----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

12 lipca 2016

Udostępnij znajomym:

Samochód Richarda Maslowskiego został skradziony 22 marca z jego miejsca parkingowego w Chicago. Mężczyzna z niecierpliwością oczekiwał na informacje w sprawie swojej Hondy Del Sol. Policja milczała. Pojawiły się jednak mandaty za parkowanie.

Richard Masłowski był wyjątkowo zdziwiony, kiedy otrzymał wezwanie do zapłacenia pięciu mandatów wystawionych za parkowanie w niedozwolonym miejscu. W końcu jego samochód był w dalszym ciągu zgłoszony jako skradziony. Taka informacja została mu przekazana, kiedy zadzwonił na policję, aby dowiedzieć się, czy odnaleźli jego auto.

"Oni nie sprawdzają tablic rejestracyjnych, więc otrzymywałem mandaty za parkowanie, chociaż mój samochód był skradziony" - opowiada Masłowski w rozmowie z dziennikarzem telewizji NBC5, która przedstawiła sprawę.

Na każdym z wystawionych mandatów widniał ten same adres z północnego-zachodu Chicago. Zostały także dołączone zdjęcia samochodu. "Wyglądało na to, że jest w takim samym stanie, w jakim znajdował się, kiedy ostatni raz widziałem go na moim miejscu parkingowym" - powiedział właściciel skradzionej Hondy Del Sol.

Córka Richarda Maslowskiego, Kristin Stockwell, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Pojechała pod adres, który znajdował się na wystawionych mandatach za parkowanie, ale auta tam nie znalazła.

Kobieta udała się więc na posterunek policji w 14. dystrykcie, by wyjaśnić sprawę, a przede wszystkim otrzymać odpowiedź na pytanie, dlaczego policja nie jest w stanie odnaleźć auta skoro pracownicy miejscy wystawiający mandaty wiedzą, gdzie jest parkowany.

"Nie możemy pani pomóc, bo nie wiemy, jak działa ich system" - usłyszała od policji. "To niedorzeczne" - skomentowała.

Departament policji nie odpowiedział dziennikarzom, którzy zwrócili się z prośbą o komentarz. Także rzecznik miejskiego urzędu skarbowego nie udzielił odpowiedzi na pytanie: „dlaczego przenośne komputery używane przez pracowników kontrolujących miejsca parkingowe nie zawierają informacji dotyczących skradzionych pojazdów?”.

Córka właściciela skradzionego pojazdu nie mogła zrozumieć też tego, że pracownik miejski nie mógł wskazać policji miejsca, w którym znajdowało się auto, jeżeli znalazł je pięć razy, bo tyle wystawił mandatów. "Powiedzieli, że nie mogą zrobić tego" - powiedziała.

Samochód Maslowskiego jest poszukiwany od ponad dwóch miesięcy. Mężczyzna pozbawiony transportu nie ukrywa swojej złości na urzędników miejskich i system, który doprowadza do absurdalnej sytuacji.

JT

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor