Pierwszą rzeczą, jaką zrobił Jack McCullough po wyjściu z więzienia, było kupienie pizzy. Przez prawie pięć lat marzył o tym w celi więzienia o zaostrzonym rygorze w Pontiac, gdzie odsiadywał dożywocie za morderstwo 7-letniej Marii Ridulph z Sycamore w 1957 roku, którego – jak podkreślał – nigdy nie popełnił.
"Nie mogłem uwierzyć, że coś takiego powiedział, że dzieje się to naprawdę" – powiedział McCullough opisując swoją reakcję po tym, jak usłyszał od sędziego, że po prawie pięciu latach jest wolnym człowiekiem.
"Wiedziałem, że jestem niewinny. Wiedziałem, że muszę udowodnić, że jestem niewinny i mam zamiar to uczynić, znaleźć dowód w taki czy inny sposób. Nie miałem sprawiedliwego procesu. Nigdy w życiu nie widziałem tak wielu ludzi kłamiących pod przysięgą" – stwierdził w pierwszym wywiadzie udzielonym telewizji ABC News.
76-letni obecnie Jack McCullough został uznany winnym w 2012 roku, gdy wznowiono sprawę o zabójstwo 7-letniej Marii Ridulph z miejscowości Sycamore. Sędzia powiatu DeKalb 15 kwietnia unieważnił wyrok skazujący mężczyznę na dożywocie.
Policja w Illinois zaczęła na nowo badać tę sprawę w 2008 roku, gdy przyrodnia siostra Jacka McCullough poinformowała, że jej matka na łożu śmierci wyznała, iż to on zabił dziewczynkę. Emerytowany policjant, który dorabiał jako strażnik, został aresztowany w 29 lipca 2011 roku w Seattle.
Jack McCullough mieszkał w Sycamore do 18 roku życia. Jego rodzina była sąsiadami Ridulph. Potem zaciągnął się do wojska, służył m.in. w Wietnamie. Po powrocie osiedlił się w stanie Waszyngton.
McCullough od początku utrzymywał, że jest niewinny. Twierdził, że prokuratura nie przyjęła jego alibi, a sąd nie dopuścił do materiału dowodowego dokumentów, które miały świadczyć o jego niewinności. Sąd apelacyjny również nie przychylił się do wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy.
Nazywał się Johnny
3 grudnia 1957 roku 7-letnia Maria Ridulph i jej o rok starsza koleżanka Kathy Sigman wracały około godz. 4.15 po popołudniu ze szkoły. Kilka bloków od domu Marii dziewczynki zaczepił nieznajomy mężczyzna. Ponieważ trochę się przestraszyły postanowiły wejść do restauracji. Kiedy wyszły mężczyzny już nie było, ale na chodniku zobaczyły rozrzucone zdjęcia nagich kobiet.
Po 5.00 po południu Kathy wróciła do domu, podobnie jak Maria, która po rodzinnym obiedzie wybłagała rodziców, by zezwolili jej na wyjście z powrotem na zewnątrz, aby cieszyć się pierwszymi opadami śniegu w tym sezonie.
Podekscytowana zadzwoniła do Kathy, by jej przekazać tę wiadomość. Dziewczynki biegały przy ulicy, kiedy podszedł do nich przystojny młody człowiek. Miał blond włosy zaczesane gładko do tyłu. Kathy zapamiętała jego pociągłą twarz, duże zęby i wysoki ton głosu. Nigdy nie widziała go wcześniej.
"Dobrze się bawicie?" – zapytał. Przedstawił się jako "Johnny". Powiedział, że ma 24 lata i nie był żonaty. Zapytał, czy nie chcą, aby "powoził ich na barana". Dziewczynki zaufały mężczyźnie. Marii bardzo podobała się zabawa. W pewnym momencie poleciała do domu, by przynieść lalkę.
