----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

15 marca 2023

Udostępnij znajomym:

„Będziemy wspierać Ukrainę tak długo, jak będzie trzeba” – to zdanie jak mantrę powtarza prezydent USA Joe Biden i wtórują mu w tym wojskowi i demokratyczni kongresmeni. Warto zaznaczyć, że amerykańskie wsparcie to nie tylko czołgi, systemy rakietowe i pieniądze. To także różnego rodzaju programy wspierania i osiedlania uchodźców. O ile przeciwko temu ostatniemu członkowie partii republikańskiej otwarcie się nie sprzeciwiają, to coraz głośniej słychać głosy krytyczne wobec wsparcia i zaangażowania militarnego. Były prezydent Donald Trump i gubernator Florydy Ron DeSantis to dwaj konserwatyści, którzy najprawdopodobniej zmierzą się w republikańskiej prawyborach przed wyborami prezydenckimi. Obaj wydali w sprawie wsparcia dla Ukrainy dwa odrębne, niezależne oświadczenia. Treść była jednak zbliżona.

Gubernator nie pozostawił złudzeń

Ron DeSantis, w rozmowie z Tuckerem Carlsonem, komentatorem politycznym telewizji Fox, stwierdził, że obrona Ukrainy nie jest "żywotnym" interesem narodowym USA, a prowadzoną tam wojnę nazwał „sporem terytorialnym”, co wywołało oburzenie nawet wśród wielu prominentnych polityków jego własnej partii.

"Wirtualny czek in blanco administracji (Joe) Bidena wystawiony na finansowanie tego konfliktu 'tak długo jak trzeba', bez zdefiniowania celów lub odpowiedzialności, odciąga uwagę od najbardziej palących wyzwań, jakie stoją przed naszym krajem" - uważa DeSantis. Według niego to "pokój powinien być celem USA". Gubernator opowiedział się przeciw wysyłaniu Ukrainie myśliwców F-16 i pocisków dalekiego zasięgu, o które Ukraina prosi. Tak jasna deklaracja republikanina była jego pierwszą opinią dotyczącą polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych po ewentualnej zmianie władzy w Białym Domu.

W podobnym tonie wypowiadał się Donald Trump

Donald Trump w przeszłości wielokrotnie wzywał do podjęcia rozmów pokojowych między Rosją i Ukrainą, ostrzegając, że w przeciwnym razie świat czeka wojna nuklearna. Twierdził też, że on sam mógłby zakończyć tę wojnę w jeden dzień. Na początku roku otwarcie skrytykował przekazywanie czołgów i systemów obrony przeciwlotniczej – głównie przez Stany Zjednoczone. Argumentował to obawą o czynne zaangażowanie się amerykańskiego rządu w konflikt zbrojny.

Wielu republikanów ma odmienne zdanie

O kwestii zaangażowania się Stanów Zjednoczonych w wojnie na Ukrainie debatował na Uniwersytecie Teksańskim w Austin Mike Pence – wiceprezydent w administracji Trumpa. Przyznał, że Stany Zjednoczone powinny zwiększyć wsparcie dla Ukrainy.

"Jeśli poddamy się nawoływaniom tych wszystkich w naszym kraju, którzy argumentują, że Ameryka nie jest zainteresowana sprawą wolności, to jak historia uczy, wkrótce możemy narazić naszych własnych obywateli na konieczność bronienia naszej wolności i wolności narodów w naszym sojuszu. Chociaż niektórzy w mojej partii przyjęli nieco inny pogląd, pozwólcie, że wyjaśnię: w kierownictwie partii republikańskiej nie może być miejsca dla apologetów Putina. Może być tylko miejsce dla orędowników wolności” – zapowiedział były wiceprezydent. Pence jest również wymieniany jako jeden z możliwych kandydatów partii republikańskiej w 2024 roku.

Słowa DeSantisa skrytykował między innymi republikański senator Marco Rubio z Florydy, który własnemu gubernatorowi odpowiedział, iż nie byłaby sporem terytorialnym sytuacja, w której „Stany Zjednoczone zadecydowały o najechaniu Kanady lub przejęciu Bahamów”.  

„Tylko dlatego, że ktoś coś uważa za swoje, nie oznacza to jeszcze, że to do niego należy” – powiedział Rubio w wywiadzie. „Więc tak naprawdę bardziej chodzi o chęć dominacji nad sąsiadem, uczynienie go częścią własnej strefy wpływów, a nie tyle o ziemię”.

Po komentarzu DeSantisa wypowiedział się na Twitterze republikański senator Lindsey Graham z Płd. Karoliny, który od początku konfliktu był wielkim zwolennikiem pomocy Ukrainie.

„Jeśli Putin przegra na Ukrainie, świat zresetuje się we właściwy sposób” – napisał Graham. „Jeśli wygra na Ukrainie, a Zachód skapituluje, tak jak w przeszłości, nadejdzie więcej konfliktów”.

Po tym, jak administracja Bidena wykluczyła w zeszłym miesiącu wysłanie myśliwców F-16 na Ukrainę, Graham nazwał tę decyzję „niezwykle rozczarowującą”.

„Jeśli chodzi o Putina, albo płacisz teraz, albo później” – powiedział we wtorek Graham. „Jeśli nie rozumiesz, że sukces Putina to zachęta dla Chin do agresji na Tajwan, to poważnie pomyliłeś się w odniesieniu do jednego z najbardziej oczywistych powiązań na świecie”.

Nikki Haley, była gubernator Płd. Karoliny i kandydat w wyborach 2024 r. również dorzuciła swoją opinię na ten temat mówiąc, że DeSantis kopiuje Trumpa.

„Prezydent Trump ma rację mówiąc, że gubernator DeSantis go naśladuje – w odniesieniu do stylu, w sprawie reformy świadczeń, a teraz w kwestii Ukrainy” – napisał Haley w oświadczeniu. „Mam inny styl niż prezydent Trump i chociaż zgadzam się z nim w większości spraw, to nie w tej sprawie (Ukrainy)”.

W odpowiedzi dla Fox News, Haley napisała jednoznacznie „tak”, gdy zapytano ją, czy obrona Ukrainy leży w żywotnym interesie Ameryki.

Liczba polityków konserwatywnych odcinających się od wypowiedzi gubernatora Florydy na temat Ukrainy i toczącego się tam „sporu terytorialnego” jest znacznie dłuższa: sen. John Cornyn z Teksasu był „zaniepokojony” komentarzem DeSantisa, sen. Roger Wicker z Mississippi odrzucił jego opinię mówiąc „całkowicie nie zgadzam się z jego komentarzami”, sen. Thom Tillis z Płn. Karoliny również je odrzucił i zdecydowanie poparł pomoc USA dla Ukrainy.

Dotychczasowa pomoc będzie przedmiotem kampanii

Można już z całą pewnością stwierdzić, że zaangażowanie się Stanów Zjednoczonych w konflikt będzie jednym z głównych tematów rozmów w trakcie zbliżającej się kampanii wyborczej. Temat jest ważny, bo skala pomocy rzeczywiście robi wrażenie. Od lutego 2022 roku USA przekazały Ukrainie pomoc wojskową wartą 27,2 mld dolarów – to w ramach oficjalnych pakietów pomocy. Obejmuje ona transfer broni (zarówno amerykańskiej, jak i zakupionej od sojuszników), szkolenie ukraińskiego personelu wojskowego oraz wymianę informacji wywiadowczych. Od 24 lutego Stany Zjednoczone przeszkoliły ponad 3 tysiące ukraińskich żołnierzy.

fk/rj

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor