Chicago nie dołączy do miast, w których papierosy można kupować dopiero po ukończeniu 21 lat. Radni z Komisji Finansowej Miasta nawet nie głosowali nad propozycją burmistrza Rahma Emanuela. Nie zajęli się także proponowaną przez niego podwyżką podatku od sprzedaży wyrobów tytoniowych, która miała przynieść $6 mln na programy szkolne.
Zdaniem burmistrza Rahma Emanuela podniesienie limitu wieku pozwalającego na zakup papierosów z 18 do 21 lat uchroniłoby wielu młodych ludzi przed nałogiem palenia. Powołuje się on na badania, z których wynika, że do uzależnienia się od nikotyny dochodzi przeważnie przed 21 rokiem życia.
"Dlaczego 21? Dlaczego nie 25? " – pytał radny z Nick Sposato z 38. dzielnicy. "Skoro osiemnastolatkowie mogą zawierać związki małżeńskie i zaciągać się do wojska, to dlaczego kwestionować ten wiek jako uprawniający do palenia? – dodawał.
"Jeżeli wprowadzimy im zakaz, to palenie będzie dla nastolatków jeszcze bardziej atrakcyjne" – mówiła z kolei radna z 5. dzielnicy, Leslie Hairston. Inni członkowie Komisji Finansowej Rady Miasta zgodzili się także z jej innym argumentem, że po podniesieniu wieku uprawniającego do palenia papierosów z 18 do 21 roku życia młodzi ludzie zaczną szukać papierosów z "nielegalnego" obrotu i wcale to nie przełoży się na zmniejszenie liczby palaczy.
Radni stwierdzili także, że kolejna podwyżka podatku od sprzedaży wyrobów tytoniowych przyczyniłaby się do dalszej ekspansji „czarnego rynku sprzedaży papierosów”, z którego czerpią zyski kryminaliści w dzielnicach dotkniętych przemocą z bronią w rękach. Inny argument – to straty biznesu, szczególnie małych sklepów w obrębie granic miasta.
Po podliczeniu podatku od sprzedaży papierosów – federalnego, stanowego i lokalnego – wynosi on w Chicago już $7.17 od paczki papierosów i jest najwyższy w całym kraju.
Mieszkańcy Chicago już teraz po zakupy tańszych papierosów udają się do innych miast, a nawet sąsiednich stanów i tam zostawiają swoje pieniądze. "Czy chcemy być takim miastem, które pozbywa się mieszkańców?" – pytała radna Leslie Hairston.
Komisję Finansową Rady Miasta nie przekonał nawet cel wytyczony przez burmistrza. Nowy podatek od sprzedaży wyrobów tytoniowych miał przynieść $6 mln na programy orientacyjne absolwentów szkół podstawowych rozpoczynających naukę w liceach CPS.
Rahm Emanuel zaproponował nałożenie podatku w wysokości 15 centów od sprzedaży jednej cygaretki (little cigar). Jak oceniono, cena paczki z 20 sztukami, np. marki Swisher Sweets, wzrosłaby z $5.79 do $8.79. Natomiast stawka podatku nakładana przy sprzedaży dużych cygar wynosiłaby 90 centów.
Burmistrz chciał podnieść także podatek od sprzedaży tabaki (smokeless tobacco). Cena opakowania o pojemności 1.2 uncji wzrosłaby z $4.19 do $6.35. Podatek od 1 uncji tytoniu sprzedawanego luzem wynosiłby $6.60, co podniosłoby cenę "małej sakiewki" z $7.25 do $11.54. Propozycje przepadły i nie trafią pod głosowanie wszystkich radnych.
Rahm Emanuel od rozpoczęcia rządów systematycznie podnosi stawki podatku od sprzedaży papierosów i wyrobów tytoniowych, tłumacząc takie działanie przede wszystkim kampanią, która ma na celu zniechęcenie młodych ludzi po sięgnięcie po papierosa.
W 2014 roku wprowadził 50-centowy podatek od paczki papierosów. Z kolei w budżecie na 2016 rok znalazł się podatek od sprzedaży elektronicznych papierosów (e-cigarette), który wynosi $1.25 od jednego e-papierosa oraz 25 centów od jednego mililitra nikotynowego płynu. Radni zgodzili się na te podwyżki, ale teraz zablokowali kolejną.
JT