Przemoc z bronią palną w Chicago znowu stała się tematem, który komentowany był także poza granicami kraju. Świat obiegła informacja o zastrzeleniu na południu naszego miasta kuzynki gwiazdy NBA, Dwyane'a Wade'a. Do tragedii odniósł się także Donald Trump. Republikański kandydat na prezydenta jest jednak krytykowany za upolitycznianie tragedii.
"Panie Trump, proszę niech pan przyjedzie do Chicago" - taką odezwę wystosowała ostatnio do republikańskiego kandydata na prezydenta publicystka dziennika "Chicago Sun-Times" Lynnne Sweet.
"'Niech pan przyjedzie i powie nam, jak pan ma zamiar rozwiązać problemy przestępczości w Chicago" - napisała Sweet.
Przypomniała, że Trump o przemocy z bronią palną w naszym mieście mówił dużo jeszcze przed strzelaniną na południu, w której w ubiegły piątek zginęła Nykea Aldridge, kuzynka nowej gwiazdy Chicago Bulls, Dwyane'a Wade'a.
Kiedy padły strzały 32-letnia matka z czterotygodniowym dzieckiem w wózku wracała ze szkoły Dulles School of Excellence przy 6300 South Calumet na południu Chicago, do której poszła, by zarejestrować swoje starsze dzieci.
Kule trafiły ją w głowę i rękę. Dziecku nic się nie stało. Dzień później policja aresztowała braci - Derrena i Darwina Sorrells, którzy zostali już oskarżeni o morderstwo pierwszego stopnia matki czworga dzieci. Ich celem był mężczyzna, który znajdował się w pobliżu kobiety.
Sędzia powiatu Cook, Adam Bourgeois Jr., nie zgodził się na kaucję dla braci Sorrells. Stwierdził, że są zbyt niebezpieczni dla społeczeństwa.
22- letni Derren Sorrells jest członkiem gangu. Nie tylko przebywał na zwolnieniu warunkowym, ale był także objęty elektronicznym monitoringiem. Jego 26-letni brat, Darwin Sorrell, również przebywał na zwolnieniu warunkowym. W styczniu 2013 roku został skazany na 6 lat pozbawienia wolności.
Donald Trump na wiadomość o strzelaninie, w której zginęła kuzynka gwiazdy NBA, najpierw zareagował na Twitterze: "Kuzynka Dwyane'a Wade'a została zastrzelona, kiedy szła z dzieckiem w Chicago. To jest to, o czym mówię. Afroamerykanie głosujcie na Trumpa!".
I chociaż w drugim wpisie na Twitterze przekazał kondolencje dla rodziny Wade'a, ten pierwszy stał się celem krytyki. Polityczni przeciwnicy, i nie tylko, zarzucili Donaldowi Trumpowi wykorzystywanie tragedii z Chicago do zbijania politycznego kapitału.
Trump, który od kilku tygodni intensywnie walczy o czarnoskóry elektorat, podkreśla na swoich wiecach, że jako prezydent będzie w stanie rozwiązać problem przemocy i nierówności społecznych, który dotyka Afroamerykanów nie tylko w Chicago.
"Przez nieudolną politykę demokratów, politykę Hillary Clinton, stworzyliśmy wysoką przestępczość i ubóstwo" - mówił Trump ostatnio na wiecu w Des Moines w Iowa.
"W wielu społecznościach pod kontrolą demokratów mamy złe szkoły, nie ma pracy, mamy wysoki poziom przestępczości, brakuje nadziei. Tym, co cierpią mówię: głosujcie na Donalda Trumpa. Ja to naprawię. Co macie do stracenia? " - dodawał.
Publicystka dziennika "Chicago Sun-Times" Lynnne Sweet zaprasza więc Donalda Trumpa na południe Chicago, na spotkanie z mieszkańcami dzielnic dotkniętych przemocą, rodzinami ofiar, działaczami społecznymi i policją.
"Jest tak wiele do omówienia. Jeden z tematów dotyczy tego, jak zapobiegać, by broń nie dostawała się w ręce członków gangu, recydywistów, takich jak dwóch braci oskarżonych o zabójstwo w Aldridge" - stwierdza Sweet.
Chicago ma bardzo restrykcyjne prawo regulujące dostęp do broni w porównaniu do miast w innych stanach. Do naszego miasta trafia broń zakupiona na przykład w Indianie, która nie ma takich restrykcji.
Gospodarz programu "State of the Union" w telewizji CNN, Jake Tapper, poruszył ten temat w rozmowie z gubernatorem Indiany Mike'em Pence.
"W stanie Indiana większość Amerykanów wie, że broń w rękach praworządnych obywateli sprawia, że nasze społeczeństwo jest bardziej bezpieczne" - odpowiedział Pence.
"Ale ta broń trafia poza granice stanu" - stwierdzał Tapper.
"Wiem, że prezydent chce całą winę (za przemoc) zrzucić na drugą poprawkę do konstytucji" - przekonywał Pence.
Komendant chicagowskiej policji Eddie Johnson podkreśla, że śmierć kuzynki Dwayne'a Wade'a to kolejna tragedia, której udałoby się uniknąć, gdyby prawo dotyczące nielegalnego dostępu do broni było bardziej restrykcyjne.
"Kiedy to się skończy? Jak często będę musiał przemawiać z tego podium wzywając ustawodawców do wprowadzenia jakiejś rezolucji?" - apelował, wyraźnie oburzony -"Muszę wam powiedzieć, że mam już szczerze dość informowania w każdy weekend o morderstwach, do których dochodzi na naszych ulicach".
W Chicago już w tym roku odnotowano więcej morderstw niż łącznie w Nowym Jorku i Los Angeles, chociaż miasta te mają większą ilość mieszkańców, a sierpień był najbardziej krwawym miesiącem od października 1996 roku.
Od początku roku zamordowanych zostało 486 osób, ponad 2,800 zostało poszkodowanych w strzelaninach.
W porównaniu do sierpnia ubiegłego roku liczba strzelanin wzrosła o ponad 35 procent, a ich ofiar o 28 procent.
W całym 2015 roku zginęło 491 osób i 2,988 zostało rannych - według danych zebranych przez dziennik „Chicago Tribune”.
Przemoc związana z użyciem broni koncentruje się na południowej i zachodniej stronie miasta, gdzie na przestrzeni ostatnich lat znacząco spadła ilość mieszkańców na rzecz innych rejonów aglomeracji.
JT