Nie ma nic bardziej przerażającego dla zarządu szkoły, niż skandal na Halloweenowej imprezie, podczas której jeden lub kilku uczniów pojawi się w przebraniu urażającym czyjeś uczucia. Dlatego kilka uczelni wyższych zorganizowało serię spotkań dla studentów, podczas których dowiadują się oni, co jest w tym roku dozwolone, a co nie.
Tysiące lat temu Celtowie obchodzili swój nowy rok 1 listopada. Nieprzypadkowo. Data ta oznaczała koniec zbiorów i odejście radosnego, ciepłego lata, wraz z jednoczesnym nadejściem zimnej i mrocznej pory roku często utożsamianej z ludzką śmiercią. Ludzie żyjący w tamtych czasach głęboko wierzyli, że właśnie w ostatnią noc października wyraźna granica pomiędzy światem żyjących i zmarłych zaciera się. Duchy przodków miały zstępować na ziemię i dokonywać spustoszeń w plonach, sprawiać mnóstwo kłopotów i straszyć żywych. Z biegiem czasu właściwie wszystko związane z Halloween uległo zmianie, z wyjątkiem jednego. Ktoś, gdzieś, zawsze w tę noc będzie się bał. Ostatnio coraz częściej są to dyrektorzy placówek oświatowych z drżeniem serca czekający na posądzenie swych podopiecznych o dyskryminację jakiejś grupy, co zdarza się dość często.
Młodzi ludzie mają niewyczerpany zapas dziwnych pomysłów, niebezpiecznych zabaw, co do tej pory traktowane było jako nieodzowny element okresu dorastania. Od kilku lat muszą jednak bardzo uważać. Niewinne, wydawałoby się, przebranie halloweenowe może ich wpędzić w poważne kłopoty. Przy okazji oberwie się również szkole. Wystarczy, że ktoś zrobi jedną fotkę i wrzuci na portal społecznościowy. Może to być zdjęcie białego chłopaka w sombrero. Albo pióropuszu indiańskim. Albo w przypadku dziewczyny makijaż sugerujący, że podszywa się pod przedstawicielkę innej rasy. Przykładów jest wiele.
W tym roku sezon przygotowań do Halloween rozpoczął się wcześnie. Ale nie od prezentacji najnowszych kostiumów, a od obszernych artykułów wskazujących, czego należy się wystrzegać. Na University of Wisconsin-LaCrosse grupka około 30 młodych ludzi pojawiła się na spotkaniu zorganizowanym przez dyrekcję, którego celem było uświadomienie im, że nie każdy pomysł związany z halloweenowym przebraniem warto realizować. Na plakatach reklamujących prelekcje znalazło się pytanie: Czy twoje przebranie jest rasistowskie? W opinii wielu osób od lat obserwujących postęp tzw. politycznej poprawności sam pomysł zorganizowania takiego spotkania jest nieco przerażający.
Jednak według organizatorów tego wieczorku nie chodziło wcale o pomniejszenie radości i zabawy w noc 31 października, ale raczej uwzględnienie różnorodności i równości wszystkich ludzi i ich poglądów, a także zwrócenie uwagi na ewentualne reakcje i konsekwencje własnych działań. Być może uniwersytet z Wisconsin stara się uniknąć doświadczeń innych placówek organizując takie spotkanie, bo na razie jeszcze nie znalazł się w centrum kontrowersji związanych z zachowaniem swych studentów. Wiele innych uczelni nie miało tyle szczęścia.
W ubiegłym roku prezydent University of Louisville w Kentucky publicznie przepraszał za zdjęcia z halloweenowej imprezy, jakie pojawiły się w internecie. Widać było na nich młodych, białych studentów w sombrerach na głowach i z doklejonymi wąsami. W innych rejonach kraju sporo kontrowersji wywołały imprezy w stylu “ghetto”. Tak było choćby na naszym lokalnym University of Chicago, który do dziś odczuwa skutki ogólnokrajowej dyskusji na temat braku taktu i dyskryminujących zachowań swych studentów. Podobnie Fairfield University w Connecticut. Na jednym ze zdjęć z tamtejszej imprezy widać białą dziewczynę, która wypchała sobie czymś bluzkę udając, że jest w ciąży, a na wierzchu wielkimi literami napisała: Kto jest tatusiem?
Na każdą szkołę, która nie potrafi przywołać do porządku swych uczniów przypada inna, która przesadza w staraniach o zachowanie poprawności. Osoby zajmujące się tematem nierówności i dyskryminacji przyznają, że uczelnie mają prawo do namawiania studentów do dyskusji i dialogu na te tematy, ale z drugiej strony bliskie są przekroczenia pewnej granicy, gdy grożą konsekwencjami za niezgodny z normą ubiór.
Problem pojawił się jakiś czas temu, gdy szkoły wyższe w Stanach Zjednoczonych zaczęły bardziej przypominać korporacje, niż miejsca do zdobywania wiedzy i wykształcenia. Studenci zaczęli być postrzegani jako klienci, a tym samym podobnie zaczęto traktować ich uwagi i wymagania.
Niewinny Halloween, ze swoimi przebraniami i głośnymi zabawami, zaczął sam w sobie przypominać horror dla władz uczelni i samych studentów. W niektórych miejscach niemożliwa jest nawet dyskusja na ten temat, o czym świadczyć może choćby przypadek Eriki Christakis z Silliman College należącego do sieci Yale, która w ubiegłym roku odważyła się listownie skrytykować swą uczelnię za ograniczanie swobód w doborze kostiumów halloweenowych. Zaapelowała, by nie narzucać własnych poglądów innym, by pozwolić na ekspresję młodym ludziom. Zasugerowała, by urażeni czyimś ubiorem zwrócili na to uwagę, a nawet wytłumaczyli swą reakcję. Zdecydowanie jednak przeciwstawiła się wtrącaniu szkoły w te sprawy. Reakcja części studentów była gwałtowna i agresywna. Najpierw zaatakowano jej męża, prezydenta tej placówki, na terenie szkoły, a następnie zażądano jej ustąpienia z zajmowanego stanowiska. Gdy to nie przyniosło rezultatu, najbardziej zacietrzewiona grupa wystąpiła do władz collegu o pozbawienie jej pracy, co niestety przyniosło już skutek.
Rok później, już z nowym zarządem Silliman College zdecydował się na zbudowanie w Halloween na swym terenie Domu Strachów i Upiorów próbując zatrzeć złe wrażenie z przeszłości. Udało się tylko częściowo. Podobnie tylko w niewielkim stopniu udało się ograniczyć odgórnie narzucona polityczną poprawność na kampusie.
Nie tylko uniwersytety
W tym roku pierwszą ofiarą politycznej poprawności halloweenowej padła wytwórnia Disneya. W sklepie internetowym pojawiło się we wrześniu przebranie dla najmłodszych wzorowane na bohaterze najnowszego filmu rysunkowego “Moana”. Strój miał formę obcisłego kombinezonu z namalowanymi tatuażami, peruką i koralikami na szyję. Dziecko mogło się wcielić w postać wojownika z Maui, któremu głosu w bajce użyczył Dwayne "The Rock" Johnson. Mogło, bo okazji nie będzie miało. Dość szybko przebranie zostało wycofane ze sprzedaży w związku z falą protestów. Przebieranie się w skórę innych kultur uznano za obrazę, podobnie jak kilka lat wcześniej strój Pocahontas.
Wraz ze zbliżającym się Halloween ze strachu zaczynają drżeć aktorzy w Hollywood. Na organizowanych dla nich imprezach trzeba zabłysnąć przebraniem, ale jest to coraz trudniejsze. Każdego roku znani i lubiani padają ofiarą własnego, nieodpowiednio dobranego kostiumu. W 2013 r. blond aktorka Julianne Hough przyciemniła sobie skórę na twarzy chcąc upodobnić się do ciemnoskórej bohaterki serialu “Orange Is the New Black”. Nie pozostawiono na niej suchej nitki i do dziś nikt nie zaproponował jej pracy. W 2014 r. Scott Disick przebrał się za arabskiego szejka. Tweetom z krytyką nie było końca. W ubiegłym roku oburzenie wywołała Nicky Hilton przebrana za Indiankę w skórzanych sandałach gladiatora. W tym roku na pewno dojdzie do kolejnej wpadki w Hollywood. Wydaje się to śmieszne, ale sprawa jest poważna. W kilku miejscach znaleźć można przewodniki halloweenowe z instrukcją, czego należy unikać. Magazyn GQ w nieco żartobliwej formie, a jednocześnie z powagą wydrukował 10 przykazań halloweenowych dla swych czytelników.
Przykazanie 1 zakazuje malowania skóry na czarno, brązowo i żółto. Sugeruje również, by nie malować na biało posiadając inną, gdyż w ten sposób daje się argument tym, którzy posiadają taką od urodzenia. Jeśli już koniecznie musimy się pomalować, wybierzmy jakiś jaskrawy kolor, niespotykany wśród ludzi – niebieski, zielony, srebrny.
W 3 punkcie magazyn zaleca, by nie zaokrąglać swego ciała dla potrzeb Halloween. Wszelkie dodatki na biodrach, brzuchu, czy w okolicy piersi mogą być odebrane jako prześmiewanie się z ludzi otyłych lub hojnie obdarzonych przez naturę. Jeśli już to robimy, nie wolno upodabniać się do nikogo konkretnego.
Możemy jednak przebrać się za znana osobę, pod warunkiem, że będziemy bardzo dokładni. Tu autorzy posługują się przykładem. O ile wcielenie się w czarnego mężczyznę nie jest zalecane, to już w prezydenta Obamę można. Pod warunkiem, że nie zrobi tego biały mężczyzna.
Podobnych instrukcji wiele można znaleźć w ostatnich wydaniach gazet i magazynów, a także na stronach internetowych różnych organizacji oraz szkół. Jakiekolwiek upodobnianie się do mniejszości etnicznych jest niewskazane, zwłaszcza gdy chodzi o znane i bohaterskie postaci z legend lub historii.
Już wiele lat temu pojawiło się określenie “wojna z Bożym Narodzeniem”. Pewnie w tym roku też o tym usłyszymy. Na razie mamy do czynienia z “wojną z Halloween” jak niektórzy nazywają kontrowersje wokół kostiumów i imprez z tej okazji. Choć jest w tym sporo przesady, to nie da się ukryć, że też sporo racji. W popularnym parku rozrywki w Kalifornii zamknięto tunel horroru po protestach pracowników pobliskiego szpitala dla umysłowo chorych. Okazało się, że tegorocznym motywem przewodnim były upiory w opuszczonym szpitalu, co obsługa placówki odebrała jako naśmiewanie się z jej pacjentów.
Halloween nie powinien podlegać politycznej poprawności. Jakiejkolwiek poprawności – dodają niektórzy. Według legend w tę noc oddaje się cześć zmarłym i straszy złe duchy. Przy okazji ma być wesoło, kolorowo i bardzo, ale to bardzo niepoprawnie. Zresztą, nie tylko wtedy. Niedawno podczas Fashion Week w Nowym Jorku sporo kłopotów miał znany projektant Marc Jacobs. Jego białe modelki prezentowały oprócz ubrań kolorowe dredy na głowie. Uznano to za brak szacunku dla innych kultur i naśmiewanie się z mniejszości. Obraźliwe zaczynają być dla niektórych nawet teksty ośmieszające wymuszoną poprawność. Jakiś czas temu pewien satyryk uznał, że szkielety to wyśmiewanie się z anoreksji, przebranie się za pirata to pochwała przemocy, etc. Do gazet i portali, które zamieściły ten tekst wpłynęło sporo krytycznych listów. Wydaje się, że nie ma odwrotu. Halloween już nie jest prowokacyjnym teatrem, ale kontrolowaną zabawą.
Na podst. thedailybeast, theweek, conservativereview, nytimes
opr. Rafal Jurak