Kiedy Kathy czekała na nią "Johnny", mówiąc jej że jest śliczna, zaproponował wycieczkę samochodem albo autobusem. Dziewczynka odmówiła. Maria wróciła z domu z lalką, a przemarznięta Kathy poprosiła, by poszły do jej domu po rękawiczki, ale ta odmówiła. Nikt nie spodziewał się, że po raz ostatni widziała Marię. Kiedy Kathy wróciła z domu, siedmiolatki i "Johnny'ego" już nie było.
"Pamiętaj twarz, Kathy"- mówiła matka dziewczynki – "Trzeba pamiętać tę twarz, ponieważ jesteś jedyną osobą, która może go złapać. Jesteś jedyną osobą, która wie, jak on wygląda".
Ciało 7-letniej Marii Ridulph znaleziono 26 kwietnia 1958 roku na farmie niedaleko drogi nr 20 przy Woodbine, około 120 mil od jej domu. Pod drzewem wypatrzono ludzkie kości.
"Niewiele z niej zostało" – mówił wówczas James Furlong, 28-letni koroner powiatu Jo Daviess. Na miejscu znalezienia zwłok nie zrobiono zdjęcia, by wstrząsający obraz nie znalazł się na pierwszych stronach gazet. Ani autopsja ani śledztwo nie ustaliło przyczyny śmierci .
Sprawa porwania 7-letniej Marii Ridulph wykraczała swoim zasięgiem daleko poza 7-tysięczne Sycamore. W 1957 roku było to duże wydarzenie. Nie tylko wiedział o niej dyrektor ówczesny dyrektor FBI J. Edgar Hoover, ale także prezydent Dwight D. Eisenhower. Przez lata policja i służby federalne nie mogły znaleźć śladu sprawcy.
Znaczna część fizycznych dowodów w tej sprawie została utracona lub zniszczona na przestrzeni lat, w tym lalka Marii, którą znaleziono kilka dni po porwaniu siedmiolatki.
Po 36 latach wyznania matki obciążyły syna
Sprawa porwania Marii powróciła ponownie po 36 latach, gdy umierająca matka wskazała na swojego syna jako zabójcę. Jej słowa – jak wspominały dwie córki – były nieco tajemnicze i trudno było o wyjaśnienie. Jedna z sióstr, Janet Tessier, zawiadomiła stanową policję. Jej przyrodni brat, Jack McCullough, został aresztowany 29 lipca 2011 roku w Seattle.
Mężczyzna znalazł się wśród podejrzanych w sprawie zaginięcia i śmierci siedmiolatki już w początkowym etapie śledztwa. W 1958 roku przeszedł on badanie wariografem i FBI odstąpiła od dalszego postępowania w jego sprawie.
Podczas wstępnego przesłuchania w 2011 roku McCullough mówił spokojnie i współpracował ze śledczymi, ale kiedy zaczęli zadawać mu pytania o morderstwo Marii Ridulph i gdzie był tej nocy, podawał wymijające odpowiedzi i był agresywny – wspominają prowadzący śledztwo. Twierdził, że w dniu 3 grudnia 1957 roku był w Rockford, ale policja miała zeznania świadków, którzy podobnie jak jego umierająca matka, twierdzili, że był widziany w Sycamore.
Ciało Ridulph zostało wkrótce ekshumowane i po raz pierwszy ustalono prawdopodobną przyczynę śmierci. Maria została zasztyletowana. Zadano jej co najmniej trzy ciosy w szyję długim, ostrym nożem.
Kathy rozpoznała „Johnny’ego”
Wiadomość o aresztowaniu w sprawie nierozwiązanego od 54 lat morderstwa znowu obiegła cały kraj. Prowadzący ją prokurator, Clay Campbell, znalazł się pod presją i mimo braku jakichkolwiek fizycznych dowodów łączących McCullougha z tym przestępstwem, oskarżył go o porwanie i morderstwo 7-letniej Marii Ridulph w 1957 roku.
