Przyszłość prezydenckich dekretów imigracyjnych, na które czeka ponad 4 mln nieudokumentowanych imigrantów pragnąćych uzyskać ochronę przed deportacją, jest niepewna. Sprawa podzieliła ósmiu sędziów Sądu Najwyższego USA, którzy zajęli się apelacją administracji Obamy od decyzji federalnego sądu apelacyjnego blokującej wejście dekretów w życie. Decyzję Sądu Najwyższego poznamy w czerwcu.
Droga do Sądu Najwyższego
W listopadzie 2014 roku prezydent Barack Obama dał nadzieję kilku milionom nieudokumentowanych imigrantów. Ogłaszając dekrety imigracyjne, w wyniku których prawie 5 mln z ponad 11 mln nieudokumentowanych imigrantów mogłoby otrzymać ochronę przed deportacją, przekonywał, że podejmuje decyzję w obliczu braku działań Kongresu. W Kongresie przepadła reforma imigracyjna, bo ustawa przyjęta w czerwcu 2013 roku głosami demokratów w Senacie, nigdy nie trafiła pod głosowanie w Izbie Reprezentantów.
Entuzjazm po ogłoszeniu dekretów imigracyjnych nie trwał długo. Ich legalność zakwestionowało 26 konserwatywnych stanów, które pod wodzą Teksasu w grudniu 2014 roku złożyły pozew w tamtejszym sądzie federalnym.
W pozwie argumentowano, że Obama naruszył zapisy konstytucji, które ograniczają zakres uprawnień prezydenckich. Poza tym wskazywano, że wprowadzenie w życie dekretów i legalizacja pobytu kilku milionów imigrantów będzie wymuszać na stanach znaczne wydatki na edukację czy ochronę zdrowia.
Do Teksasu dołączyły: Alabama, Arizona, Arkansas, Floryda, Georgia, Idaho, Indiana, Kansas, Luizjana, Maine, Michigan, Missisipi, Montana, Nebraska, Nevada, Karolina Północna, Karolina Południowa, Dakota Północna, Dakota Południowa, Ohio, Oklahoma, Tennessee, Utah, Wirginia Zachodnia i Wisconsin.
W lutym 2015 roku rozpatrujący pozew 26 stanów sędzia federalny w Teksasie, Andrew Hanen, uznał, że spełnia on wymogi, by go rozpatrzyć i zablokował wykonanie dekretów do czasu wydania orzeczenia. Następnie federalny sąd apelacyjny w Nowym Orleanie podtrzymał decyzję sądu federalnego niższej instancji. W odpowiedzi na tę decyzję departament sprawiedliwości reprezentujący administrację Obamy odwołał się do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych.
Czy prezydent może odroczyć deportację?
Sąd Najwyższy USA sprawą apelacji administracji Obamy zajął się w poniedziałek. Po śmierci sędziego Antonina Scalii obecnie w składzie tego gremium zasiada czterech konserwatystów sędziów i tyle samo liberałów. Jeśli orzeczenie, które zapadnie, przebiegnie wedle ideologicznego podziału, czyli czterech sędziów przyjmie apelację, a czterech ją odrzuci, wówczas zachowany zostanie werdykt apelacyjnego sądu federalnego o niezgodności z Konstytucją dekretów.
Czterech konserwatywnych sędziów w swoich wystąpieniach dawało do zrozumienia, że są krytyczni wobec rozporządzenia Obamy. Czterech liberalnych sędziów sugerowało, że sprawa w ogóle nie powinna była trafić do sądu.
Prezes Sądu Najwyższego John Roberts i sędzia Samuel Alito skupili się na języku używanym przez administrację Obamy w wytycznych do rozporządzenia.
Zgodnie z zapisem osoby objęte dekretem mogłyby "legalnie pracować w Stanach Zjednoczonych". Sędzia Alito sugerował, że byłoby to sprzeczne z prawem imigracyjnym.
"Jak możliwa jest legalna praca w Stanach Zjednoczonych, bez legalnej obecności w Stanach Zjednoczonych?" - pytał Alito.
Sędzia Roberts dodał: "To znaczy, że te osoby są legalnie, a jednak ich pobyt narusza prawo?".
Prokurator Donald Verrilli, reprezentujący administrację przed sądem powiedział, że plan przypomina inicjatywy poprzednich administracji. "W przeciwnym razie, jeśli nie będą mogli pracować legalnie, nie będą mogli utrzymać siebie i będą zmuszeni do pracy na czarno napędzając szarą strefę gospodarki" - tłumaczył .
„To Kongres tworzy prawo”
Inny argument podnoszony przez Teksas w pozwie, to przekroczenie konstytucyjnych uprawnień przez prezydenta. "Zasadniczo prezydent zajął się tym, co normalnie należy do Kongresu" - stwierdził Paxton. "To Kongres tworzy prawo" - dodał.
Również sędzia Roberts wydawał się zaniepokojony argumentem przekroczenia uprawnień władzy wykonawczej przez Obamę .
"Czy prezydent może odroczyć deportację każdego cudzoziemca nielegalnie przebywającego w Stanach Zjednoczonych ?" - pytał sędzia Roberts prokuratora Verrilliego.
Także sędzia Anthony Kennedy zasugerował, że prezydent wkroczył "na terytorium Kongresu". "To tak, jakby prezydent tworzył prawo, a Kongres je wykonywał" - powiedział. "Po prostu do góry nogami".
Jednym z celów dekretów jest stabilizacja sytuacji związanej z obecnością milionów nieudokumentowanych imigrantów. Dzięki rozporządzeniu prezydenckiemu Obamy ponad 4 mln z nich mogłoby dostać pozwolenie na pracę, rozliczać się z podatków i zasilać fundusz emerytalny Social Security .
Liberałowie w składzie Sądu Najwyższego przychylali się do argumentów administracji. Sędzia Sonia Sotomayor powiedziała, że nie ma wystarczających zasobów, aby deportować wszystkich, czyli 11.3 mln nieudokumentowanych imigrantów.
Sotomayor krytykowała argumenty stanu Teksas dotyczące strat gospodarczych spowodowanych przez działania Obamy, mówiąc, że miliony imigrantów "żyją w cieniu" i będzie miało to wpływ na gospodarkę "czy chcemy tego, czy nie."
Reprezentujący Teksas prokurator generalny Ken Paxton powiedział, że po wejściu dekretów w życie stan musiałby ponieść koszty wydania prawa jazdy dla imigrantów objętych polityką federalną. Na to prokurator Donald Verrilli, reprezentujący administrację Obamy, odpowiedział, że stan może po prostu zmienić swoje prawo i odmówić prawa jazdy imigrantom.
"Od razu pozwalibyście ich do sądu" - stwierdził sędzia Roberts - "Rząd federalny mógłby złożyć pozew kwestionujący nierówne traktowanie przez Teksas imigrantów objętych programem".
Biały Dom wyraził przekonanie, że Sąd Najwyższy przyzna rację administracji, gdyż Obama wydając swe dekrety działał legalnie, w ramach przyznanych mu przez Kongres uprawnień do ustalania priorytetów w polityce imigracyjnej. Decyzja sądu spodziewana jest w czerwcu.
Jeden z dekretów miał wejść w życie już w lutym 2015 r. Chodzi o rozszerzenie wprowadzonego w 2012 roku programu DACA (Deferred Action for Childhood Arrivals) dającego ochronę przed deportacją 270 tysiącom nielegalnych młodych imigrantów, którzy zostali do tego kraju przywiezieni jako dzieci.
Drugi dekret imigracyjny o znacznie większej skali, przyznający ochronę przed deportacją także mieszkającym nielegalnie od lat w USA rodzicom, których dzieci mają amerykańskie obywatelstwo lub zieloną kartę (wprowadzenie tzw. DAPA – Deferred Action for Parental Accountability), miał zacząć obowiązywać od 19 maja 2015. Osoby te otrzymałyby ochronę przed deportacją oraz możliwość uzyskania pozwolenia na pracę na 3 lata, pod warunkiem, że spełnią określone kryteria; jednym z nich jest wymóg przebywania na terenie USA minimum pięć lat.
JT