Kwestia imigracji była kluczowym elementem kampanii wyborczej Donalda Trumpa w 2024 roku. Choć w jej trakcie wielokrotnie zapowiadał masowe deportacje, to dopiero teraz pojawiają się pierwsze konkretne plany na temat tego, jak taki program deportacyjny mógłby zostać zrealizowany. Priorytetem numer jeden dla nowej administracji ma być przywrócenie restrykcyjnej polityki granicznej z czasów jego poprzedniej prezydentury oraz odwrócenie działań podjętych przez prezydenta Joe Bidena - poinformował starszy doradca Trumpa, Jason Miller.
Ciche przygotowania do nagłej zmiany kursu
Według informacji pochodzących ze źródeł zaznajomionych z tą kwestią, sojusznicy Trumpa oraz niektóre podmioty z sektora prywatnego dyskretnie przygotowują się do zatrzymywania i deportowania imigrantów przebywających nielegalnie w Stanach Zjednoczonych na dużą skalę. Teraz, gdy Trump został prezydentem-elektem, te przygotowania mają nabrać jeszcze większego tempa.
"Dreamers" znów zagrożeni deportacją?
Wstępne plany koncentrują się na usuwaniu nielegalnych imigrantów, którzy popełnili przestępstwa - poinformowało jedno ze źródeł zaznajomionych z tymi planami. Kluczową kwestią do rozstrzygnięcia jest to, jak postąpić z imigrantami, którzy przybyli do USA jako dzieci, powszechnie zwanymi "Dreamers". Podjęcie kroków przeciwko tej grupie byłoby odejściem od historycznego, dwupartyjnego poparcia, jakim cieszyła się ona w przeszłości.
Część "Dreamers" jest tymczasowo chroniona przez program DACA wprowadzony za prezydentury Obamy, który pozwala im legalnie mieszkać i pracować w USA. Jednak los tej grupy jest niepewny w obliczu zapowiedzi Trumpa. Według źródeł, Tom Homan, który wcześniej pełnił funkcję pełniącego obowiązki dyrektora Imigracyjnej i Celnej Służby Wykonawczej (ICE), mógłby objąć jedno z kluczowych stanowisk ds. imigracji w nowej administracji.
„To nie będzie... masowe czyszczenie całych dzielnic. To nie będzie budowa obozów koncentracyjnych. Czytałem o tym. To śmieszne” – powiedział Homan w wywiadzie dla CBS News wyemitowanym w zeszłym miesiącu. „Będą to aresztowania ukierunkowane. Będziemy wiedzieć, kogo aresztujemy, gdzie najprawdopodobniej ich znajdziemy, na podstawie licznych procesów śledczych”.
Logistyczne wyzwania masowych deportacji
Nawet jeszcze przed wtorkowym zwycięstwem Trumpa, niektóre podmioty z sektora prywatnego, które pomagają w zapewnieniu przestrzeni detencyjnej, prowadziły rozmowy na temat potencjalnej drugiej kadencji Trumpa i oczekują, że te przygotowania przyspieszą. Kluczowym elementem jakiegokolwiek planu deportacji imigrantów jest zapewnienie wystarczającej liczby miejsc w aresztach imigracyjnych, z czym borykały się już administracje demokratyczne i republikańskie ze względu na ograniczone zasoby.
Rząd federalny zawiera umowy z sektorem prywatnym w celu budowy, obsługi i zarządzania obiektami tego typu, a także współpracuje z więzieniami powiatowymi. Były p.o. dyrektora ICE, John Sandweg, stwierdził, że "istnieje niewielka liczba miejsc, które są federalnymi obiektami. Reszta to obiekty prywatnych firm i więzienia powiatowe. ICE też to robi, ale w dużej mierze osoby obsługujące ośrodki zatrzymań to podwykonawcy”.
Wysoki koszt
Problemem może okazać się znalezienie odpowiedniego finansowania na realizację tych planów. Według danych ICE z 2016 r., średni koszt zatrzymania, detencji, czynności administracyjnych i deportacji jednego nielegalnego imigranta wynosił 10 900 dolarów. Koszt transportu deportowanej osoby do kraju pochodzenia to średnio 1 978 dolarów. Od tego czasu koszty tylko wzrosły, co może stanowić poważną przeszkodę.
Niepewność i obawy w DHS
W Department of Homeland Security (Departamencie Bezpieczeństwa Wewnętrznego), który odpowiada za egzekwowanie przepisów imigracyjnych, urzędnicy przygotowują się na zasadniczą zmianę polityki imigracyjnej w ramach nadchodzącej administracji Trumpa. Wśród nich panują "mieszane nastroje" - jak określił to jeden z urzędników resortu.
Kluczową kwestią, nad którą zastanawiają się teraz pracownicy Departamentu, jest to, co stanie się z przepisami imigracyjnymi wprowadzonymi przez administrację Bidena, które pozwalały niektórym grupom narodowościowym tymczasowo pracować i mieszkać w USA. "Wśród polityków panuje poczucie szoku" - powiedział inny urzędnik resortu, obawiając się nagłych i radykalnych zmian.
Dla niektórych w DHS jest to dobra wiadomość. Przez ostatnie trzy lata administracja Bidena zmagała się z wieloma kryzysami granicznymi, co spotkało się z ostrą krytyką wewnętrzną i zewnętrzną wśród republikanów i demokratów.
Choć urzędnicy administracji Bidena ostatecznie zajęli znacznie bardziej rygorystyczne stanowisko w sprawie granicy amerykańsko-meksykańskiej, co doprowadziło do drastycznego spadku liczby przekraczających granicę migrantów w ostatnich miesiącach, to część agencji ds. egzekwowania prawa imigracyjnego wita potencjalne zmiany z optymizmem i nadzieją.
na podst. cnn.com
rj