było jedynym, podczas którego Xi wyraził pragnienie, by Chiny odgrywały kluczową rolę w kształtowaniu światowego porządku, gdzie relacje pomiędzy poszczególnymi krajami, w tym ekonomiczne, wychodzą poza regionalne granice na płaszczyznę globalną.

W czasie niedawnej konferencji bezpieczeństwa w Pekinie posunął się jeszcze dalej mówiąc, iż Chiny muszą wcielić się w rolę przewodnika w powstawaniu nowego porządku światowego i zastąpić na tym miejscu USA.

„Stany Zjednoczone nie chcą już być gwarantem globalnego bezpieczeństwa i dostarczycielem publicznych dóbr, dążąc do unilateralizmu i realizując narodową politykę zagraniczną” – mówił Jinping na wspomnianej konferencji – „Polaryzacja świata, globalizacja ekonomii, czy demokratyzacja międzynarodowych relacji nie zmienia się. Niezależnie od sytuacji światowej musimy zachować strategiczną gotowość, pewność i wykazać się cierpliwością”.

Gdy zaraz po objęciu urzędu prezydent Trump ogłosił zerwanie negocjacji w sprawie TTIP, czyli Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji pomiędzy USA i Europą, najgłośniejsze westchnienie ulgi słychać było właśnie w Pekinie. Założeniem TTIP było zmuszenie azjatyckich partnerów handlowych Chin do stosowania się do zasad, praw i regulacji obowiązujących w USA i pozostałych państwach zachodnich, a tym samym ograniczenie światowej roli tego państwa. Według wielu ekonomistów było to trudne do zrealizowania marzenie Waszyngtonu, gdyż Chiny są już zbyt wielką potęgą w Azji, by tego typu działania przyniosły skutek, ale zerwanie rozmów w sprawie TTIP dało Chinom szansę na przypomnienie swym partnerom, że stanowią dla nich przyszłość.

„Nie ma żadnych wątpliwości, iż ekonomiczne przywództwo w świecie przesunie się na Wschód” – uważa Jan Dehn z londyńskiej firmy inwestycyjnej Ashmore Group – „Poza tym Chiny nie tylko będą miały decydujący wpływ na globalną ekonomię, ale same staną się ekonomicznym gigantem”.

Dalszy rozwój Chin będzie miał niebagatelny wpływ na przepływ pieniędzy na naszej planecie. Światowe waluty i obligacje zwykle porównuje się do najsilniejszych rynków, a to oznacza większy napływ pieniędzy na rynek chińskich obligacji. Dziś nie jest on wielki, ale wzrost jego znaczenia został przewidziany nie tylko przez władze w Pekinie ale również inwestorów. W ciągu zaledwie dekady może z powodzeniem zagrozić amerykańskiemu dolarowi jako dominującej, globalnej walucie rezerwowej. 5 lat temu nikt w to nie wierzył. Dziś wielu ekonomistów przyznaje, że jest to możliwe.

Czy juan zastąpi dolara?

Próby odpowiedzi na to pytanie podjął się niedawno portal abcrynków, na którym dość szczegółowo zgłębiono ten temat. Gdy w 2016 r. chiński juan został włączony do koszyka walut rezerwowych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, wielu ekonomistów zastanawiało się, czy przewróci to świat finansów do góry nogami. Na odpowiedź jeszcze chwilę poczekamy, ale wiele wskazuje, że Chiny postanowiły wykorzystać daną im szansę.

Dotychczas mieliśmy cztery podstawowe waluty rezerwowe: amerykańskiego dolara, euro, funta szterlinga oraz japońskiego jena. Chiński juan stał się od niedawna piątym, najważniejszym pieniądzem na ziemi. Walutą rezerwową możemy płacić za transakcje międzynarodowe we wszystkich krajach świata. Każdy bank centralny posiada jej zapasy w celu zapewnienia płynności i bezpieczeństwa handlu z zagranicą. Im większe zapotrzebowanie na świecie na taką walutę, tym więcej wydający ją kraj może pożyczać.

Aby dołączyć do tego koszyka trzeba spełniać kilka warunków. Po pierwsze kraj, którego waluta aspiruje do tego wąskiego grona musi być znaczącym eksporterem. Chiny to już od dawna największy na świecie eksporter, znacznie przewyższające pod tym względem drugie na liście Stany Zjednoczone. Chiny plasują się też na drugim miejscu pod względem wielkości gospodarki, ustępując jedynie USA. Ale prognoza Economist Intelligence Unit mówi o tym, że już w 2026 chińska gospodarka będzie największą.