Podczas procesu, który rozpoczął się we wrześniu 2012 roku, prokuratura twierdziła, że 7-letnia Maria podobała się McCulloughowi i postanowił ją porwać, lecz skończyło się to morderstwem. Choć prokuratura podejrzewała, że McCullough molestował Marię, nie była w stanie tego udowodnić w sądzie.
Głównym świadkiem oskarżenia była oczywiście Kathy Sigman (Chapman), która zidentyfikowała McCullougha jako "Johnny'ego", człowieka, który podszedł do niej i Marii 50 lat wcześniej. Przyjaciel dziewczynek z dzieciństwa zeznał, że "Johnny" także jemu oferował "przejażdżkę na barana" i zidentyfikował McCullougha.
Trzech więźniów, którzy przebywali z oskarżonym w celi zeznało, że mówił o zabiciu Marii. Jednak ich historie były niespójne i nie pasowały do dowodów wskazujących na to, że Maria została pchnięta nożem. Jeden więzień stwierdził, że McCullough powiedział mu, że udusił Marię drutem, a drugi że ją przypadkowo udusił, kiedy zatkał jej usta, by nie krzyczała.
Obrona argumentowała, że prokuratorzy i policja naciskani byli przez rodziny Ridulph i Tessier (tak nazywała się matka McCullougha), aby rozwiązać sprawę, choć nie było żadnych fizycznych dowodów czy motywu. McCullough nie zeznawał w swojej obronie, by uniknąć ewentualnego przesłuchania o zdarzeniu z 1982 z udziałem nieletniej.
14 września 2012 roku Jack McCullough został skazany za porwanie i zabójstwo 7-letniej Marii Ridulph i otrzymał wyrok dożywocia z możliwością warunkowego zwolnienia po 20 latach. Miał wtedy 73 lata.
McCullough dzwonił do matki z Rockford
Sprawą ponownie zainteresował się prokurator stanowy w powiecie DeKalb Richard Schmack. Unał, że mężczyznę skazano na podstawie fałszywych zeznań oraz nie wzięto pod uwagę dokumentów mogących świadczyć o jego niewinności. Schmack tym samym winą za błędy w akcie oskarżenia obarczył swego poprzednika, prokuratora Claya Campbella.
Prokurator przedstawił sądowi dowody potwierdzające zeznania Jacka McCullougha, z których wynikało, że w dniu porwania Marii był w Rockford. Odnalazł rejestr firmy telekomunikacyjnej potwierdzający połączenie telefonicznej, które mężczyzna w dniu zaginięcia siedmiolatki wykonał do matki.
Sędzia powiatu DeKalb unieważnił wyrok skazujący mężczyznę na dożywocie i zarządził nowy proces McCullougha, który wyszedł na wolność 15 kwietnia.
Kto zabił siedmiolatkę z Sycamore w 1957 roku?
Jej rodzina jest nadal przekonana, że zrobił to Jack McCullough. Chcą oddać sprawę do specjalnego prokuratora. Rodzina Marii jest rozczarowana decyzją sędziego, który zwolnił byłego sąsiada.
"To nie ja. Bardzo mi przykro. Wiem, że chcą zamknięcia tej sprawy. Ale to byłem ja" - powiedział McCullough w wywiadzie udzielonym telewizji ABC7.
Wspominał, że w zakładzie karnym jako skazany za zabójstwo dziecka był traktowany w okrutny sposób przez współwięźniów. Po licznych groźbach i ataku, który skończył się dla niego obrażeniami oka, w końcu umieszczono go w osobnej celi i objęto ochroną.
Ale doświadczenie było nie tylko traumatyczne dla niego, ale jego rodziny, zwłaszcza żony.
"Nie tylko mnie ukarali - ukarali całą moją rodzinę" -powiedział - "Chcę, by stan został pociągnięty do odpowiedzialności". Czy te słowa zapowiadają pozew przeciwko Illinois? Prawnik McCullougha powiedział, że jest jeszcze za wcześnie, by o tym mówić.
(CNN: Taken. The Coldest Case Ever Solved/ Chicago Tribune/ABC7 )
JT