Drugi warunek to rynkowy kurs waluty. Przez wiele lat Chińczycy sztucznie zaniżali wartość juana, co ułatwiało produkcję na miejscu. Kilka lat temu rząd w Pekinie zaczął naprawiać nadszarpniętą reputację i przekonywać Międzynarodowy Fundusz Walutowy, iż ich system finansowy staje się bardziej rynkowy. Zwiększono dopuszczalny limit dziennych wahań kursu i stworzono nowy system płatności dla firm. Nie przekonało to USA, ale wpłynęło na stosunek innych krajów do waluty chińskiej. Nigeryjski bank centralny zadecydował o wymianie 10% rezerw dolarowych na juana. To samo zrobiły Australia, Chile oraz Filipiny. Chiński Bank Ludowy zawarł już kilkadziesiąt umów z kolejnymi krajami, które zdecydowały się używać juana jako waluty rozliczeniowej.

Wraz ze wzrostem znaczenia juana Chińczycy zaczęli skupować złoto. Nie wiadomo dokładnie, ile kraj tego kruszcu posiada, ale od kilku lat kupuje po kilkaset ton kruszcu rocznie i może pod tym względem być na trzecim lub drugim miejscu na świecie. W ten sposób wzmacnia się pozycja chińskiej waluty.

Nie tak szybko

Jako główna waluta rezerwowa dolar jest jednak na razie bezpieczny. Ropa naftowa i inne surowce energetyczne są bowiem rozliczane właśnie w dolarach i tak długo, jak obecne zapotrzebowanie na surowce się nie zmieni, a USA nie utracą kontroli nad rynkiem ropy, juan nie wymieni dolara w międzynarodowych rozliczeniach. Z drugiej strony nigdy nie można być niczego pewnym. W końcu Nigeria jest jednym z głównych eksporterów ropy, drugą gospodarką Afryki i właśnie część swych rezerw zamieniła na juany.

Przywództwo proponowane światu przez Chiny znacznie różni się od realizowanego przez ostatnie kilkadziesiąt lat przez USA. Co ciekawe, zwracają na to uwagę przede wszystkim kraje i organizacje azjatyckie. Po bardzo dobrze przyjętym w Davos wystąpieniu prezydenta Xi, większość ekspertów i ekonomistów właśnie z tego kontynentu wykazało najwięcej wstrzemięźliwości. To oni zwrócili uwagę, iż chodzi raczej o zawirowania w światowej ekonomii w obliczu słabnącego przywództwa Stanów, a niekoniecznie zmianę kierunku. Przypominają też, że ekonomiczna wizja Chin, ich kontrolowana gospodarka, ograniczenia indywidualnych praw i przywilejów mieszkańców, to całkowicie odmienny system od obecnie obowiązującego w wolnych ekonomicznie i demokratycznych krajach.

Phil Levy z Chicago Council on Global Affairs uważa, że w obliczu stopniowego wycofywania się USA z roli światowego lidera ekonomicznego, wiele krajów ubiega się o tę pozycję, choćby Chiny. „Nie znaczy to jednak wcale, że są na to gotowe lub zostaną zaakceptowane przez innych” – dodaje Levy.

Eksperci z Heritage Foundation w Waszyngtonie przyznają, że Xi Jinping przymierza się do roli nowego lidera globalizacji, ale proponuje całkowicie odmienną jej wizję od promowanej dotąd przez USA. Wydaje się, że odchodzenie zachodu od globalnej ekonomii dzieje się niemal na zamówienie Pekinu.

Uważni obserwatorzy tego kraju mówią jednak, że próbuje on grać powyżej swych możliwości, choć czyni wszelkie wysiłki mające na celu zmianę globalnego porządku. Powołano przecież Asian Infrastructure Investment Bank mający rywalizować z Bankiem Światowym. Regionalne Partnerstwo Ekonomiczne miało zniweczyć wysiłki twórców TTIP, które teraz, po zniszczeniu umowy transatlantyckiej przez Donalda Trumpa pozostaje jedną z najpoważniejszych umów handlowych na świecie.

Chiny tez mają problemy. Opóźnienia we wprowadzaniu reform, budzące się potrzeby klasy pracującej, rosnące koszty produkcji, etc. Wciąż imponujący jest tam przyrost krajowy, niska stopa bezrobocia, ale wydaje się, że gospodarka nieco hamuje. Nic nie wskazuje też, by Pekin zgodził się w najbliższej przyszłości na wolność rynkową i obywatelską w zachodnim stylu. Bez tego trudno mówić o przywództwie i pozycji lidera.

Oczywiście pozycja taka, nawet rozważana teoretycznie, nierozerwalnie związana jest z siłą militarną. Chińskie władze wiedzą o tym i w szybkim tempie zbroją się w rejonie morza Południowo-chińskiego. Nie ma wątpliwości, iż jest to wyzwanie dla krajów tamtego rejonu i dominacji USA. W zgodnej opinii ekspertów wojskowych to globalny test dla nowej administracji Stanów Zjednoczonych, która wydaje się nie mieć na razie opracowanej żadnej strategii działania w tamtym rejonie świata. Co nie znaczy, że zamierza biernie przyglądać się rozwojowi wypadków.

Na podst. forbes.com, abcrynków.org, csmonitor.com, theweek, wikipedia,

opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor